Prezes jest nietykalny, ponad wszystko i wszystkich, nie liczy się ze zdaniem innych. Tworzy wokół siebie krąg zaufanych, wpatrzonych w niego akolitów, którymi zręcznie manipuluje według starej zasady „dziel i rządź” – pisze Andrzej Flügel w felietonie „Zakola i meandry”.
Pan Bogdan obejrzał ostatnio wystąpienie prezesa partii rządzącej, a właściwie człowieka rządzącego naszym krajem, który praktycznie jednoosobowo decyduję o wszystkim. Kogoś, kto jeśli wyroki sądowe są nie po jego myśli, po prostu ich nie uznaje. Jeśli ktoś jest mu przydatny, nie zraża go ani przeszłość i aktywność w czasach komunistycznych, ani potwierdzone sądownie bycie informatorem SB. Jest nietykalny, nawet jeśli ktoś publicznie oskarży go o jakieś ewentualne działanie sprzeczne z prawem – tak jak było z oskarżeniem austriackiego biznesmena w słynnej sprawie budowy dwóch wież – to organy powołane do wyjaśnienia spawy nawet boją się wezwać go na przesłuchanie.
Otaczają go kordony policjantów i ochroniarzy, a w spotkaniach z nim biorą udział jedynie sympatycy i wyznawcy, więc zadanie trudnego pytania jest praktycznie niemożliwe. Słowem powiela sposób funkcjonowania niemal wszystkich znanych z historii dyktatorów. Jest nietykalny, ponad wszystko i wszystkich, nie liczy się ze zdaniem innych. Tworzy wokół siebie krąg zaufanych, wpatrzonych w niego akolitów, którymi zręcznie manipuluje według starej zasady „dziel i rządź”. Akceptuje miernoty, o ile są wierni i wykonają każde, nawet najdziwniejsze zadanie. Pozwala na walkę swoich „bulterierów” o władzę i znaczenie, wkraczając w decydującym momencie i wydając wyrok. Nie akceptuje wątpliwości czy też krytycyzmu, chyba że są w nurcie i obszarze jego poglądów i spojrzenia na świat.
Ktoś taki dziś rządzi dużym krajem w środku Europy, który niewolny przecież od błędów, do niedawna był uznawany za wzorcowy, jeśli chodzi o odejście od komunizmu i wprowadzanie demokracji. To musi to smucić, martwić i niepokoić.
Tym bardziej że prezes w swoim ostatnim wystąpieniu zmienił narrację. Już nie opowiadał dykteryjek o pijaństwie wśród kobiet i jego wpływie na dzietność albo o delikatesach samochodowych, które w Pciumiu otworzył wójt, a dziś prezes Orlenu, tylko o zmianie ustroju, który pod jego rządami od ponad siedmiu lat dokonuje się w Polsce. Prezes nie powiedział tego wprost, ale biorąc pod uwagę to, co dzieje się u nas od kilku lat, chodzi o demokrację sterowaną, kierowaną przez jedną partię, która powoli i systematycznie przejmuje wszystko dookoła – od sądów, trybunałów, gospodarkę po stowarzyszenia sportowe.
Strach się bać…