Zakola i meandry. To wszystko nie tak (FELIETON)

Mężczyzna przy stoliku
Premier Morawiecki dodatkowo wkurzył już wkurzonych Polaków, prezentując w mediach społecznościowych swoją i żony fotkę. Siedzą sobie w ogrodzie restauracyjnym z lampką wina w dłoni, a na ich twarzach maluje się zadowolenie - pisze Andrzej Flügel
Każde wyjście do sklepu czy wypad na ryneczek przeraża nowymi, wyższymi cenami. Czereśnie, które pan Bogdan jako dziecko jadł, ile chciał w babcinym ogrodzie, teraz stają się towarem wyjątkowym, jak jakieś trufle. Co się dzieje?- pisze Andrzej Flügel w felietonie “Zakola i meandry”.

Pana Bogdana denerwuje wiele spraw dziejących się tu i teraz. Drożyzna, pikujące w górę ceny paliw i wszystkiego dookoła. Słabość obywatela wobec machiny państwowej, jeśli wpadnie się w jej tryby. Niemal każda dziedzina życia albo funkcjonująca nie tak, albo do poprawki.

Służba zdrowia? Niby jest i działa jak może i próbuje coś robić, ale z góry wiadomo, że człowiek, który całe życie uczciwie płacił składki zdrowotne, jeśli coś go boli, do lekarza specjalisty dostać się nie może, chyba że przewróci się na chodniku. Wtedy zabierze go pogotowie i jest szansa, że mu w szpitalu wykonają niezbędne badania. Owszem, lekarze specjaliści czekają, ale prywatnie. A jak człowiek złamie sobie nogę czy cokolwiek innego, rehabilitację „na fundusz” może zacząć za mniej więcej pół roku po ściągnięciu gipsu.

Paradoksy gonią nas z każdej strony. Kolega pana Bogdana 18 maja sprzedał samochód. Według przepisu powinien ten fakt zgłosić do wydziału komunikacji w ciągu dwóch tygodni. Na spotkanie z urzędnikiem trzeba się najpierw umówić w internecie. Pierwszy dostępny termin to… 3 czerwca. Nieźle, prawda? Takich „michałków” mamy dookoła w bród. Do tego każde wyjście do sklepu czy wypad na ryneczek przeraża nowymi, wyższymi cenami. Czereśnie, które pan Bogdan jako dziecko jadł, ile chciał w babcinym ogrodzie, teraz stają się towarem wyjątkowym, jak jakieś trufle. Co się dzieje?

Rezonu nie tracą rządzący. Potrafią w tych trudnych chwilach jeszcze „dorzucić do pieca”. Premier Morawiecki dodatkowo wkurzył już wkurzonych Polaków, prezentując w mediach społecznościowych swoją i żony fotkę. Siedzą sobie w ogrodzie restauracyjnym z lampką wina w dłoni, a na ich twarzach maluje się zadowolenie. Ktoś napisał, że on w tym czasie tyra na drugim etacie, żeby wystarczyło na ratę kredytu – po tym, jak znów podniesiono stopy procentowe. Innych wpisów z uwagi na treść cytować się nie da. Może premier powinien mieć jakiegoś doradcę, który mu podpowie, żeby – skoro już nie da się wiele zrobić dla ludzi – dodatkowo ich nie wkurzał?

Patrząc na to wszystko, pan Bogdan przypomniał sobie słowa starej fajnej piosenki: „Bo to wszystko nie tak, nie tak, nie tak…”.

Udostępnij:

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content