Zakola i meandry. Lis i kury (FELIETON)

Mężczyzna przy stoliku
Czy oni nie dostrzegają kabaretu, jaki sami tworzą? A może dostrzegają, ale tak jak ich szef i jego akolici mają to gdzieś? – zastanawia się Andrzej Flügel
Redaktor naczelny jednej z gazet regionalnych, która pod jego rządami stała się tubą władzy, a on nie dziennikarzem, ale funkcjonariuszem partii wykonującym jej medialne zlecenia, prowadzi szkolenie w zakresie dezinformacji dziennikarskiej! Coś pięknego… – pisze Andrzej Flügel w felietonie „Zakola i meandry”.

Pan Bogdan już niczemu się nie dziwi. Jednak coraz to nowe numery władzy odnotowuje z zaskoczeniem, bo wydawało mu się, że mimo różnych akcji łamania konstytucji, kłamstw, dojenia państwowej kasy przez swoich, prezentowanych szczytów obłudy i hipokryzji oni też mieli jakąś czerwoną linię, której nie przekroczą. Jak się okazuje, przekraczają ją ochoczo. Idą na rympał, wchodzą z drzwiami razem z futryną, nie obcyndalają się. Przestali już tłumaczyć się ze swoich działań. Wcześniej jeszcze usiłowali to robić, ale teraz jadą bez trzymanki, z drwiącym uśmiechem na ustach i pytaniem: No i co nam zrobicie?

Przykładów jest mnóstwo – zarówno gdzieś na szczytach, także niżej i zupełnie nisko. Oto prezes Jarosław, który na ustach ma ciągle praworządność, przegrywa proces o zniesławienie i postanawia nie przeprosić mimo nakazu sądowego. W związku z tym sąd nakłada na niego obowiązek zapłaty rzeczywiście wielkiej sumy. I co? Nic. Na jego polecenie partia zmienia Kodeks postępowania cywilnego i kara kurczy się do bardzo małych rozmiarów, a przeprosiny zamieszczone mają być nie w prasie, tylko w monitorze sądowym.

W komisji sejmowej trwa dyskusja nad ustawą o wiatrakach, które są źródłem energii, a z którymi PiS, nie wiedzieć czemu, walczy niczym słynny Don Kichot. Ministerstwo proponuje, żeby odległość od domostw wynosiła 500 metrów, na co jest powszechna zgoda. Jednak tuz intelektu partii rządzącej widać dostał polecenie z centrali i na kartce, ku zaskoczeniu także swoich, gryzmoli 750 metrów. I koniec dyskusji. Tak ma być, to wykładnia i polecenie. Po chwili zaskoczenia posłowie i pani minister mówią: To świetny pomysł! Zgadzamy się! Jesteśmy za! Czy coś takiego ma jeszcze coś wspólnego z demokracją?

Albo inny piękny kawałek. Redaktor naczelny jednej z gazet regionalnych, która pod jego rządami stała się tubą władzy, a on nie dziennikarzem, ale funkcjonariuszem partii wykonującym jej medialne zlecenia, prowadzi szkolenie w zakresie dezinformacji dziennikarskiej! To tak, jakby lis przybył do kurnika i przeprowadził kurom wykład, jak wystrzegać się lisów.

Czy oni nie dostrzegają kabaretu, jaki sami tworzą? A może dostrzegają, ale tak jak ich szef i jego akolici mają to gdzieś?

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Ostatni sejmik tej kadencji (FOTO)

Ważniejszymi punktami ostatniego posiedzenie lubuskiego sejmiku kończącej się kadencji było z pewnością odwołanie i powołanie skarbnika województwa. Alicja Woźniak i Tomasz Wojciechowski, za zgodą rady,

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content