Stal Gorzów i remis, który był porażką. Żużlowy regulamin wymaga usprawnień, a nie komplikacji (OPINIA)

Trzy osoby na motocyklach
Fragment meczu Unia Leszno - Stal Gorzów. Na czele Janusz Kołodziej, za nim Anders Thomsen (nr 3) i Bartosz Zmarzlik
Stal Gorzów pięknie walczy z Unią Leszno – tak powinien wyglądać żużel. Ale wygląda też tak, że sędzia nie zna albo nie potrafi interpretować przepisów, regulamin jest nieżyciowy, a na wynik meczu trzeba czekać prawie miesiąc.

17 kwietnia Stal jeździła w Lesznie. Przed decydującym wyścigiem przegrywała 41:43. W biegu tym Bartosz Zmarzlik i Janusz Kołodziej stoczyli walkę o 3 punkty, a Szymon Woźniak i Piotr Pawlicki – o punkt. Na ostatnim okrążeniu Woźniak przewrócił się po ataku Pawlickiego, a chwilę później Zmarzlik wyprzedził Kołodzieja. Sędzia Artur Kuśmierz przyznał Zmarzlikowi 3 punkty, Kołodziejowi – 2, Woźniakowi – 1, a Pawlickiego wykluczył jako sprawcę upadku. Taki werdykt oznaczał, że ostatni wyścig Stal wygrała 4:2, a mecz zakończył się remisem 45:45.

Okazało się jednak, że arbiter najpewniej popełnił błąd, na co zwrócił uwagę Leszek Demski, czyli najważniejszy z żużlowych sędziów w Polsce. Otóż Kuśmierz za końcową kolejność uznał tę, jaka była na mecie (Zmarzlik przed Kołodziejem), a powinien tę, jaka była “w chwili zdarzenia” (Kołodziej przed Zmarzlikiem).

Regulamin w tej kwestii jest cokolwiek zagmatwany, o czym świadczy choćby to, że PGE Ekstraliga przed podjęciem decyzji poprosiła Główną Komisję Sportu Żużlowego o interpretację przepisów. Wreszcie 11 maja dowiedzieliśmy się, co następuje: sędzia popełnił błąd, wskazując nieprawidłową kolejność zawodników w biegu XV, więc należy zweryfikować wynik tego wyścigu na 3:3, a wynik meczu na 46:44 dla Unii.

Zastanawiacie się, po co te cyrki? Ja też się zastanawiam. A wiecie, że jeszcze kilka lat temu Kuśmierz miałby rację? Zapis o zaliczaniu kolejności “w chwili zdarzenia” obowiązuje od niedawna… Po co było to zmieniać, komplikować? Dobry regulamin powinien być jak najkrótszy, jak najprostszy, jak najbardziej zrozumiały, w jak największej liczbie punktów zerojedynkowy i w jak najmniejszej pozwalający na różne interpretacje. Tymczasem żużlowe przepisy puchną z każdym rokiem, za chwilę staną się opasłym tomiskiem – z przedmową, posłowiem, suplementem, przypisami i didaskaliami. Zupełnie niepotrzebnie! Albert Einstein przekonywał: “Wszystko powinno zostać uproszczone tak bardzo, jak to tylko możliwe, ale nie bardziej”. I tej teorii bezwzględnie warto się trzymać!

Pamiętacie, z jakimi absurdami mieliśmy do czynienia, kiedy mądre żużlowe głowy postanowiły wziąć pod lupę zachowanie zawodników przed taśmą startową? Przecież doszło do tego, że środowisko ekspertów i kibiców zaczęło dyskutować o mikroruchach! Teraz z kolei czekaliśmy prawie miesiąc, żeby poznać wynik meczu. Nie tędy droga… Wystarczy, że sędziowie muszą głowić się nad tym, kogo wykluczyć w sytuacji, gdzie trudno czy wręcz nie sposób wskazać winnego upadku czy przerwania wyścigu.

Całe szczęście, że to, czego świadkami byliśmy w Lesznie – wraz z konsekwencjami – wydarzyło się na początku sezonu (a nie na przykład w finale), że pewnie nie będzie miało decydującego wpływu na losy Stali ani Unii i że “w momencie zdarzenia” (cokolwiek to znaczy) Zmarzlik i Kołodziej nie jechali koło w koło… Ale to kolejna sytuacja, która podpowiada, że żużlowy regulamin wciąż wymaga zmian. Tyle że usprawnień, a nie komplikacji.

Fotogaleria z meczu Unia Leszno – Stal Gorzów

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content