Piraci łupią unijny skarbiec (FELIETON)

Fot. Pixabay
Dla piewców prawicy, spór polskiego rządu z Komisją Europejską o unijne fundusze miał być epopeją piracką o dzielnych i niezłomnych zdobywcach skarbu. Ale stał się kiepskim serialem o osiedlowym gangu, terroryzującym spółdzielnię mieszkaniową. I to bez happy endu.

W sprawie sporu o naruszanie praworządności przez polski rząd, w którym stawką były fundusze europejskie, wielki sukces ogłaszają ci, którzy ten problem stworzyli, czyli rządzący Polską narodowi populiści. Przypomnijmy więc, że Polska musi zlikwidować upolitycznioną przez PiS Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego i zastąpić ją niezawisłym organem, by Unia Europejska odblokowała należne Polsce fundusze na Krajowy Plan Odbudowy po pandemii. Na czym więc polega ów „sukces”? Po pierwsze na tym, że być może w połowie 2022 r. dostaniemy pieniądze, które mogliśmy bez problemu dostać na początku 2021 r., a po drugie – że do polskich władz przylgnęła łata upartych maniaków, którzy uginają się tylko pod argumentem siły, a nie pod siłą argumentów.

Prawicowi propagandyści jednak nie próżnują. Publicysta i pisarz z gatunku fantastyki Rafał Ziemkiewicz, napisał w Tygodniku Do Rzeczy: cyt. „Spór o praworządność jest tylko pretekstem. W istocie chodzi o wielki plan pogłębionej integracji, forsowany przez elity rządzące starej Unii. (…) Polskie problemy nie wynikają z jakichś szczególnych naruszeń praworządności przez polskie władze, ale z tego, że stanęliśmy na drodze realizacji tego planu.” Z retoryki Ziemkiewicza wyłania się obraz niepokornej, krnąbrnej Polski, która niczym flota piracka na wzburzonym morzu, dzielnie opiera się dyktatowi floty królewskiej, walcząc o należny jej udział w skarbcu. Jakież to romantyczne!

Szkopuł w tym, że rzeczywistość jest zgoła inna. Pisowskie realia to nie romantyczna epopeja, tylko kiczowaty serial z parodią kina gangsterskiego.

Scenariusz tego serialu mógłby wyglądać mniej więcej tak…

Mieszkańcy osiedlowego bloku X delegują do spółdzielni mieszkaniowej kilku gangsterów, którzy powołując się na dobro lokatorów, stawiają roszczenia, by ich blok został wyłączony spod konkretnych zapisów regulaminu osiedla: zakazu śmiecenia w miejscach publicznych i zakazu niszczenia mienia osiedlowego. Żądają też, by mieszkańcy bloku nie ponosili kar za wandalizm i dewastacje, a jeśli takie kary zostaną nałożone, to jedynym gremium rozstrzygającym o zasadności ich nałożenia mają być nominaci gangu z bloku X.

Spółdzielnia mieszkaniowa oczywiście nie zgadza się na taki dyktat, mając na względzie dobro całego osiedla. Mimo to, gangsterzy z bloku X zaczynają dewastować ławki i chodniki na całym osiedlu, wyrzucać śmieci na trawniki i place zabaw, a nałożonych za to kar nie płacą. Spółdzielnia postanawia wstrzymać wszystkie planowane remonty w bloku X, do czasu aż gangsterzy nie podporządkują się wspólnemu regulaminowi i nie zapłacą kar za poczynione szkody.

W odpowiedzi na to gangsterzy propagują komunikaty napisane w stylu Ziemkiewicza: „Tak zwana praworządność spółdzielni i jej regulamin istnieją tylko po to, by pozbawić naszych mieszkańców suwerenności w podejmowaniu decyzji! W istocie chodzi o ukryty plan, forsowany przez elity spółdzielni, by doprowadzić do zjednoczenia całego osiedla pod wspólnym reżimem utrzymania porządku! Kilka połamanych ławek i poprzewracanych kontenerów ze śmieciami jest tylko pretekstem, by odebrać nam prawo do robienia tego, co chcemy. Nasz blok stanął na drodze realizacji tych ukrytych planów i dlatego jest teraz karany. Został pominięty w remontach w myśl zasady: pieniądze albo suwerenność!”.

Propaganda gangsterów jest przekonująca, więc dumni mieszkańcy bloku X najpierw z podniesionym czołem patrzą na podupadające klatki schodowe, walające się wszędzie śmieci, cieknące dachy i zerwane rynny. Ale z miesiąca na miesiąc jest coraz gorzej. Nadchodzi jesień, deszcz i wiatr wdzierają się do mieszkań przez skorodowane szyby wentylacyjne, deszczówka wybija z zapchanych kanałów, hałdy śmieci gniją… Władze spółdzielni są nieugięte, konsekwentnie trwają przy swoim. Blok X musi się podporządkować regulaminowi osiedla, bo inaczej nici z remontów.

Czas mija. Lokatorzy zaczynają się irytować, bo widzą, że reszta osiedla lśni, a ich blok zamienia się w slums. Nadchodzą pierwsze mrozy, lokatorzy zaczynają się buntować. Wtedy gangsterzy szybko miękną. Idą po łaskę do władz spółdzielni, wycofują się ze swoich roszczeń, a po powrocie ogłaszają „sukces negocjacyjny”. Odpuszczają na całej linii, ale krzyczą, że ich upór i niezłomność doprowadziły do tego, że będą pieniądze na remonty i sprzątanie. I już kombinują jak podzielić te pieniądze, komu zabrać, by zatrzymać dla swoich. Już zaczynają myśleć jak tu znowu ominąć osiedlowy regulamin. A to niczego dobrego nie wróży.

Happy endu nie będzie.

Poprzedni felieton:

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content