Miejscowość była od lat rajem dla wędkarzy. Odra tętniła tu życiem. Miło było popatrzeć, jakie sztuki rzucały się w rzece. – Wyłowiliśmy je w zapory i poszły do utylizacji – mówi wójt. Wędkarze są załamani. Potrzeba nawet dwudziestu lat, by doczekać się takich sztuk…
Piękne karasie, sumy, szczupaki i wiele innych dużych okazów zebrano w ciągu ostatniego tygodnia z Odry na odcinku w gminie Górzyca na północy województwa lubuskiego. – Zakończyliśmy akcję sprzątania martwych ryb z brzegów rzeki i z jej koryta. Najpierw do pomocy ruszyli wędkarze i wolontariusze. Potem dołączyło wojsko i strażacy – mówi nam Robert Stolarski wójt Górzycy. Tu jak i w innych rejonach wzdłuż Odry obowiązuje obecnie zakaz zbliżania się do rzeki. Przerażająca jest ta cisza w rzece, mówię mieszkańcy okolicznych wsi. Miejscowość liczne odwiedzali wędkarze i turyści. – Teraz taka cisza na tej rzece, że aż przeraża. Śmierdzi tymi sztukami, których już nie dali rady wybrać – mówią ekipie LCI.
Pan Marcin Puczyński wędkuje od dziecka w tym rejonie. Dziś jest wstrząśnięty. – Jesteśmy tu załamani, wstrząśnięci tą całą sytuacją. Wędkuję od małego. Nigdy nie doszło do czegoś takiego, to szok! Wyciągali okazy, których bym być może nigdy nie złapał. Kilkadziesiąt kilogramów. Niechby sobie żyły, rzucały się w tej wodzie. Kiedy znowu pójdziemy na Odrę w poszukiwaniu takich okazów? Chyba jak będę na emeryturze. Tragedia dla tej rzeki – mówi Pan Marcin.
Jak przyznaje wójt, aby odbudować ekosystem rzeki potrzeba lat. – Śnięte ryby miały po 15 – 20 lat – mówi Robert Stolarski. – Ciągle też monitorujemy sytuację jeśli chodzi o wypasające się do niedawna zwierzęta na terenach przy Odrze. Zobaczymy, czy pojawi się martwe ptactwo i dzikie zwierzęta – mówi wójt.
Film i zdjęcia: Tomasz Pawłowski