Związek Wędkarski ws.Odry: Mamy związane ręce. Nie wiemy nawet, czy zarybiać (WIDEO)

Tragiczny – tak wpływ katastrofy na ekosystem rzeki Odry określili goście LCI. Agnieszka Cackowska i Mateusz Kotowicz z gorzowskiego okręgu Polskiego Związku Wędkarskiego podkreślają, że w rzece zginęło wszystko. Także pożywienie dla ryb. – Wstrzymujemy się z zarybieniem, musimy wiedzieć, czy jest po co to robić – mówi Agnieszka Cackowska. Tymczasem to ustawowy obowiązek związku, za który może być odebrany okręg…

Gorzowski okręg Polskiego Związku Wędkarskiego wydaje rocznie 2 mln zł na zarybianie rzek i jezior, którymi we fragmentach zarządza. Tylko na Odrze w tym roku wydano na ten cel 150 tysięcy złotych. Łącznie związek zarządza terenem około 10 tysięcy hektarów wód. – Katastrofa ekologiczna na Odrze miała wpływ na wszystko. Chodzi o pokarm dla ryb, który zniknął, ilość tlenu. Obserwujemy też, co się będzie działo ze zwierzętami i ptactwem – mówi Mateusz Kotowicz, ichtiolog PZW w Gorzowie Wlkp i dodaje, że wyginęły okazy, które miały nawet po 30 lat. Tylu właśnie lat potrzeba na odbudowę gatunków.

Wędkarze związku pierwsi rzucili się na pomoc rzece gdy były pierwsze śnięte ryby. Tak było na kostrzyńskim i słubickim odcinku rzeki. Centrala PZW nie kryje, że będzie się domagała odszkodowań za każde padłe zwierzę na rzece. – Nie dla nas są te pieniądze, tylko wrócą do rzeki na zarybienie. Wiemy, że będziemy mieć mniej wpływów, mniej osób będzie łowiło. Odra odpada na kilkadziesiąt lat – stwierdza Agnieszka Cackowska.

W programie także komentarz do medialnych doniesień, jakoby związkowi wędkarskiemu miało być odebrane zarządzanie rzekami.

Mówimy również o skutkach suszy na jeziorach i rzekach. – Chodzi o płytsze zbiorniki, a to szybkie natlenianie. Potem może być przyducha, ryby się duszą – mówi ichtiolog.

Więcej w rozmowie na fb Lubuskiego Centrum Informacyjnego.

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content