Adrian Morgowski, lubuski rolnik: Rolnicy są przerażeni, myślą jak przeżyć (WIDEO)

Ceny nawozów, energii, paliw, rosnące raty kredytów, susza - kumulacja problemów polskiego rolnictwa silnie odbije się na cenach żywności.

„Jeśli słyszymy z ust  rządzących, że czegoś nie zabraknie, obawiamy się, że będzie zupełnie odwrotnie” – mówił w Rozmowie Dnia LCI Adrian Morgowski, lubuski rolnik z Klępska. Jakie nastroje panują wśród rolników? Kogo obwiniają za obecną, trudną sytuację w rolnictwie?

Skala problemów z jakimi zmagają się polscy rolnicy w ostatnim czasie jest zatrważająca. Nie jest to dla was łatwy czas.

Ten rok sam w sobie jest bardzo trudnym rokiem dla rolnictwa. Już od początku tego roku borykamy się, począwszy od wiosny, z dużym wzrostem cen nawozów lub brakiem dostępności nawozów. Później mieliśmy ogromne podwyżki oleju napędowego i wzrost stóp procentowych, co też wpływa na opłacalność produkcji. Rolnicy mimo wszystko bardzo dużo inwestują, wspierając się przy tym kredytami, a dzisiaj te kredyty są dla nich coraz droższe.

Lato też raczej nie sprzyjało rolnikom w większej części Polski. Susza znowu dość mocno dała się we znaki.

Tutaj, w województwie lubuskim, kolejny już rok, susza bardzo mocno wpłynęła na spadek plonów i spadek ich jakości. Widzimy dzisiaj, dla przykładu, pola kukurydzy, które nie nadają się nawet do koszenia, bo nie będzie tam żadnych plonów.

Jakby tego było mało, pojawił się kolejny problem. I to z dość niespodziewanej strony. Wstrzymanie produkcji nawozów azotowych przez państwowe podmioty…

Ta informacja bardzo nas zaskoczyła. Wstrzymanie przez Grupę Azoty produkcji nawozów azotowych, w ślad po tym poszły także zakłady Anwilu i w Kędzierzynie, jest katastrofą dla rolników. Azot jest podstawowym budulcem roślin i makroelementem. W momencie kiedy tego azotu nie dostarczymy, możemy zapomnieć o plonach, które zapewnią nam opłacalność. Jeśli tego nie będzie, nie będzie też plonów. Można też pójść krok dalej – nie będzie plonów, to będzie problem z żywnością w następnym sezonie.

Jak w takim razie odbieracie słowa np. ministra rolnictwa, która apeluje o zachowanie spokoju i zapewnia, że na pewno niczego nie zabraknie? Czujecie się uspokojeni?

Jeśli słyszymy z ust  rządzących, że czegoś nie zabraknie, obawiamy się, że będzie zupełnie odwrotnie. Widać to teraz w sytuacji, o której mówi minister Kowalczyk, że tych nawozów nie zabraknie, ale podkreśla jednocześnie, że chodzi o nadchodzącą jesień. Wszyscy rolnicy dobrze wiedzą, że ten nawóz jest nam potrzebny przede wszystkim na wiosnę, bo jesienią stosowanie nawozów azotowych to jest około 20-30 procent tego, czego potrzebujemy w całym sezonie wegetacyjnym. Większość nawozów azotowych stosujemy wiosną, dlatego też, jeżeli słyszymy informację, że na jesień nie zabraknie, to pytanie brzmi: co się wydarzy wiosną?

Jakie alternatywy mają w takim wypadku rolnicy, gdy nawozów brakuje, albo nie opłaca się ich kupować ze względu na zbyt wysoką cenę?

Już ten sezon, który można powiedzieć mamy prawie za sobą, pokazał, że w niektórych uprawach, po prostu przestało się opłacać stosowanie nawozów. W tym momencie rolnicy dywersyfikowali, zmieniali strukturę zasiewów. Przykładem są zasiewy kukurydzy, gdzie wiosną nie było dostępności nawozów, a jak były, to już bardzo drogie i rolnicy, którzy mieli uprawiać kukurydzę przerzucali się na inne rośliny, przy produkcji których nie muszą stosować tak dużo nawozów, albo nie stosowali ich wcale. Dla przykładu mamy w tym roku dużo zasiewów słonecznika, który nie potrzebuje tak obfitego nawożenia jak kukurydza.

Jak rozmawia Pan innymi rolnikami, swoimi kolegami i koleżankami, jakie są obecnie nastroje w waszej grupie?

W ostatnim czasie nie rozmawia się o niczym innym, jak o tych nawozach. Rolnicy są po prostu przerażeni, nie wiedzą co mają zrobić, na jakie rośliny mają się nastawić, czy faktycznie już dzisiaj decydować się na te rośliny, które plonują dużo słabiej, ale nie potrzebują tego nawożenia, aby tylko przeżyć ten rok…

Dotychczas rządzący cieszyli się szerokim wsparciem wśród rolników. Czy w obliczu ostatnich wydarzeń widzi Pan jakieś zmiany w tym aspekcie? PiS straci poparcie polskiej wsi?

Mam nadzieję, że tak, że rolnicy w końcu spojrzą na to z innej strony, bo faktycznie wcześniej spora grupa rolników wspierała tę władzę. Trzeba jednak przyznać, że zmiana nastrojów też już była widoczna przy protestach w sprawie „Piątki Kaczyńskiego”, widzieliśmy co się działo w Warszawie, jakie liczne grupy rolników przyjechały na te protesty. Polski rolnik jest już bardziej świadomy tego jakie decyzje podejmuje władza i jak te decyzje wpływają na jego własne podwórko oraz życie jego i jego rodziny.

Cała rozmowa:

Udostępnij:

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content