Pożar w Przylepie. Nadal więcej pytań niż odpowiedzi (WIDEO)

Radny Marcin Pabierowski zebrał już około setki pytań zielonogórzan, którzy dzielą się wątpliwościami w sprawie konsekwencji katastrofy w Przylepie. Pytania innego rodzaju zadaje również marszałek Elżbieta Anna Polak, która zastanawia się raczej, jak z tymi konsekwencjami się uporać. Te pytania giną jednak w dymie, który zdaniem strony rządowej dawno się już rozwiał.

Od katastrofalnego pożaru hali z toksycznymi odpadami mija właśnie trzeci tydzień. Jednak pytań o przyczyny i skutki tej tragedii raczej przybywa, niż ubywa. I nie są to pytania czysto akademickie, ale wątpliwości, którymi z samorządowcami dzielą się mieszkańcy i to nie tylko Zielonej Góry, ale regionu. Nic dziwnego, bowiem, jak podkreślał radny miejski Marcin Pabierowski, strażak z wykształcenia, nie przedstawiono nawet mapy określającej, w którym kierunku chmura toksycznego dymu powędrowała i gdzie prawdopodobnie osiadła.

– Pytania się mnożą, mieszkańcy nie czują się bezpieczni – wyliczał Pabierowski. – Przecież te pyły gdzieś osiadły, należy wyznaczyć strefę zero i na tym terenie pobierać próbki. Pamiętajmy, spłonęło pięć tysięcy metrów sześciennych trujących odpadów, które łączą się w wysokiej temperaturze, tworząc nowe substancje, ewoluując. Na 480 kodów oznaczających substancje niebezpieczne w tej hali znajdowało się ich 417! Tymczasem pożar ten jest traktowany jak banalne zdarzenie z płonącym kartonem po telewizorze i ścigamy ludzi, którzy spalą plastikową butelkę. Moim zdaniem prezydent Zielonej Góry zawiódł, nie zlikwidował zagrożenia, mimo że nakazywał to wyrok sądu i ma obowiązek chronić mieszkańców.

Zapraszamy do relacji wideo:

Po szkodzie też głupi

Pytań zadawanych przez zielonogórzan przybywa. Dlaczego nie ewakuowano mieszkańców okolicy, mimo że od lat mówiono, że w hali znajdują się odpady niebezpieczne? Dlaczego, wiedząc, jak niebezpieczne są sadze i pyły, nie zorganizowano akcji czyszczenia z osadu elewacji, ogrodzeń, basenów? Robili to ludzie, często bez rękawiczek, którzy uwierzyli, iż jest bezpiecznie. Czy można jeść owoce i warzywa, co z winnicami, które znajdowały się na drodze toksycznej chmury? Co z eternitem, którym pokryta była hala? Dlaczego ludzie nadal pracują w pobliskich firmach? Słowem, dlaczego nie ma zarządzania działaniami antykryzysowymi.

Podobne pytania stawiali również specjaliści. Niestety odpowiedzi, których po chwili udzielali, nie były optymistyczne. Z konsekwencjami tego, co zdarzyło się w Przylepie, będziemy jeszcze długo się mierzyli. Co gorsza, patrząc na to, co obecnie dzieje się wokół tej katastrofy, nasz rodak po szkodzie jest równi głupi, co przed nią. Władza zdaje się całe zdarzenie lekceważyć, nico podobnie do sytuacji na Odrze.

– Cóż, stąd uruchomiliśmy specjalną infolinię dla mieszkańców, dzięki której mogą pytać o sprawy związane z tą katastrofą, odpowiadamy zgodnie z naszą wiedzą – mówi marszałek Elżbieta Anna Polak. – Teraz najważniejsze jest niwelowanie skutków katastrofy, które są długofalowe. Na nasz apel o pieniądze na ten cel, zareagowała minister Moskwa i przyjechała osobiście z obietnicą przekazania 47 mln zł. Dziękujemy, tylko szkoda, że tak późno. Tu spłonęła trucizna, cała tablica Mendelejewa, a my wciąż nie mamy odpowiedzi na pytania, które ślemy do rządu, ministrów, wojewody. Pani minister była wcześniej głucha na płynące z regionu prośby. Sama opublikowała w mediach społecznościowych mapę, na której widać, że Lubuskie nie dostało pieniędzy na ten cel. Tymczasem mamy więcej podobnych bomb, chociażby w Nowej Soli i Strzelcach Krajeńskich. Za to z tej puli poszły pieniądze na ocieplenie kościołów, tablice antyunijne oraz działalność byłego egzorcysty. Informacja o tym, kto powinien zająć się usunięciem zawartości tego magazynu, była i jest jednoznaczna, stąd nie rozumiem skąd ten nieustanny atak strony rządowej i mediów na samorząd województwa.

Wyjątkowa katastrofa

Krzysztof Tyrała, ekspert Polskiej Izby Ekologii w dziedzinie gospodarki odpadami i postępowania w sprawie ocen oddziaływania na środowisko, biegły z listy resortu ochrony środowiska dodał, że mimo nieustannych informacji o płonących w Polsce wysypiskach śmieci, zdarzenie w Przylepie jest wyjątkowe. Pożaru odpadów komunalnych nie da się porównać z tymi chemicznymi. Tutaj mamy do czynienia z zatruciem powietrza, ziemi, wody i teren nadal powinien być intensywnie zabezpieczony.

Marcin Jabłoński, członek zarządu województwa podkreślał, że wszystkie organy administracji publicznej powinny mieć na uwadze przede wszystkim bezpieczeństwo obywateli. W przypadku pożaru w Przylepie i tego, co dzieje się teraz, wiele rzeczy kłóci się ze zdrowym rozsądkiem i logiką.

– Jak można wiedzieć, co się wydarzyło i myśleć jednocześnie, że nic się nie stało – mówi. – Dyskutując o przyczynach, warto się skoncentrować na najważniejszej decyzji sądu i zadaniu pytania, dlaczego prezydent miasta tym się nie zajął? Nieprawda, że nie ma pieniędzy i można to zauważyć, obserwując inne kroki finansowe i inwestycyjne miasta. To działanie z niskich pobudek. Część mediów, zainteresowanych tym, by być jak najdalej od prawdy, opowiada bzdury i próbuje wplątać w odpowiedzialność samorząd województwa. I strona rządowa zwołuje konferencje obciążające odpowiedzialnością samorząd województwa… To nie ma nic wspólnego z dbaniem o obywateli.

Podobny cel ma ciągłe wypominanie tego, że zgodę na składowanie odpadów w Przylepie wydał starosty z PO. Tymczasem w czasie podejmowania decyzji ochroną środowiska w Zielonej Górze znajdował się wicestarosta z PiS.

Koniec z deklaracjami

Przewodniczący sejmiku lubuskiego, Wacław Maciuszonek, zapewniał, że z pełnym przekonaniem popiera działania zarządu województwa. Zlecenie badań, wsparcie strażaków, kontrola stanu zdrowia strażaków, prace nad programem profilaktycznym… Na jego ręce również trafiają pytania o stan bezpieczeństwa, a zapewnienia o bezpieczeństwie autorstwa wojewody nie brzmią przekonująco. Przewodniczący nie chce uspokajających deklaracji, ale przedstawienia wyników szczegółowych badań.

Katarzyna Lebiotkowska, prezeska Lubuskiego Szpitala Specjalistycznego Pulmonologiczno-Kardiologicznego w Torzymiu, poinformowała, że w tej chwili na badania specjalistyczne zgłosiło się kilkunastu strażaków biorących udział w akcji gaśniczej. I dodała, że zdrowotne skutki katastrofy w Przylepie mogą być odczuwalne jeszcze przez lata.

O konferencji przedstawicieli rządu w sprawie pieniędzy na zabezpieczenie pogorzeliska pisaliśmy TUTAJ.

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content