Zakola i meandry. Minus cztery (FELIETON)

Mężczyzna przy stoliku
Śmieszni ci Amerykanie. Wystarczyło, żeby skorzystali z tego, jak w takich sytuacjach potrafią działać choćby w naszym Sejmie - pisze Andrzej Flügel
Amerykanie są jednak niepraktyczni i powinni brać przykład z naszej „ulepszonej” przez obecnie rządzącą partię demokracji. U nas marszałek po prostu zarządziłaby reasumpcję głosowania i już – pisze Andrzej Flügel w felietonie „Zakola i meandry”.

Pan Bogdan, patrząc na zimową scenerię za oknem i słuchając komunikatów o trudnej sytuacji na drogach, przypomniał sobie dowcip z czasów głębokiego PRL: Tu nie trzeba Bundeswehry, bo wystarczy minus cztery.

Wówczas, mimo iż zimy były surowsze, jakieś gwałtowniejsze opady i zamiecie paraliżowały kraj, a do dziś wielu uważa, że słynna zima stulecia z przełomu 1978 i 1979 roku w jakiś sposób przyczyniła się do upadku Gierka i jego ekipy, odsłaniając słabość i bezradność kraju wobec klęski żywiołowej.

Dziś mamy lepsze systemy, o niebo doskonalsze wyposażenie techniczne, jeździmy samochodami z nowoczesnymi systemami hamowania i z zimowymi oponami, o których wtedy jeszcze nikt nie słyszał, a mimo to dalej, jeśli tylko spadnie kilkanaście centymetrów śniegu, słyszymy komunikaty o nieprzejezdnych drogach, korytarzach szpitalnych pełnych ludzi z połamaniami, którzy mimo ślizgawicy dzielnie próbowali dostać się do pracy, wypadkach, braku prądu z uwagi na zerwane pod ciężarem śniegu linie energetyczne i jeszcze kilku innych plagach.

Pan Bogdan przekonał się o tym osobiście, kiedy wybrał się z żoną na mały spacer w „pięknych okolicznościach przyrody”. Po prostu ścieżka spacerowa blisko jego domu przypominała lodową rynnę. Przedzierając się przez nią, pomyślał, że ten stary dowcip z PRL, mimo że zmieniły się okoliczności i układy polityczne, ciągle ma w sobie jednak jakąś racjonalność.

Kiedy jednak wrócił do domu szczęśliwie, bez jednej wywrotki, zobaczył to, co śnieżyce wyczyniały w USA, jak sparaliżowały połowę kraju, pomyślał, że jednak siły natury są ponad i nie oprze się im żaden system polityczny, żadna, nawet sprawna, władza i organizacja.

Śnieżyca śnieżycą, ale z drugiej strony tacy Amerykanie są jednak niepraktyczni i powinni brać przykład z naszej „ulepszonej” przez obecnie rządzącą partię demokracji. Ostatnio w ich izbie reprezentantów nie wybrano w pierwszym głosowaniu na spikera absolutnego faworyta, co zdarzyło się pierwszy raz od 1923 roku. Rozgorzała w związku z tym niemal ogólnoświatowa dyskusja. Śmieszni ci Amerykanie. Wystarczyło, żeby skorzystali z tego, jak w takich sytuacjach potrafią działać choćby w naszym Sejmie. U nas marszałek po prostu zarządziłaby reasumpcję głosowania i już.

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Ostatni sejmik tej kadencji (FOTO)

Ważniejszymi punktami ostatniego posiedzenie lubuskiego sejmiku kończącej się kadencji było z pewnością odwołanie i powołanie skarbnika województwa. Alicja Woźniak i Tomasz Wojciechowski, za zgodą rady,

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content