Zielonogórskie Muzeum Ziemi Lubuskiej obchodzi setne urodziny. Prezent, wart ponad 20 mln złotych, otrzymało już rok temu i dziś pokazuje, jak można łączyć tradycję z nowoczesnością. Ta historia to nie tylko podróż przez dzieje regionu, ale również muzealnictwa.
Zacznijmy od wejścia do muzeum, chociaż jest ono raczej symboliczne. Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość łączy w sobie charakterystyczna kamienna, bogato zdobiona „brama”. To renesansowy portal pochodzący z pałacu w Przytoku, najcenniejszy zabytek renesansu w Zielonej Górze. Już w latach 30. minionego stulecia, to dzieło kamieniarzy wymontowano ze zrujnowanej siedziby von Stenschów i przewieziono do obiektu gruenberskiego Heimatmusem, a później starostwa, aby poczekało na dzień, gdy znajdzie się dla niego miejsce w muzeum. Znalazło się. Jakieś 90 lat później.
Muzeum wędrowne
Początki zbiorów Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze sięgają roku 1908, w którym to mieszkaniec tego miasta, Albert Severin, przekazał magistratowi swoją kolekcję ilustrującą głównie dziedzictwo zielonogórskich cechów. Jednak za rok powstania przyjęto 1922, gdy dzięki inicjatywie Towarzystwa Pielęgnacji Tradycji Regionalnej Miasta Zielona Góra powołano Heimatmuseum. Od momentu otwarcia do 1945 r. funkcję jego kierownika pełnił nauczyciel miejscowego gimnazjum realnego dr Martin Klose.
– Klose spajał jakby niemiecką przeszłość tego muzeum z tą powojenną – mówi dyrektor zielonogórskiego muzeum Leszek Kania. – Jestem przekonany, że nie poznałby ani budynków, ani zbiorów. Przez lata placówka wędrowała. Początkowo siedzibą Heimatmuseum była poluterańska kaplica przy dzisiejszej ul. dra Pieniężnego. W latach 1936-1940 ekspozycje zostały przeniesione do budynku po szkole fryderycjańskiej przy obecnej ul. Lisowskiego. My działamy w tym obiekcie pozostałym po starostwie od 1859. Oczywiście od tego czasu zmienił się on nie do poznania.
Duch Habsburgów
Jednak, jak na każdym kroku powtarzają zielonogórscy muzealnicy, zbiory przedwojenne udało się ocalić, znalazły się w dzisiejszym obiekcie i stanowią jego istotną część. Nawiasem mówiąc zaraz po wojnie było to krytykowane, ekspozycji zarzucano zbyt duże przywiązanie do „niemieckiej” historii i pisano o… duchu Habsburgów. Tak przynajmniej opisywały to recenzje w poznańskiej prasie. Tymczasem odziedziczone przykłady późnośredniowiecznej sztuki sakralnej, słynne kamienie hańby, czy dokumentacja dotycząca dawnych procesów czarownic, to prawdziwe perełki.
Zbiory muzealne ponownie udostępniono publiczności w czerwcu 1946 roku.
– Muzeum się rozrosło, a nie wolno przy tym zapominać, że było matką trzech innych placówek, czyli Muzeum Archeologicznego Środkowego Nadodrza w Świdnicy, muzeum etnograficznego w Ochli i wojskowego w Drzonowie – dodaje dyrektor Kania.
Zapytany o trzy działy, nad którymi należy się pochylić, dyrektor jednym tchem wymienił właśnie średniowieczną sztukę sakralną, historię winiarstwa oraz sztukę współczesną. To połączenie historii i współczesności to oryginalna cecha placówki. Na 18 tys. eksponatów, które znajdują się w placówce, jedna trzecia to właśnie obrazy i rzeźby zaliczane do tego okresu. Jednak jeśli spojrzymy na liczbę wypożyczeń z zielonogórskiej kolekcji to właśnie te obiekty budzą największe zainteresowanie w kraju i poza jego granicami.
Dzieje muzeum to długa galeria postaci, chociażby dyrektorów. Najdłużej „panował”Jan Muszyński, którego wizji zawdzięczamy powstanie innych lubuskich muzeów. Wiele miejsca we wspomnieniach poświęca się Andrzejowi Toczewskiego, który był siłą napędową rozbudowy muzeum i który niestety nie dożył realizacji planów, które na dziesięć lat trafiły do szuflady.
Metry w prezencie
Wracając do prezentu… Od 2021 roku, dzięki projektowi „Rozbudowa i modernizacja Muzeum Ziemi Lubuskiej”, siedziba placówki przypomina spełnienie muzealniczego snu. Za ponad 20 mln zł dobudowano nowy obiekt, w którym znalazły si dwie nowe ekspozycje: „Dziedzictwo i Współczesność. Zielona Góra – Region Lubuski” oraz „Galeria Złotego Grona. Kolekcja sztuki polskiej XX wieku”, a także doskonale wyposażona sala konferencyjna, przestrzenny hol i przystosowana do swojej funkcji sala edukacyjna. Powierzchnia całkowita powiększona została o 2 367,60 mkw i obecnie wynosi 6 843,10 mkw.
To nie był wynik kaprysu dyrektora Toczewskiego, czy samorządu województwa. Muzeum, którego zbiorami od lat się chwalimy, nie mieściło się w dotychczasowych ramach. Rozbudowa pozwoliła rozwiązać wiele problemów związanych z funkcjonowaniem, począwszy od braku powierzchni do przechowywania i eksponowania zbiorów, a na braku zaplecza konferencyjnego czy profesjonalnej pracowni fotograficznej kończąc.
Proszę dotykać eksponaty
Dla wielu gości nowa wersja muzeum jest – delikatnie mówiąc – zaskoczeniem. Tutaj można dotykać, kręcić gałkami i słuchać. Słowem, witamy w świecie multimediów. Niesamowite wrażenie robi chociażby prezentacja dziejów Winnego Grodu, która pozwala odbyć niesamowitą podróż w czasie, zrozumieć to miasto. Równie atrakcyjna jest„Galeria Złotego Grona. Kolekcja sztuki polskiej XX w.” Poświęćcie nieco czasu na „Opowieści obrazów. Dotknij, poznaj, posłuchaj” oparte o nowe technologie stałe wystawy skierowane głównie do osób mających problemy ze wzrokiem i słuchem. Wybrane dzieła opracowano w formie tyflografik, audiodeskrypcji oraz filmów.
Sto lat? Dużo, dużo więcej
Czego życzy się obchodzącemu setne urodziny muzeum?
– Wiem, zabrzmi to bardzo banalnie, ale pieniędzy – kończy Leszek Kania. – Chciałbym, abyśmy mogli kontynuować misję, uzupełniać kolekcję, bo pojawią się luki, których nie da się już uzupełnić.