Spotkanie w Krośnie Odrz. stało pod znakiem podziękowań. Lubuska marszałek Elżbieta Anna Polak, lider PO poseł Waldemar Sługocki, starosta krośnieński i burmistrz tego miasta, dziękowali wędkarzom, strażnikom rybackim, wolontariuszom za walkę z odrzańską katastrofą. Z kolei druga strona dziękowała samorządowcom za wsparcie.
Goście zjechali w poniedziałek do stanicy rybackich strażników właśnie z darami. Myjki ciśnieniowe, maski, rękawice kwasoodporne, podbieraki, wodery, fartuchy… Oprócz tego padła zapowiedź dalszego wsparcia, chociażby w postaci sprzętu pływającego i to wsparcia z innych regionów..
– Może się wydawać, że to musztarda po obiedzie, ale wiem jakie straty ponieśliście podczas tej akcji ratunkowej – mówiła lubuska marszałek. – Nawiasem mówiąc jest nieco tak, jakbyśmy się do tej katastrofy przygotowali. Mniej więcej dwa miesiące temu, na wniosek lubuskiej rady samorządowej, zarząd województwa, widząc problemy powiatów, przeznaczył 6 mln zł, po 500 tys. dla każdego, na zarządzanie kryzysowe. Dzięki temu powiaty mogły natychmiast zareagować na ten kryzys.
Wszystkie ręce na pokład
Elżbieta Anna Polak podkreśliła, że teraz potrzebne jest współdziałanie, gdyż nie można Odry dzielić na kawałki, czy to wojewódzkie, czy też polskie i niemieckie fragmenty. I zapowiedziała podpisanie porozumienia samorządów nadodrzańskich województw, bowiem naszej rzece potrzebna jest teraz staranna diagnoza i na jej podstawie skonstruowana przez fachowców strategia rewitalizacji.
Burmistrz Krosna Marek Cebula apeluje o to, aby nie otrąbić przypadkiem końca walki ze skażeniem Odry, ale i wypomina brak zainteresowania tragedią ze strony chociażby parlamentarzystów, którzy z ziemi krośnieńskiej się wywodzą.
– Nie widzę też poczucia odpowiedzialności za to, że państwo nie zadziałało – dodaje. – Teraz trzeba, przynajmniej w obszarze zapewnienia obywatelom elementarnego bezpieczeństwa zbudować państwo od nowa. Nie ma również sprawnego systemu informacji. A to, że nie widzimy już martwych ryb, nie znaczy wcale, że jest już po katastrofie. To tak nie działa. Nadal nie wiemy co się stało. Jeśli przyczyną tej katastrofy jest słona woda, która dostała się do rzeki i wywołała rozwój alg, to jesteśmy w… ślepym zaułku. Jeżeli to sprawa ludzi możemy wypracować tryb postępowania, który pozwoli przeciwdziałać takim nieszczęściom w przyszłości. Ale jeśli tego nie rozstrzygniemy będziemy musieli przygotować się na to, że takie nieszczęścia będą się powtarzały. Albo zaczniemy szybko działać, albo będziemy tylko powoływać kolejne instytucje centralne…
Zamiatanie pod dywan
Szef zielonogórskich wędkarzy, Mirosław Kamiński podkreśla, że teraz główny ciężar walki przesunął się na północ. W Zachodniopomorskiem wyłowiono około 115 ton martwych ryb i to nie koniec. W okręgu zielonogórskim tych ryb było 25 ton. Jednak to nie znaczy, że mamy spokój. U nas martwe ryby zalegają na dnie i sukcesywnie wypływają. Krośnieński starosta Grzegorz Garczyński apeluje, abyśmy nie pozwolili sprawy odrzańskiej katastrofy zamieść pod dywan.
Czy parlamentarzyści mogą coś zrobić?
– Nie tylko możemy, ale powinniśmy i to robimy – odpowiedział lider lubuskiej PO Waldemar Sługocki. – Posłowie koalicji prowadzą akcję kontroli instytucji publicznych odpowiedzialnych za brak reakcji. Zaczęliśmy od instytucji centralnych oraz od nadodrzańskich urzędów wojewódzkich, inspektoratów ochrony środowiska oraz Wód. Powstaje raport o zaniechaniach, które ustaliliśmy, zarówno tych na szczeblu centralnym, jak i regionalnym. Mamy kilka wniosków, chociażby takich postulujących zmiany prawa. Pamiętam czas, gdy powoływano instytucjonalnego molocha, czyli Wody Polski. Właśnie ta instytucja okazała się jednym z najsłabszych ogniw. Scentralizowana, podległa Warszawie, pozbawiona możliwości szybkiego działania.
Inną słabością jest system pozwoleń wodnoprawnych. Zdaniem posła są one… ślepe. Czyli pozwalają na zrzut wód poprzemysłowych nie dopasowując ich ilości do poziomu wody w rzece. Nie ma również stałego monitoringu w miejscach, gdzie do Odry trafiają potencjalnie niebezpieczne substancje.
– Rządowe centrum bezpieczeństwa nie zareagowało, sztab kryzysowy powstał pod presją mediów i opinii publicznej – kończy poseł Sługocki. – A później? Stała metoda PiS, czyli próba przekierowania odpowiedzialności na kogoś innego i zamiecenie sprawy pod dywan.