Krótka dyskusja o zabijaniu Odry. Nie chcemy powtórki z tragedii

W Cigacicach dyskutowano o przyszłości Odry
„Żywa Odra” to nazwa cigacickiego panelu – finału Marszu dla Odry, którego uczestnicy domagają się uznania rzeki za osobę. Niestety, nad uczestnikami wisiały nie tylko ciemne chmury, ale również widmo powtórki z ubiegłorocznej katastrofy.

Przystań w Cigacicach stała się punktem zbornym ludzi, którym bliskie jest to, co dzieje się na Odrze, a raczej to, co dzieje się z Odrą. Bowiem katastrofa w minionym roku pokazała, jak wiele zła uczyniliśmy rzece.

– Każdego dnia patrzę z niepokojem na rzekę – mówi gospodarz wtorkowego spotkania Tomasz Włoch. – I boję się, a raczej wiem, że jeśli niczego nie zrobimy, podobne tragedie będą się powtarzały, że w końcu uśmiercimy rzekę i tę wspaniałą przyrodę.

Wszystkie ręce na pokład

Celem Marszu dla Odry jest uznanie rzeki za osobę, a co za tym idzie – za osobę prawną. Wyruszył u źródeł rzeki w Czechach 20 kwietnia 2023 r. Od tego czasu uczestnicy pokonywali dziennie odcinki liczące ponad 20 km. We wtorek, 16 maja br., marsz dotarł do przystani w Cigacicach. Miejsce to już symboliczne, bo to tu 5 kwietnia br. przedstawiciele pięciu nadodrzańskich województw podpisali „Memorandum o porozumieniu ws. ochrony i odbudowy ekosystemu rzeki Odry”.  „Wszystkie ręce na pokład!” – wezwała wtedy marszałek województwa lubuskiego Elżbieta Anna Polak. We wtorek dziękowała wszystkim, którzy przybyli do Cigacic: wszystkim, którym na sercu leży dobro rzeki, przyrody.

– Lubuskie koordynuje działania marszałków nadodrzańskich województw – mówiła marszałek podczas panelu „Żywa Odra”. – Mimo, że PiS zabrał samorządom odpowiednie kompetencje, widząc bezczynność władz, postanowiliśmy wziąć sprawy w swoje ręce. Niestety, niewiele się dzieje na przestrzeni ostatnich miesięcy. W styczniu miał być gotowy program ratunkowy, nie ma go do dziś. Tymczasem otrzymujemy raporty o pogodzie, liczbie próbek, kontrolach, z których wynika, że to głównie samorządy zrzucają ścieki komunalne. Jakby nie było stanowiska PAN, raportu Komisji Europejskiej, który chyba jest najbardziej wiarygodny i rzetelny. To z nich dowiadujemy się, że winne są zrzuty przemysłowe, kopalniane, które doprowadziły do zatrucia. Niedawno, na prośbę samorządów, odbyło się spotkanie z przedstawicielami instytucji rządowych. Zarzucono nas danymi statystycznymi, ale nie ma tego, na czym nam zależy. Programu ratunkowego, ograniczenia zrzutów i wreszcie pieniędzy na odsalanie.

Larum grają

Niestety, z południa kraju, z górnego biegu rzeki napływają niepokojące sygnały, alarmujące wyniki przewodnictwa, zasolenia. Gdy wzrośnie temperatura wody, obniży się jej poziom, prawdopodobnie dojdzie do powtórki z katastrofy. Alarmują również nasi zachodni sąsiedzi.

– Niedawno brałam udział w podobnym spotkaniu na niemieckim brzegu Odry – dodała Ewa Drewniak, przyrodnik, biolog z Lubuskiego Klubu Przyrodników. – O dziwo, podczas rozmowy na temat dalszego regulowania rzeki, mieszkańcy nadodrzańskich terenów byli raczej jej zwolennikami. Jednak wszyscy mieli jednoznaczne oczekiwania wobec strony polskiej – zaprzestania zrzutów zasolonej wody.

Tymczasem my zachowujemy się tak, jakbyśmy mieli zamiar uprawiać złote algi, tworzymy im idealne warunki.

– Odra jest przykładem tego, w jakim stanie jest nasze środowisko naturalne – dodaje prof. Grzegorz Gabryś z UZ. – Nie wszyscy sobie zdajemy sprawę, że to początek katastrofy ekologicznej, a prognozy klimatyczne tylko to zagrożenie pogłębią. Widzimy gołym okiem jeziora, lasy, wielkie inwestycje, które pustoszą przyrodę. W latach 70. obserwowaliśmy w skali mikro to, co się działo w Zatoce Puckiej. Nastąpiła kumulacja niekorzystnych czynników, które nie muszą oto wcale pojawiać się stopniowo. Zatoka wymarła w czasie jednej nocy. To, co teraz robimy, to jest proszenie się o taką nagłą katastrofę, nagłą śmierć.

Jacek Engel z Koalicji Ratujmy Rzeki, dostrzega kilka plusów. Po pierwsze świadome zaangażowanie w ratowanie rzek mediów. Po drugie dostrzeżenie tego problemu, szeroko pojętego problemu wody, przez polityków wszystkich partii opozycji. Wreszcie determinacja organizacji pozarządowych, aby zrobić konkretne rzeczy.

Wielkie interesy w tle

O tym optymizmie wspomniała również posłanka Anita Kucharska-Dziedzic. Dziś łatwiej jest znaleźć sojuszników.

– Gdy wraz z posłem Aniśko zakładaliśmy zespół ds. renaturalizacji Odry, byliśmy postrzegani jako rzecznicy niemieckich interesów – tłumaczy posłanka. – Nawet lokalni politycy i samorządowcy reprezentowali pogląd, że dalsze korytowanie rzeki, pomniejszenie folderów, obwałowywanie zakończy chroni nas przed katastrofą. Przewidywaliśmy problemy, ale złotej algi nie przewidzieliśmy.

Jak dodaje posłanka, w ciągu dziewięciu miesięcy nie zweryfikowano żadnego pozwolenia, a instytucje lawirowały. Dopiero niedawno, dzięki konsekwencji, udało się skierować do prokuratury pierwsze cztery doniesienia o popełnieniu przestępstwa. Jednak nie dotyczą one przyczyn, sprawców katastrofy, ale zaniechań już po jej wystąpieniu… Ta walka nie jest prosta, bowiem w tle są wielkie interesy.

Podczas dyskusji mówiono o problemach Bobru, potrzebie całościowego spojrzenia na problem Odry, nawet nie jej doliny, dorzecza, doliny, ale całej zlewni. Podkreślano rolę polderów i naturalnych walorów rzeki, jej zdolności regeneracji, które musimy zwiększyć. Jednak najważniejszym wnioskiem była potrzeba stworzenia lobby, armii ludzi, którym na sercu leży dobro Odry, rzek, całego środowiska naturalnego…

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content