Uchodźcy wojenni muszą dopłacać do pobytu, bo przepisy się zmieniły (WIDEO)

Pani Halina uciekając przed wojną przyjechała jako pierwsza do hotelu Mieszko w Gorzowie Wlkp. Była wtedy w ciąży.
Te osoby stoją w recepcji łzy im ciekną, bo jak mają zapłacić, jak nie mają tych pieniędzy, a z ustawy wynika, że muszą zapłacić – tak o sytuacji niektórych uchodźców mieszkających w hotelu Mieszko w Gorzowie Wlkp. mówi jego właściciel. W marcu zmieniły się przepisy dotyczące zasad udzielania pomocy przez wojewodów, samorządy i inne instytucje publiczne w miejscach zbiorowego zakwaterowania.

Hotel Mieszko w Gorzowie Wlkp. stał się przez ten rok dla uchodźców wojennych  drugim domem. Halina Stoliar przyjechała tu jako pierwsza. Z dwójką dzieci, w zaawansowanej trzeciej ciąży zabrała ze sobą co mogła i uciekła przed wojną.

Tam nigdzie nie jest bezpiecznie

 – Niedawno narodziła się nam córeczka Viktoria. W hotelu narodziły się dwie dziewczynki, w jeden dzień i obie maja na imię Victoria. Teraz tam jest w miarę normalnie, z tym że wciąż latają samoloty nad głowami i jeszcze nie do końca jest bezpiecznie. Myślę, że w moich stronach jest jeszcze do czego wracać, ale nie jest bezpiecznie. Słyszałam o nowych przepisach, że mamy sami płacić za pobyt. Ale ja mam córeczkę, która nie ma jeszcze roku to na szczęście jeszcze nie będę musiała płacić. Tylko mój mąż ma obowiązek płacić. Ciężko o pracę, mąż nie ma trzech palców w prawej ręce. Raz ma pracę raz nie ma. Jest trudno. W Gorzowie trudno o taką pracę, co by można było zapłacić za pobyt i dziecku coś kupić, jedzenie, pampersy. Z trójką dzieci jest naprawdę ciężko. Tutaj w hotelu dają nam jedzenie. Nowe przepisy mówią, że sama matka z trójką dzieci płacić nie będzie. Inna sytuacja jak jest mąż, to wszystko trochę zagmatwane – mówi Pani Halina.

Hotel  Mieszko w Gorzowie Wlkp. otworzył swoje drzwi dla uchodźców wojennych 27 lutego ubiegłego roku. Przez ten rok przewinęło się tu około 850 osób. Do miesiąca lutego było 410. – W tej chwili jest około 40 osób mniej właśnie z uwagi na tą nową ustawę. Część osób ze względu na to, że musiało płacić wyjechało do swoich rodzin, wyjechało do innych krajów, część powróciła do Ukrainy. Sytuacja się zmieniła – mówi właściciel hotelu Les Gondor.

Anna Serediuk wychowuje dwójkę dzieci, córeczka ma dopiero kilka miesięcy. Mąż jest niepełnosprawny i jak mówi teraz ciężko o pracę dla takich osób w Gorzowie Wlkp. – Na granicy byliśmy 28 lutego w zeszłym roku, a do hotelu trafiliśmy 6 marca. To jest już rok jak jestem w tym hotelu. Tam u nas w Stanisławowie rakiety wciąż latają nad budynkami, niedaleko jest lotnisko wojskowe. Nie można powiedzieć, że jest bezpiecznie w tej części Ukrainy. Rakiety latają  i nie wiesz czy ona spadnie tutaj czy przeleci tam do celu. Nie ma spokoju i żeby było całkiem bezpiecznie dla dzieci. Jak przyjechaliśmy do Gorzowa to był tylko synek, ja byłam w ciąży – wspomina Pani Anna. -Tutaj w hotelu żyje się dobrze, jest jedzenie i jest ciepło. Jest bezpiecznie. Jeśli chodzi o kontakt z tymi co zostali to tam ciągle strach. U męża w rodzinie młody mężczyzna zmarł na wojnie, żona została z trójką dzieci – mówi Anna.

Pobyt po nowemu

Na wieści o nowych przepisach odpowiada – Nas nie dotyczą jak na razie. Mam dziecko sześciomiesięczne, a do  roku nie muszę płacić. W rodzinie (mąż) jest niepełnosprawny ma I grupę potwierdzoną w Polsce. Dlatego to nas jeszcze nie dotyczy. Jest problem dla tych mam, które mają dzieci na przykład rok i trzy miesiące i nie mogą odprawić ich do przedszkola, bo nie ma miejsca albo chore. Wtedy o pracy nie może być mowy. To jest problem. Dlatego dużo mam wraca jak nie do domu to do innych ludzi, bliżej granicy. Kto nie ma możliwości płacić wyjeżdża – mówi Pani Anna.

Zasady udzielania pomocy przez wojewodów i samorządy zmieniła ostatnia nowelizacja ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy. Nowe przepisy przewidują, że taka pomoc będzie udzielana co do zasady przez okres do 120 dni od pierwszego przyjazdu uchodźcy do Polski. Po tym terminie uchodźca, nienależący do grup szczególnie wrażliwych, aby otrzymać taką pomoc, będzie musiał z góry pokryć część jej kosztów, a także mieć nadany numer PESEL. Od 1 marca, obywatele Ukrainy, którzy są w Polsce ponad 120 dni, mogą pozostawać w miejscach zbiorowego zakwaterowania, jeśli pokryją 50 procent kosztów utrzymania (nie więcej niż 40 zł dziennie). Z kolei od maja obywatele Ukrainy, którzy będą w Polsce ponad 180 dni, otrzymają taką pomoc, jeśli opłacą 75 procent jej kosztów (nie więcej niż 60 zł dziennie).

Pomoc w takich miejscach nie będzie ograniczana w przypadku osób z grup szczególnie wrażliwych. Po 120 dniach od ich przyjazdu do Polski pomoc będzie kontynuowana bez opłat. Mowa o osobach niepełnosprawnych i ich opiekunach, dzieciach, osobach w wieku emerytalnym, kobietach w ciąży, osobach wychowujących dziecko do 12. miesiąca życia, opiekunach co najmniej trojga dzieci, a także osobach w trudnej sytuacji, uniemożliwiającej im udział w kosztach (sytuację oceni wojewoda lub podmiot zapewniający pomoc).

Kto płaci i ile?

-Takich osób na 31 grudnia w miejscach zborowego zakwaterowania było 3030, natomiast na chwilę obecna jest ich 2613, czyli 15% mniej. W tej chwili jesteśmy zawalani wnioskami o pomoc osób, które mają kłopot z płaceniem i nie są objęte tymi wyłączeniami w ustawie. Mają oni możliwość złożenia wniosku do wojewody z powodu trudnej sytuacji w jakiej się znajdują. Na przykład osoby zarejestrowane w Urzędzie Pracy, które poszukują pracy są aktywne ale nie mogą jej znaleźć to trudno wymagać od nich płacenia. W takich wypadkach wojewoda może zgodzić się na zwolnienie z ponoszenia kosztów.
Osoby muszą wypełnić wniosek 6 czy 7 stron i bardzo dokładnie opisać swoją sytuację, jakie dochody mają, dlaczego się starają o takie zwolnienie. Każdy wniosek jest indywidualnie rozpatrywany przez zespół powołany przez wojewodę. W hotelu Mieszko z pieniędzy podatników jest to 70 złotych dziennie za osobę. Osoba która jest w stanie sama sobie poradzić musi zapłacić 35 zł. natomiast ustawa reguluje gdyby stawka dzienna byłaby na poziomie 100 zł to taka osoba nie może płacić więcej niż 40 zł. W zależności od miesiąca taka osoba musi dopłacić około 1000 – 1100 zł miesięcznie do swojego pobytu – mówił w wywiadzie dla Radia Gorzów Waldemar Gredka, dyrektor Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego.

Pełnomocnik rządu ds. uchodźców wojennych z Ukrainy, wiceszef MSWiA Paweł Szefernaker podczas prac nad nowelizacją przepisów podkreślał, że celem tego rozwiązania jest aktywizacja uchodźców. “Nikomu nie zależy na tym, aby te regulacje pozbawiły kogokolwiek dachu nad głową. Te regulacje mają charakter motywacyjny” – tłumaczył.

– Sama ta ustawa stawia wiele pytań. Kto powinien, a kto nie powinien płacić. Tak zawsze jest z przepisami. Ktoś je wymyśla, a życie później je weryfikuje i powstaje cała masa pytań. Staramy się to w jakiś sposób rozwiązać, konsultujemy się z wojewodą i jego urzędnikami. Tłumaczymy sobie jak, kto i kiedy musi płacić. Pozostaje wiele pytań co do osób, które pracują i zarabiają 1000 czy ileś złotych, czy na pół etatu. Co z tymi osobami? Jeżeli zarobi ktoś 1500 złotych, a trzeba 1200 zapłacić to się mówi, że ma zapłacić za swój pobyt. Czy to jest słuszne, czy nie to nie mnie oceniać. Patrząc na to wszystko, obserwując tych ludzi i żyjąc z nimi, bo przeszło rok czasu jesteśmy tu razem, znam ich problemy i uważam, że skoro Polska zdecydowała się od pierwszych dni pomagać w tragedii, cierpieniu, w traumach, to nie należy przestawać – mówi Les Gondor. W rozmowie z Naszą Lubuską właściciel hotelu Mieszko w Gorzowie Wlkp. opisuje też, kto wyjeżdża z powodu przepisów. – To są rodziny, rodzice nie pracujący. Co innego, jak część z nich ma pracę. Pracują normalnie tak jak każdy z nas, poukładało się im w życiu. Mają już jakiś cel. Szukają mieszkań, usamodzielniają się. To już jest ten temat załatwiony. Ta część osób już wie co robić i jest zdecydowana. Natomiast te osoby, które niewiedzą, nie mają tej decyzji czy wracać czy nie wracać i do czego wracać,  co z sobą zrobić czekają na koniec wojny. To też nie jest takie proste jak się ma dwoje dzieci. Przy dwójce dzieci to nie jest też łatwo szukać pracy, a jak się znajdzie to gdzie to dziecko zostawić? Naprawdę te osoby stoją w recepcji łzy mi ciekną za oczy jak ona ma zapłacić jak ona nie ma tych pieniędzy, a z ustawy wynika, że musi zapłacić. Mówi: Skąd ja mam wziąć? No i co mamy zrobić? Na zostawiamy te osoby, niech mieszkają, bo przecież ich nie wygonie. Rok czasu tu mieszkała i co nagle przepis wyszedł musimy powiedzieć, że zamykamy drzwi przed tymi osobami? No tak robić nie można – mówi Les Gondor.

Daria Lukianova z Fundacji Integracji i Rozwoju Cudzoziemców w Polsce przyznaje, że cały czas dostają informacje od uchodźców w sprawie tych przepisów.- Są rodziny, które nie mają szansy się utrzymać jeśli muszą opłacać pobyt. Mówimy o samotnych matkach wychowujących dzieci. Rozumiem, że polskie matki też czasami wychowują dzieci samotnie. Tylko one często mają możliwość żeby babcia albo ktoś z rodziny, znajomych się zaopiekował. Tu u nas dziewczyny są bez rodzin i nie ma takiej możliwości. Dlatego połowa z nich decyduje się wyjechać z powrotem na Ukrainę. Druga część imigrantów wie, że to jest naturalne, przez rok była pomoc, a teraz należy pokrywać koszty. Wiem, że wielu z nich już nie mieszka w takich społecznych ośrodkach, tylko sami wynajmują mieszkania i jakoś sobie  radzą. Sytuacje są różne, bardzo indywidualne. Nie możemy mówić, że wszyscy chcą tu siedzieć za darmo. Nie, tak nie jest. Są jednak przypadki, kiedy naprawdę te nowe przepisy wymuszają powrót na Ukrainę, to nadal nie jest bezpieczne, bo nie wiadomo kiedy twój dzień, może być ostatni – mówi Daria.

W centrach zbiorowego zakwaterowania w różnych regionach Polski od początku agresji Rosji na Ukrainę zatrzymało się w sumie pół miliona osób. Dziś mieszka w nich ok. 80 tys. osób – szacują ogólnopolskie media.

Zapraszamy do obejrzenia materiału wideo:

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content