Suweren ma głos (FELIETON)

Grafika: Pixabay
Im więcej nas będzie przy urnach 15 października, tym mniej będzie zależeć od ślepego losu. I tym mniej będzie zależeć od rządzących, którzy wymyślają pseudo-referendum z pytaniami na poziomie jaskiniowców, by nas zniechęcić do pójścia do urn. A przecież wyznawcy Kaczyńskiego i tak pójdą do urn, choćby nawet pytania referendalne były napisane cyrylicą.

Politycy zaczęli kampanię wyborczą, a my zaczynamy kampanię na rzecz frekwencji wyborczej NIE KUŚ LOSU – UŻYJ GŁOSU. Powody są zasadnicze.

Gadanie „Nie chodzę na wybory, bo mój głos nic nie znaczy” jest tak samo irracjonalne jak twierdzenie „Nie wstaję rano z łóżka, bo moje wstawanie nic nie znaczy”. Taka postawa została ukształtowana przez dwie brzydkie cechy: megalomanię i roszczeniowość.

Megaloman chce, by jego głos znaczył wszystko, by zmieniał bieg dziejów, by był kluczowy dla całego procesu. Megaloman ma przesadne wyobrażenie o sobie i swoich predyspozycjach, dlatego uważa, że jeśli jego głos nie przeważy szali, to nie ma sensu głosować. Megaloman nie dopuszcza myśli, że wielkie rzeczy powstają zespołowo, dzięki wspólnemu wysiłkowi tysięcy ludzi, dzięki milionom drobnych czynów. Megaloman myśli, że wielkie rzeczy mogą być tylko jego osobistą zasługą. Megaloman myśli, że jeśli jego głos nie znaczy wszystkiego, to nie znaczy nic. Dlatego megaloman nie uczestniczy w zbiorowym wysiłku. Bo zbiorowy wysiłek nie przynosi splendoru i zaszczytów, których pożąda megaloman.

Roszczeniowiec myśli trochę inaczej: jeśli inni mogą zrobić coś za mnie, to po co ja mam to robić? Jeśli państwo daje mi pieniądze, to po co mam pracować? Niech pracują za mnie. Jeśli inni się uczą, to po co ja mam się uczyć? Niech się uczą za mnie. Jeśli inni zarabiają, to po co ja mam zarabiać? Niech płacą na mnie. Jeśli inni chodzą na wybory, to po co ja mam jeszcze chodzić? Niech głosują za mnie. Roszczeniowiec ma żądania i postulaty: niech idą, niech zrobią, niech dadzą. Roszczeniowiec wszystko bierze, ale nic nie daje.

Kwintesencją obu tych cech – megalomanii i roszczeniowości – są rządy Kaczyńskiego i Morawieckiego. Z jednej strony pseudo-patriotyczna fanfaronada, mocarstwowa retoryka i polityka osamotnienia, wbrew sojuszom międzynarodowym i zbiorowym wysiłkom całej Unii Europejskiej. Wszystko na zasadzie: sami sobie damy radę, bo jesteśmy potęgą. Miód na serce megalomanów. Z drugiej strony: bezczynność i bierność w polityce wewnętrznej i w sytuacjach kryzysowych. Puste obietnice, czeki bez pokrycia i pieniądze rozdawane na prawo i lewo, byle szybko, zanim stracą wartość, a Glapiński nadąży wydrukować kolejne. Miód na serce leniuchów i roszczeniowców.

Kaczyński wie, że aktywni i ambitni obywatele to nie jego elektorat. Wie, że aktywni obywatele rozliczają władzę, są krytyczni, chcą mieć udział w kreowaniu polityki, znają swoje prawa i domagają się racjonalnych rozwiązań. Tacy mogą mu zaszkodzić. Dlatego promuje roszczeniowość, zachęca do bierności i pompuje megalomanię. Temu ma służyć pseudo-referendum podczas wyborów parlamentarnych i temu służą propagandowe pytania referendalne, których poziom wprawia w osłupienie nawet jaskiniowców. Każde pytanie jest jak nieociosana maczuga na oponentów politycznych.

Jeśli mamy odpowiadać na pytanie o wyprzedaż państwowych przedsiębiorstw, to dlaczego nie o propagandową i prasową działalność Orlenu albo o finansowanie przez podatników TVP? Jeśli mamy odpowiadać na pytanie o likwidację bariery na granicy z Białorusią, to dlaczego nie o zasypanie przekopu Mierzei Wiślanej, który też przecież stanowi szczytowe osiągnięcie geostrategicznego geniuszu Kaczyńskiego? A w ogóle po co ta finezja? Dlaczego od razu nie spytać wyborców w referendum, czy chcą, żeby po wyborach Kaczyński wsadził do więzienia ryżego Tuska, a urodziny Kaczyńskiego były świętem narodowym wolnym od pracy, podwójnie płatnym przez pracodawców?

W interesie Kaczyńskiego jest jak najniższa frekwencja w wyborach. Wyznawcy Kaczyńskiego i Morawieckiego zawsze pójdą zagłosować, choćby nawet pytania referendalne były pisane cyrylicą. A reszta wyborców Kaczyńskiemu jest niepotrzebna. Bo reszta to aktywni i ambitni obywatele, którzy chcą zmiany, chcą nowych twarzy, nowej jakości, chcą rozbicia zabetonowanej sceny politycznej. Nie pozwólmy Kaczyńskiemu zniechęcić nas do pójścia do urn.

Pamiętajmy: 15 października suweren ma głos. Wybory TAK, referendum NIE.

Poprzedni felieton:

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content