Zbawca z maczugą zawłaszcza symbole (FELIETON)

Fot. Pixabay
Maj obfituje w radosne rocznice. Lecz kiedy fetują je nadęci dyletanci, to święta zamieniają się w karykaturę. Tak było 3 maja i 9 maja. Nie udało im się zepsuć przynajmniej święta flagi, bo dzięki kumulacji świąt, łopotały na przemian flagi biało-czerwone, unijne i oczywiście ukraińskie.

Dla Europejczyków 9 maja to rocznica Planu Schumana, od którego początki wzięła integracja europejska. Ale data ta minęła niepostrzeżenie, bo satrapa Putin zdominował ten dzień przez swoją nadętą defiladę wojsk. Tych samych wojsk, które przegrywają wojnę, mordując ukraińskich cywilów. Putin zawłaszczył historyczne symbole i pokazał się z weteranami II wojny światowej. Wszystkie europejskie i światowe media czekały co tego dnia powie, czym zagrozi, na kogo nakrzyczy, czy będzie sapał, dyszał czy charczał. Największy szantażysta świata zepsuł święto Europejczykom.

Dla Polaków 3 maja to rocznica pierwszej w Europie konstytucji, od której początki wzięła polska demokracja. Ale ta data po raz kolejny minęła jak niepyszna, bo polskie władze mają z demokracją na bakier, a konstytucja i jej zapisy nie są dla nich wyrocznią. Ubożejących Polaków szlag powoli trafia, bo już dawno mogliby dostać unijne miliardy euro, ale nie dostają, bo rząd PiS nie przestrzega zapisanego w konstytucji trójpodziału władzy. Zamiast trójpodziału władzy woli jedynowładztwo, podobnie jak proputinowski premier Węgier Wiktor Orban. Dlatego narodowi populiści z PiS szantażują Europę i od lat psują święto polskiej demokracji 3 maja.

W tej zabawie chodzi głównie o to, by Jarosław Kaczyński mógł szantażować opozycję, na przykład mówiąc: „Kto nie podniesie ręki za zmianą konstytucji, ten przykłada rękę do zbrodni Putina w Ukrainie”. Bez związku? Oczywiście. Ale kto się tym przejmuje, gdy chodzi o grę symbolami? Konstytucja jako symbol wad, które trzeba naprawić, opozycja jako symbol szkodników, które sabotują naprawę państwa, a to wszystko porównane z ludobójstwem rosyjskiego satrapy i agresora. A prezes Jarosław oczywiście w roli naczelnego zbawcy i wyzwoliciela z maczugą.

Tyle praktyki, a teraz teoria.

Populistów i szantażystów niewiele różni. Populizm tak naprawdę polega na zbiorowym szantażu emocjonalnym z użyciem powszechnie szanowanych symboli. Kiedy symbol – nawet najszczytniejszy – trafi w łapy populistów, od razu staje się maczugą, służącą do okładania po głowie tych, którzy populistów nie popierają. Bo dla nich symbol jest narzędziem dzielenia, a nie jednoczenia. Najwięcej symboli odwołuje się do historii, dlatego populiści uprawiają politykę historyczną, manipulują rocznicami, przeinaczają symbole.

Gdyby to się sprowadzało tylko do historii, byłoby pół biedy. Gorzej, że to się odnosi także do gospodarki i portfeli Polaków. Tu już pełna bieda. Narodowi populiści traktują polskiego złotego jak – nomen omen – srebro narodowe, jak symbol monetarnej niepodległości. Nie patrzą na pieniądz jak na wartość ekonomiczną, lecz symboliczną. I ani myślą o integracji kraju w ramach europejskiej strefy walutowej. Efekty mamy dziś takie, że w strefie euro inflacja wynosi 7,5 proc., a w Polsce, czyli strefie złotego – 12,3 proc. Dlaczego? Bo inflację w strefie euro amortyzują potężne gospodarki krajów zachodniej Europy, a inflację w Polsce stymuluje kolega Kaczyńskiego Adam Glapiński, bezwstydnie wybrany na kolejną kadencję.

Populiści uwielbiają operować symboliką sprawiedliwości, którą umieścili nawet w nazwie swego ugrupowania. Pomstują, że mamy niesprawiedliwy podział dóbr i dlatego wymyślili “Polski Ład”. Niby chcą dawać pieniądze biednym a odbierać bogatym. Ale zamiast tego, doprowadzili do paradoksu: pieniędzy jest coraz więcej, a jednocześnie coraz bardziej ich brakuje. I brakować będzie, bo oprócz cen, drożeją także kredyty. W imię takiej „sprawiedliwości” będziemy mieli niebawem recesję, bo przedsiębiorcy przestają inwestować i tworzyć nowe miejsca pracy. Nominalnie wszyscy mają więcej pieniędzy, ale te pieniądze tracą wartość w zawrotnym tempie. I koniec końców – ubożeją wszyscy.

W kontekście ekonomicznym i symbolicznym jest jeszcze jedno pojęcie, które definiuje populistów. To dewaluacja. Czego się populiści nie dotkną – to traci na wartości, dewaluuje się. Zupełnie odwrotnie niż u króla Midasa. Czego nie dotkną, to psują. Od świąt i rocznic, po gospodarkę.

Dzięki kumulacji majowych świąt nie udało im się zdewaluować przynajmniej święta flagi 2 maja. Na ulicach łopotały zarówno te biało-czerwone, jak i unijne (bo 1 maja to rocznica wejścia Polski do Unii Europejskiej), wszędzie wokół jeszcze niebiesko-żółte w ramach solidarności z Ukrainą, a pod kościołami dodatkowo biało-żółte, papieskie.

W szarej rzeczywistości, choć przez chwilę było kolorowo.

Poprzedni felieton:

Udostępnij:

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content