Piłkarze Lechii Zielona Góra w sobotę na własnym boisku zremisowali ze Śląskiem Wrocław 2:2. To pierwsza zdobycz punktowa naszego zespołu w rozgrywkach Centralnej Ligi Juniorów U-15. Na listę strzelców wpisali się: Maksymilian Momot i Antoni Klecha.
Kilka dni temu, na inaugurację sezonu CLJ U-15, Lechia przegrała na wyjeździe z Górnikiem Zabrze 1:2. Tymczasem w sobotę (18 marca) młodzi piłkarze z Zielonej Góry cieszyli się z pierwszego punktu, choć równie dobrze mogli zgarnąć całą pulę.
Maksymilian Momot, Antoni Klecha i Lechia remisuje
Zaczęło się źle, nawet bardzo źle. Już w 7 minucie Śląsk objął prowadzenie po akcji lewą stroną boiska, dośrodkowaniu i strzale Lenarda Szczygła. Lechia mogła szybko odpowiedzieć, ale Hubert Smyrak w sytuacji sam na sam nie trafił w bramkę.
W 20 minucie goście z Wrocławia podwyższyli na 2:0, po raz kolejny za sprawą Szczygła. Zielonogórzanie nie zamierzali jednak zwieszać głów. 18 minut później Maksymilian Momot zdecydował się na ni to strzał, ni to dośrodkowanie, ale piłka ugrzęzła w siatce!
Po przerwie Śląsk nie kwapił się do prowadzenia gry, co skwapliwie wykorzystała Lechia. W 61 minucie Momot świetnie przedarł się prawą stroną boiska, dośrodkował wprost na głowę Antoniego Klechy, który pięknym strzałem wyrównał na 2:2.
W końcówce zielonogórzanie mogli jeszcze przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Szans nie wykorzystali jednak: Klecha, Bartłomiej Różycki i Smyrak.
Hubert Więckowski: Wielki szacunek dla chłopaków
– Myślę, że zagraliśmy bardzo dobrze, na pewno drugą połowę też – ocenił Maksymilian Momot. – Całe spotkanie było lepsze niż w Zabrzu. Jesteśmy zadowoleni z tego punktu. Przy pierwszej bramce chciałem dośrodkować… Bardziej niż zdobyta bramka ucieszyła mnie asysta – na 2:2, na jeden punkt, ważna.
– Śląsk – lider, bardzo dobry zespół, rundę jesienną zakończył na pierwszym miejscu – podkreślił Hubert Więckowski, trener Lechii. – Natomiast z przebiegu meczu, czy bylibyśmy szczęśliwi, to chyba niekoniecznie. Mieliśmy swoje sytuacje, żeby ten mecz zakończył się naszym zwycięstwem. I wielki szacunek dla chłopaków, że tak dzisiaj to wyglądało.
– Stracone bramki wynikały z naszych błędów i braku koncentracji – dodał trener Więckowski. – To nie były bramki stracone po fajnych, składnych akcjach. To były dwa auty. Musimy jak najszybciej poprawić organizację w grze obronnej. Natomiast reakcja zespołu taka, jak w Zabrzu, rzucamy się do odrabiania strat.
Antoni Klecha: Mamo, tato – kocham was!
– Mogliśmy zakończyć ten mecz. Ja też miałem sytuację, ale niestety, piłka odbiła się nie tak, jak chciałem – analizował Antoni Klecha. – Ale remis jest naprawdę bardzo zadowalający. No kurde, naprawdę, jak strzeliłem tę bramkę, emocje mnie puściły, aż mi łzy poleciały… Bo poprzedni mecz w Zabrzu mi w ogóle nie wyszedł i od trenera asystenta [Grzegorza Dacewicza – red.] dostałem wyzwanie, że muszę strzelić bramkę. No i aż mi łzy poleciały, pobiegłem do niego i naprawdę bardzo się cieszę, że udało mi się strzelić.
Mówiąc, że “poprzedni mecz nie wyszedł”, Antoni miał na myśli swój występ w Zabrzu, gdzie w kilka minut zarobił dwie żółte i w konsekwencji czerwoną kartkę. W sobotę miał jednak ważne przesłanie. – Dziękuję, mamo i tato, że jesteście ze mną w tym ciężkim czasie, który przede mną był. Kocham was! – oświadczył.
Fotogaleria z meczu Lechia Zielona Góra – Śląsk Wrocław