Wysłali, a właściwie dowieźli, na front już kilka karetek. Wszystkie załadowane lekarstwami, żywnością, sprzętem medycznym, wózkami inwalidzkimi, a nawet stołami operacyjnymi. Ostatnim razem, wolontariusze z Gorzowa Wlkp. dotarli z dwiema karetkami do stolicy Ukrainy. Odebrał je sam Witalij Kliczko, mer Kijowa.
Pan Tomasz, jeden z wolontariuszy nadzorujących akcję wysyłania karetek do Ukrainy, mówi nam, że odbierający przesyłkę mer Kijowa, dziękując za wsparcie Polaków, podkreślał, że pomoc Ukrainie potrzebna jest nadal. Ta medyczna nawet bardziej niż na początku wojny, bo rannych żołnierzy i cywilów jest wielu. – Ukraina ma zrujnowaną logistykę, gospodarkę, infrastrukturę – powtarza prośbę Witalija Kliczki, wolontariusz z Gorzowa.
Wyszywanka ludzkich serc
Karetki od lubuskich wolontariuszy dotarły do Kijowa w dniu tzw. wyszywanki, dlatego mer Kliczko przywitał gości w wyjątkowym stroju. Święto wyszywanki, zapoczątkowane na Ukrainie przez studentów uniwersytetu w Czerniowcach w 2007 roku, obchodzone zawsze w trzeci czwartek maja i poświęcone tradycyjnej, wyszywanej koszuli, w tym roku miał szczególny wymiar. Wyszywanka stała się symbolem walki o tożsamość, ale i wielkiej pomocy, jaka każdego dnia płynie z wielu stron świata. Bo to współpraca wolontariuszy z różnych krajów i współpraca różnych branż. – W zorganizowaniu karetek pomagają nam, między innymi, mieszkający w Berlinie lekarze pochodzenia ukraińskiego. W akcję zaangażowanych jest też wiele osób z Gorzowa Wielkopolskiego, różne firmy. Jedni zajmują się logistyką, wyszukiwaniem dobrych ofert, inni nadzorują przebieg zbiórki pieniędzy na portalu pomagam.pl (portal nie pobiera prowizji od zbiórek dla Ukrainy-red.), jeszcze inni reperują wozy, jeśli jest taka potrzeba. Potem, w odnowione karetki pakujemy zebrane dary i obieramy kierunek na Ukrainę. Ten ostatni transport, który odebrał sam Kliczko, dowieźli wolontariusze Robert i Jarek – opowiada gorzowianin.
Wojna jest bezwzględna
Ukraina potrzebuje karetek i jakichkolwiek innych pojazdów nadających się do wywożenia rannych z oblężonych miejsc. Wcześniejszy, gorzowski transport karetek dotarł w okolice Hostomela, Irpienia i Buczy. Cały czas potrzebny jest też sprzęt medyczny, kardiomonitory, stojaki do kroplówek, opatrunki. – Organizujemy kolejne karetki, ale bardzo potrzebny jest wszelki sprzęt medyczny. Wiemy „w co trafiać”, bo mam stały kontakt ze stroną ukraińską. Właściwie wydzwania do mnie cała Ukraina – uśmiecha się pan Tomek i dodaje, że obecnie ma więcej telefonów z tamtych stron, niż od znajomych z Polski.
Brawo chłopaki!
Wolontariusze relacjonują transporty karetek w mediach społecznościowych. O ich spontanicznej pomocy mówiły też ukraińskie media. Na portalach społecznościowych nie brakuje podziękowań od wielu przyjaciół z Ukrainy. – Dajecie nam nie tylko wartości materialne, ale nadzieję, że razem jesteśmy silni – dziękuje Lesja, jedna z ukraińskich internautek.