– Czuję rozgoryczenie. Klub prezydenta zawłaszczył ten temat. Gdyby nie sześć lat opóźnienia, mielibyśmy 300 nowych mieszkańców Zielonej Góry – mówił radny Tomasz Nesterowicz podczas dzisiejszej konferencji Nowej Lewicy. Działacze partii przypomnieli, że finansowania in vitro w mieście chcieli już w 2017.
Koferencja goni konferencję. Wczoraj pod zielonogórskim urzędem miasta zebrała się grupa społeczników i miejskich radnych PO (pisaliśmy o tym TUTAJ). Dziś, w tym samym miejscu pojawili się lokalni działacze Nowej Lewicy.
Powód dla obu grup był ten sam: 27 marca na stronach BIP urzędu miasta pojawiło się zapytanie ofertowe na wykonanie programu in vitro na lata 2024-27. To z jednej strony radość dla mieszkańców od lat zabiegających o takie rozwiązanie, z drugiej jednak nagła decyzja prezydenta Janusza Kubickiego postrzegana jest jako efekt nacisków społecznych, kampanii wyborczej i zwykłego koniunkturalizmu.
Lewica swoją konferencją chciała przypomnieć, że ich starania o finansowanie in vitro w Zielonej Górze sięgają jeszcze roku 2017.
Sto podpisów na godzinę
– Cała prawda o in vitro – zaczął Radosław Brodzik. – Pozwólcie, że ci którzy złożyli ten projekt jeszcze w 2017 roku wreszcie zabiorą głos. Bo w całej tej awanturze i upolitycznieniu tego projektu okazuje się, że cała idea zostaje wypaczona i zapominamy, co kto zrobił i co kto powinien zrobić – mówił.
I przypomniał, że w 2017 roku Tomasz Nesterowicz złożył taki projekt uchwały do rady miasta. – Żaden radny nie podpisał projektu – komentował.
– W 2018 roku Nowa Lewica wspólnie ze Stowarzyszeniem „BABA”, w związku z brakiem zainteresowania w radzie, postanowiła zrobić jedną, bardzo ważną rzecz – wyjść naprzeciw zielonogórzanom i złożyć projekt obywatelski. Sto podpisów na godzinę! – opowiadał Brodzik. Ostatecznie projekt poparło 1200 osób.
Jednak dokumenty leżały dalej. – W 2021 roku społecznicy, radni miasta z Nowej Lewicy, Platformy Obywatelskiej i klubu prezydenta zapowiadają wspólny projekt in vitro. Jest zgoda ponad podziałami. No i co? I w 2023, nie wiadomo skąd i jak, klub radnych prezydenta zapowiada swoje działania – komentował
– Upolityczniono ten program. Klub prezydencki zebrał się i postanowił ogłosić, że będzie wdrażał taki program. A dlaczego nie zaproszono wszystkich tych, którzy uczestniczyli w przygotowywaniu tego programu? Dlaczego jeden klub zawłaszcza temat? Przecież jest gotowy projekt uchwały! – dziwił się Brodzik.
– Dlaczego polityka znów wkracza do rady miasta? Przecież umawialiśmy się, że ten program jest ponad podziałami. To teraz będziemy zdradzać się nawzajem? Ten program miał nas połączyć – skwitował.
Widzę też pozytyw. Rządy PiS się kończą
Głos zabrał też Nesterowicz. – Ta sytuacja niestety nie jest efektem tego, że ktoś przemyślał temat i uznał, że to potrzebny program. To bardziej efekt cynicznej kalkulacji politycznej – mówił podkreślając, że ostatnie wydarzenia pokazują, jak proste w praktyce jest uruchomienie programu. – Bez żadnych problemów, kłopotów natury formalno-prawnej, można było się spotkać i powiedzieć „wprowadzamy”. Dlaczego nie mogło się to zadziać sześć lat temu? – pytał.
Radny podkreślał, że sześcioletnie opóźnienie spowodowało, że z przyczyn politycznych w Zielonej Górze nie pojawiło się 300 nowych mieszkańców. Każdego roku bowiem program miał objąć ok. 50 par.
– Czuję rozgoryczenie – skwitował Nesterowicz.
Radny wspomniał też jednak o pozytywnie całej sytuacji. – Zazwyczaj jak prezydent Kubicki zmienia stronę, z którą współpracuję oznacza to, że jego poprzedni sojusznik jest w fazie spadkowej. Jako że dotychczas prezydent Kubicki blisko współpracował z PiS, a teraz jednego dnia wprowadza in vitro oraz nawiązuje współpracę z PSL i Hołownią, należy potraktować to jako znak, że najprawdopodobniej rządy PiS w Polsce się kończą – dodał.