“Byłem w wielkim szoku, ale wierzyłem w to”. Opinie po meczu Lechia – Jagiellonia

Sześciu mężczyzn na boisku
Jest trzecia bramka dla Lechii Zielona Góra! Na pierwszym planie jej strzelec Rafał Ostrowski, obok Przemysław Mycan, który zdobył pozostałe dwa gole
Każdy zagrał nawet powyżej swoich umiejętności – ocenia Przemysław Mycan. – Udało się strzelić aż trzy bramki, więc jest kapitalny wynik – dodaje Rafał Ostrowski. – To wielki dzień dla całej lubuskiej piłki – uważa Igor Kurowski. To komentarze piłkarzy Lechii Zielona Góra po zwycięstwie nad Jagiellonią Białystok.

W środę III-ligowa Lechia Zielona Góra pokonała u siebie ekstraklasową Jagiellonię Białystok 3:1 w meczu 1/16 finału Pucharu Polski. Po trafieniach Przemysława Mycana w 9 i 33 minucie prowadziliśmy 2:0. W międzyczasie rywale nie wykorzystali rzutu karnego, ale w 45 minucie Bartłomiej Wdowik zdobył “bramkę do szatni”. Tuż po przerwie, w 47 minucie, Rafał Ostrowski ustalił wynik spotkania na 3:1 i sensacja stała się faktem. Relację i zdjęcia z pucharowego pojedynku znajdziesz TUTAJ).

Przemysław Mycan: Nawet jak nie było sił, to nadganialiśmy ambicją

– Chcieliśmy zagrać to, co trenujemy, co staramy się grać w lidze. I to przyniosło efekty, te bramki nie były przypadkowe. Strzelić trzy bramki drużynie z ekstraklasy, gdzie skład był naprawdę złożony z zawodników, których nieraz możemy tylko w telewizji pooglądać… – Przemysław Mycan był pod wrażeniem. – Myślę, że graliśmy jak równy z równym. Wiadomo, to jest tylko jeden mecz, ale zgadzam się, że z boiska też nie było czuć takiej różnicy.

– Staraliśmy się grać cały czas wysoko, bo już nieraz dostaliśmy nauczkę, że po strzelonej pierwszej bramce nie dowoziliśmy zwycięstwa, więc to była kwestia taktyki, żeby cały czas bronić, ale do przodu. Wiadomo, że są takie momenty, że się cofamy całą drużyną, ale chcemy, żeby to trwało jak najkrócej i żeby znowu przejść chociaż na chwilę do ataku.

– Powiem szczerze, że czułem się zmęczony od 70 minuty. Później kontuzja [Volodymyra Shveda – red.], nie mieliśmy już zmian, więc końcówka była ciężka – przyznał napastnik Lechii. – Ale wiadomo, to był jeden mecz, przyjechała drużyna z ekstraklasy, więc każdy zagrał nawet powyżej swoich umiejętności. Nawet jak nie było sił, to nadganialiśmy ambicją i tę różnicę klas staraliśmy się zatrzeć.

– Nie mogę powiedzieć, że to była tylko sfera marzeń, bo ciężko na to pracowaliśmy. Tutaj nie było przypadku. Trochę szczęścia było, bo drużyna przeciwna miała poprzeczkę chyba, słupek, ale z przebiegu meczu nie można powiedzieć, że to było przypadkowe zwycięstwo. Ja się czuję bardzo dobrze. Po to się trenuje, żeby choć na jakiś czas taki fajny mecz zagrać.

Chyba to był mój najlepszy mecz w Lechii Zielona Góra, tym bardziej dodając klasę przeciwnika – ocenił Przemysław Mycan, który strzelił Jagiellonii Białystok dwie bramki

– W lidze nie wygląda to już tak kolorowo, bo to była jego pierwsza asysta do mnie. Spodziewałem się, że będzie mnie częściej obsługiwał – uśmiechnął się Mycan, mówiąc o pierwszym golu i podaniu od Sebastiana Górskiego. – Ale chyba nie zamieniłbym tej bramki na żadną inną w lidze. Fajnie, że dzisiaj akurat udała się taka akcja, którą trenujemy na co dzień. Piłka do boku, wrzutka – tak to miało wyglądać.

W 17 minucie Jagiellonia miała rzut karny, odgwizdany po faulu właśnie napastnika Lechii. Jak z jego perspektywy wyglądała ta sytuacja? – Wiadomo, jest VAR, więc sędziowie na pewno mieli rację – stwierdził. – Ja widziałem na początku rękę, trochę się zawiesiłem, chwilowy brak koncentracji, delikatnie smyrnąłem zawodnika drużyny przeciwnej i nic innego chyba sędziom po wideoanalizie nie zostało, tylko pokazać karnego.

W przerwie, po golu do szatni, zawodnicy Lechii usłyszeli od trenera Andrzeja Sawickiego… – Żebyśmy się nie cofali. Wiedzieliśmy, że jak się cofniemy od początku, to ciężko będzie to dowieźć – relacjonował Mycan. – Udało się szybko strzelić bramkę. To, co sobie założyliśmy – cały czas bronić do przodu i walczyć o trzecią bramkę.

Przy stanie 3:1 zrobiło się niebezpiecznie, kiedy Jagiellonia zamknęła nas na własnej połowie i była bliska zdobycia gola kontaktowego. – Tak, było czuć ten moment. Ale graliśmy z ekstraklasą, to spodziewaliśmy się, że będzie taki moment, że przez chwilę raczej to przeciwnik będzie dominował – i tak było. Na to też byliśmy przygotowani i cały czas myśleliśmy o tym, żeby nawet po takim słabszym chwilowym okresie gry grać swoje – zapewnił napastnik Mycan.

Rafał Ostrowski: Cieszę się, że mogę pomóc drużynie i bramkę dedykuję sobie

– Taki był plan. Mówiliśmy, że chcemy ten mecz wygrać, mieliśmy swój plan i go zrealizowaliśmy – skomentował Rafał Ostrowski. – Cieszymy się bardzo. Jest trochę euforii, więc trzeba się zregenerować i już powoli myśleć o następnym meczu.

– Dobrze weszliśmy w mecz i plan był realizowany od samego początku. Wiedzieliśmy, że żeby przejść dzisiaj, musimy strzelić bramkę, przynajmniej jedną. Udało się strzelić aż trzy, więc jest kapitalny wynik.

Czy po golu kontaktowym dla Jagiellonii w 45 minucie były jakieś nerwy? – Wiadomo, troszeczkę tak. Ale powiedzieliśmy sobie w szatni – z całym szacunkiem, gramy z drużyną z ekstraklasy i jakbyśmy tu nie stracili bramki, tobyśmy chyba zwariowali… Więc powiedzieliśmy sobie – spokojnie, gramy z mocnym zespołem, trzeba wyjść na drugą połowę z takim samym zaangażowaniem jak w pierwszą. I akurat się udało strzelić bramkę na 3:1, więc super – skwitował skromnie obrońca Lechii, który był autorem tego gola w 47 minucie.

– Robię, co mogę. Cieszę się, że mogę pomóc drużynie i tę bramkę dedykuję sobie – za ten cały wkład, wyrzeczenia przez tyle lat, żeby się znaleźć w tym miejscu i móc pomóc drużynie.

I jeszcze słowo o fragmencie wyraźnej przewagi i naporu Jagiellonii w drugiej połowie. – Dziwne by było, gdyby nie przycisnęli… – zauważył Ostrowski. – Aczkolwiek mądrze się broniliśmy, konsekwentnie i prawda jest taka, że nawet jak przejęliśmy piłkę, to utrzymywaliśmy się na połowie rywala, co dawało nam czas, żeby odpocząć, zorganizować się, więc wszystko zgodnie z planem.

Igor Kurowski: Byłem w wielkim szoku, ale wierzyłem w to

– To wielki dzień nie tylko dla Zielonej Góry, ale dla całej lubuskiej piłki, bo wyeliminowujemy zespół z ekstraklasy i nic, tylko się cieszyć – podkreślił 18-letni obrońca Igor Kurowski. – Powiem szczerze, że odczułem różnicę nawet w kontekście meczu z Podbeskidziem Bielsko-Biała [I-ligowy zespół, który Lechia pokonała w poprzedniej rundzie Pucharu Polski – red.]. Tu jeszcze większa jakość była po stronie przeciwnej. Wydaje mi się, że gra była jeszcze szybsza, mocniejsza, bardziej fizyczna. I może ranga meczu zrobiła swoje, że byliśmy troszeczkę sparaliżowani. I nie do końca zgodzę się z tym, że jestem zadowolony ze swojego występu.

18-letni Igor Kurowski (z prawej) zagrał bardzo dojrzale w obronie, ale próbował też pokazać się w ataku

Jak zareagował młody zawodnik, gdy Lechia objęła prowadzenie, a później podwyższyła na 2:0? – Powiem szczerze, że byłem w wielkim szoku, ale wierzyłem w to. Wierzyliśmy w to od początku, że się da i jak widać, udało się. Wszyscy się cieszymy – zaznaczył Kurowski. – Już niejednokrotnie w III lidze mieliśmy takie mecze, gdzie wychodziliśmy na drugą połowę i totalnie ją przespaliśmy. I założenia były jasne, żeby jeszcze wyjść od początku mocno i zaznaczyliśmy to bramką na 3:1. I wydaje mi się, że spompowaliśmy ten balonik, który Jagiellonia napompowała bramką na 1:2.

Teraz Legia Warszawa, Lech Poznań, a może Raków Częstochowa…

Pozostałe mecze 1/16 finału Pucharu Polski odbędą się 18-20 października. Kolejna runda została zaplanowana na 9 listopada. Kogo Lechia chciałaby wylosować w 1/8?

Mycan: – Nie wiem, kto awansuje, ale zawsze mierzymy jak najwyżej. Kibicom i na pewno nam zawodnikom marzy się Legia Warszawa czy Lech Poznań.

Kurowski: – Chciałbym Raków Częstochowa, a co będzie – zobaczymy.

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content