Produkt regionalny, czyli przez żołądek do serca (GALERIA)

Fot, Łukasz Wawer/LCI
Czy wiecie dlaczego miód czarnego kota jest czarny? Otóż zawiera nasiona czarnuszki oraz kłącze imbiru. To była tylko jedna z pysznych niespodzianek czekających na uczestników trzeciego już Forum Producentów Produktów Regionalnych. Natomiast niespodzianką już nie jest to, że wytwarzanie lubuskich przysmaków przestało być misją grupy zapaleńców, a stało się ważną dziedziną gospodarki.

Na stole, oprócz bochna chleba, pojawiły się wędliny, sery, ciasta… To właśnie unikalnych smaków coraz częściej szukają turyści odwiedzający różne strony świata, również nasz region. I oprócz wspomnień jako pamiątkę wywożą słoiczek miodu. Zamiast chińskiego magnesu.

– Mówimy, że Lubuskie smakuje winem i miodem – powiedziała otwierając trzecie już forum lubuska marszałek Elżbieta Anna Polak. – Patrząc na ten stół przekonujemy się, że nasz region wciąż nie jest odkryty, a tych smaków mamy ogromną paletę, gdyż nasz charakter polega na różnorodności. Nasze centrum produktu regionalnego skupia już 350 wytwórców, wydaliśmy 250 certyfikatów. I wszystko to podziało się w krótkim czasie. Dekadę temu mieliśmy ledwie pięć produktów i certyfikatów. Co ważne coraz częściej produkty, dania regionalne goszczą w naszych restauracjach. Cieszę się, że jako samorząd lubuski możemy producentów wspierać, również dzięki funduszom europejskim.

Miód bez pszczół

Przez lata produkty regionalne były traktowane najpierw jako ciekawostka, później jako atrakcja turystyczna. Dziś ich wytwórcy szukają coraz szerszego grona odbiorców, a samorząd zabiega o to, aby ta zdrowa i bardzo dobrej jakości żywność trafiała na lubuskie stoły.

-Pięć lat temu, gdy zarząd powołał Lubuskie Centrum Produktu Regionalnego postawiliśmy przed nim konkretne zadania, przede wszystkim promocję i współpracę – mówi wicemarszałek Stanisław Tomczyszyn. – Myślę, że mimo trudnego czasu, udało nam się wiele zrobić. Powołaliśmy radę programową centrum i dzięki niej oraz panelom branżowym określamy zadania centrum, gdyż kto, jeśli nie sami producenci, zna najlepiej potrzeby. Walczymy o interesy pszczelarzy, którzy muszą rywalizować z chińskimi fabrykami miodu, który nawet nie widział pszczoły, popularyzujemy dziczyznę, której wciąż jest zbyt mało na polskich i lubuskich stołach. Mam nadzieję, że wskazówki, które dziś dadzą nam producenci pomogą wyznaczyć zadania, które będziemy wspierać w ramach naszego budżetu.

Dyrektor LCPR Jacek Urbański przedstawił długą listę działań na rzecz producentów. W 2019 roku po raz pierwszy spotkali się przedstawiciele samorządu i wytwórców. Zainicjowano wówczas konsultacje z ekspertami zajmującymi się prawem, podatkami, księgowością… Później zajęto się współpracą producentów między sobą, ale również z samorządami lokalnymi. Wreszcie szeroka akcja promocyjna, od udziału w targach po wydawnictwa.

– Dziś najważniejsza jest bodajże właśnie ta akcja informacyjne – dodaje Urbański. – Mamy przecież ponad trzystu producentów. Stąd specjalna aplikacja umożliwiająca znalezienie ich w sieci, ale i w terenie, mapy, przewodniki… Temu służą też warsztaty, podczas których konsumenci mogą poznać osobiście producentów. I co ważne. Istotną rolę zaczął pełnić certyfikat lubuskiego producenta, gdyż zaczęto podrabiać nasze przysmaki.

Czarny kot

Przysmaków „Made in Lubuskie” można spróbować podczas rozmaitych imprez plenerowych, ale również w czasie popularnych zielonych bazarów. Teraz trwa akcja skierowana do gastronomii, aby lubuskie specjały pojawiły się również w restauracjach.

– Wielu z nas nie byłoby w tym miejscu, gdyby nie działalność LCPR – podkreśla Grażyna Dereń, przewodnicząca Rady Programowej Lubuskich Producentów i właścicielka słynnej już Dereniówki – Bowiem okazuje się, że najważniejsza jest wymiana doświadczeń, zdefiniowanie tego, czym jest produkt regionalny i potrzeb konsumentów. Formalne i nieformalne spotkania dają również poczucie wzajemnego wsparcia.

Zdaniem pani Grażyny niezwykle cenne są wydawnictwa promocyjne, dzięki którym producenci mogą wzajemnie się polecać gościom.

– Tak, to jest najważniejsze – potwierdzają Magdalena i Sylwester Świderscy z Malinówki –Dzięki centrum poznaliśmy się. Wcześniej każdy robił swoje, ale osobno, w izolacji. Teraz, organizując spotkania, wiem, gdzie mam zadzwonić, aby ściągnąć inne produkty.

Czarny miód to jeden z produktów właśnie Malinówki. Na jego wieczku widnieje wizerunek czarnego kota. To także reakcja na lokalne potrzeby – ten przysmak nawiązuje do legendy o czarnym kocie z bytomskiego rynku. Ale to już całkiem inna historia…

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content