Budżet Zielonej Góry na 2024 rok będzie rekordowy, bo wyniesie aż 1,5 mld zł. Trzeba jednak zwrócić uwagę również na fakt, że rekordowy będzie także deficyt sięgający 200 milionów, a dług miasta zawarty w Wieloletniej Prognozie Finansowej wzrośnie do ponad 650 milionów. Czy takie zadłużanie miasta ma sens, jak wielokrotnie podkreślają włodarze Zielonej Góry?
Gościem “Rozmowy Dnia” był Dariusz Legutowski – zielonogórski radny PO.
-Deficyt wziął się z tego, że miasto będzie wydawało więcej środków niż zarabia. Stąd bierze się deficyt. To jest de facto brak środków, które musimy skądś wziąć i miasto musi to sfinansować – mówił Legutowski o sytuacji finansowej Zielonej Góry z perspektywy przyszłego roku.
Miejski radny PO zwracał uwagę, że nie do końca zrozumiała jest narracja włodarzy miasta, którzy tłumaczą tak wysoki deficyt, realizacją potrzeb zgłaszanych przez mieszkańców.
-Słyszałem takie głosy od prezydentów, od przewodniczących komisji budżetu i finansów, że to jest naturalne, żeby iść po kredyt i się zadłużać, żeby się rozwijać. My jako przedsiębiorcy, którzy prowadzimy swoje firmy nie wydajemy więcej niż zarabiamy. Przeciwnie, muszą tę lukę sobie zostawić, żeby myśleć o inwestycjach, o udziałach własnych – zaznaczał Legutowski.
W jego opinii, w samorządach, podobnie jak w prywatnych przedsiębiorstwach, potrzeba zrównoważonego gospodarowania pieniędzmi, ale w Zielonej Górze zdecydowano się na ułożenie budżetu w ten sposób, by w roku wyborczym realizować szereg inwestycji, które spokojnie powinny zostać rozłożone na lata, a przede wszystkim rozpoczęte powinny zostać w latach ubiegłych.
-Ostatnimi czasy coraz więcej podmiotów inwestuje we własne środki, które zarobiło, które inwestuje w swoją firmę, wcale nie musi brać kredytów. Są samorządy, które też bez kredytów potrafią funkcjonować. Natomiast u nas widać, że budżet jest bardzo wyborczy, żeby zaspokoić szerokie oczekiwania mieszkańców to prezydent zdecydował się na aż tak duży deficyt – podkreślał.
Cała rozmowa: