Z Zielonej Góry też można trafić do ekstraklasy – przekonuje Marek Czelny, trener zespołu dziewcząt MUKS 11. – Mamy już taki przykład, bo Patrycja Ziemba pierwsze kroki stawiała u nas, u Darka Kurzawy.
Jest pan trenerem w Międzyszkolnym Uczniowskim Klubie Sportowym 11 Zielona Góra, czyli działacie w oparciu o Szkołę Podstawową nr 11?
Tak. Jest to związane z tym, że nasz prezes Dariusz Kurzawa jest w tej szkole nauczycielem wychowania fizycznego. Bardzo często korzystamy z obiektów tej szkoły, czyli boiska, a w zimie z hali.
Patrząc na waszą stronę internetową, to tych zespołów w waszym klubie jest bardzo dużo. Od jakiego wieku można zapisywać dzieci?
Przyjmujemy już zapisy rocznika 2015, czyli siedmiolatków.
Na początku jest to zabawa w futbol?
Dokładnie tak. Organizujemy co jakiś czas dni otwarte, dzieci przychodzą z rodzicami i mogą zobaczyć, jak to wygląda. To oczywiście bardziej zabawa z piłką niż trening.
Gdzie trenujecie?
Zajęcia mamy na kilku obiektach. Na sztucznej murawie stadionu przy Sulechowskiej, w Zawadzie i w Łężycy, korzystamy też z orlika przy Źródlanej. Tam mamy główną szatnię i magazyn ze sprzętem.
Biorąc pod uwagę choćby samą lokalizację zajęć, to trenerzy MUKS 11 są ludźmi zapracowanymi…
Zapracowanymi i mobilnymi, bo wszyscy godzimy prowadzenie zajęć z pracą zawodową bądź studiami.
Prowadzi pan zespół dziewcząt. Futbol kobiecy przez wiele lat był daleko w cieniu piłki w męskim wydaniu. To zaczyna się zmieniać?
Coś się zmienia, ale powoli. W Zielonej Górze oprócz nas działa jeszcze jeden klub, ale prowadzi tylko szkolenie w najmłodszym roczniku. Mieliśmy kiedyś zespół grający w III lidze, który prowadził Darek Kurzawa, ale dziewczyny pokończyły szkoły i porozchodziły się po świecie. Postanowiliśmy reaktywować szkolenie. Dziewczęta, jeśli w klubie nie ma zespołu, mogą do lat 15 grać w zespole chłopców 13-letnich, a jeśli jest zespół 11-latków, to mają szansę grać w nim do 13. roku życia.
Dają radę?
I to jeszcze jak!
Jak się pracuje z dziewczynami?
To są moje pierwsze doświadczenia, więc też się uczę. Mam bardzo fajnie ułożoną grupę. Wcześniej prowadziłem zespoły chłopców, w których początkowo grały dwie, a potem trzy dziewczęta, które były nie gorsze, a nawet lepsze od chłopców. Stąd powstał pomysł zorganizowania takiego zespołu, żeby dziewczyny mogły dalej grać i trenować także po skończeniu 15 lat – i tak jest zespół młodziczek.
Marzy się panu, by ta ekipa rosła i przechodziła kolejne szczeble, aż do zespołu seniorek?
Chciałbym, żeby moje podopieczne się rozwijały i aby w przyszłości któraś z nich trafiła na szczebel centralny, czyli do ekstraklasy kobiet. To jest marzenie, ale przecież nie nierealne. Są kadry wojewódzkie dziewcząt, któraś gdzieś zostanie zauważona… Można to zrobić, zaczynając w Zielonej Górze. Mamy już taki przykład, bo Patrycja Ziemba, która pierwsze kroki stawiała u nas, u trenera Darka Kurzawy, gra obecnie w ekstraklasie. Ten sportowy awans Patrycji jest świetnym przykładem dla moich zawodniczek, że przy talencie i ciężkiej pracy można awansować.
Jak trenujecie?
Na razie dziewczęta wspólnie mają zajęcia raz w tygodniu, bo wiele z nich pochodzi z regionu i nie chcemy obciążać rodziców kosztami dojazdu. Wcześniej, jak tworzyliśmy ten zespół, dzwoniliśmy do małych klubów z regionu, wiedząc, że trenują tam pojedyncze dziewczęta, które kończąc 15. rok życia, nie mogłyby już występować wspólnie z chłopcami. Zaprosiliśmy je na zajęcia. Część zrezygnowała z uwagi właśnie na dojazdy, ale część została i z tej grupy stworzyliśmy zespół.
Jak reagują rodzice? Widzą w każdej córce przyszłą zawodniczkę ekstraklasy?
Nie mam żadnych problemów. Podchodzą do tego spokojnie i – co ważne – jest pełne zaufanie.
Co jest najważniejsze na tym etapie szkolenia?
Uważam, że to, jak dziewczyny grają, czy czerpią z tego radość, a nie wynik. Chodzi o to, by młode zawodniczki nie były pod presją rezultatu. Stąd do 11 lat nie prowadzi się żadnych tabel. I to jest bardzo słuszne.