Protest rolników. Kilkaset ciągników zablokowało lubuskie stolice (WIDEO, ZDJĘCIA)

W Zielonej Górze pojawiło się ok. 200 maszyn / Fot. Filip Pobihuszka, LCI
– Walczymy o polską żywność, o polskie stoły. Jak długo będziemy walczyć? Jak widać po naszej determinacji, ta walka nie będzie mieć końca, dopóki nie wywalczymy tego, co chcemy uzyskać – mówił w Zielonej Górze Rafał Nieżurbida, przewodniczący protestu rolników Ziemi Lubuskiej. Producenci żywności sprzeciwiają się unijnym regulacjom i importowi żywności spoza UE, które nie spełnia żadnych norm.

O trwających protestach rolników mówi się, że to największy tego typu zryw od czasów Samoobrony. Różnica polega jednak na tym, że nie protestują tylko polscy producenci – swoje niezadowolenie w mniej lub bardziej radykalny sposób wyrażali mieszkańcy kilkunastu krajów Unii Europejskiej, m.in. Francji, Belgii. Hiszpanii czy Niemiec.

Powody? To np. rosnące koszty produkcji rolnej, spowodowane m.in. agresją Rosji na Ukrainę oraz zmianami klimatycznymi, które przynoszą coraz częstsze ekstremalne zjawiska pogodowe.

Wspólnym powodem do niepokoju dla wszystkich europejskich rolników są unijne regulacje zakładające zmniejszenie ilości stosowanych pestycydów, zwiększenie produkcji organicznej czy zaktualizowanie przepisów dotyczących dobrostanu zwierząt.

Europejski Zielony Ład to pakiet inicjatyw, których celem jest osiągnięcie neutralności klimatycznej UE do roku 2050.

Europejscy rolnicy obawiają się, że wdrożenie proekologicznych zmian postawi ich na przegranej pozycji, jeśli chodzi o konkurowanie z rolnikami spoza UE.

W Europie Wschodniej, głównie w Polsce, temat ten podnosi się głównie w kontekście importu żywności z Ukrainy.

Minister rolnictwa Czesław Siekierski, na antenie Programu I Polskiego Radia tak komentował sytuację: – Polska i inne kraje graniczne najbardziej odczuły decyzję UE o liberalizacji handlu, otwarciu UE na napływ towarów z Ukrainy bez ceł, bez kontyngentów. To miała być forma pomocy Europy dla Ukrainy. My rozumiemy pomoc, Polacy udzielili tej pomocy w sposób bardzo zdecydowany, z serca i myślę, że wszyscy to wiemy i jesteśmy z tego dumni. W tej sprawie prowadzimy rozmowy dwustronne z Ukrainą. Chcemy ustalić pewne wielkości, kwoty, które będziemy kontrolować. Jeśli któregoś towaru byłoby za dużo i naruszałoby to rynek, to wtedy jest blokada, bo pamiętajmy, że handel obowiązuje w obie strony. My także eksportujemy na obszar Unii, do innych krajów. Oczywiście, jesteśmy niekonkurencyjni wobec rolnictwa ukraińskiego, które produkuje w wielkiej skali. Także tutaj przyjmuję argumenty rolników.

Cebula: – Musimy wywierać nacisk na UE

9 lutego polscy rolnicy zablokowali drogi w 250 miejscach w kraju. Zgodnie z zapowiedzią protest przyjął szerszą i bardziej uciążliwą skalę od tego z końca stycznia.

Mimo ogromu akcji, w Lubuskiem rolnicy pojawili się tylko w czterech miejscach: Zielonej Górze, Gorzowie Wielkopolskim, Kostrzynie nad Odrą i Dobiegniewie.

Z dwóch lubuskich stolic protestujący wcześniej pojawili się na północy. W Gorzowie już ok. 11:00 rolnicy zgromadzili się na stacji paliw przy południowym węźle drogi S3. Przejechali dwoma pasami ulicy Kasprzaka, trasą Nadwarciańską, ulicami Podmiejską, Łukasińskiego, Zawackiej, Walczaka, Górczyńską, Piłsudskiego, al. ks. Andrzejewskiego, Roosevelta, Słowiańską i Myśliborską oraz Szczecińską. W akcji protestacyjnej uczestniczyło około 100 rolników. Część protestujących odłączyła się od kolumny i pojechała pod Lubuski Urząd Wojewódzki.

– Na razie niewiele i niezbyt szybko się dzieje, mimo wcześniejszych zapowiedzi nowego rządu. Niby coś ruszyło, ale nadal żadnych konkretów. Przypominamy o sobie tym protestem i podkreślamy, że nadal jesteśmy niezadowoleni – Krzysztof Madej, rolnik z Gorzowa i przedstawiciel Lubuskiej Izby Rolniczej.

Materiał filmowy z protestu w Gorzowie:

Głos w sprawie sytuacji rolników zabrał wojewoda lubuski Marek Cebula. – Całkowicie się zgadzam z postulatami rolników. Musimy wywierać nacisk na Unię Europejską. To, co zostało wynegocjowane, zagraża funkcjonowaniu gospodarstw na terenie Polski. Wiemy też o protestach poza naszymi granicami – mówił. – Zgadzam się także z jeszcze jednym argumentem, czyli brakiem możliwości eksportu naszych produktów rolnych na masową skalę do Afryki. To jest potężny odbiorca. Niestety przyjmują statki, które do naszych portów nie mogą wpływać – komentował.

Z utrudnieniami musieli liczyć się także mieszkańcy powiatu strzelecko-drezdeneckiego. Rolnicy protestowali jadąc drogą krajową nr 22 na odcinku Strzelce Krajeńskie – Człopa w rejonie Dobiegniewa. Jeden z rolników ze Strzelec Krajeńskich podkreśla, że niedługo uprawa przestanie być opłacalna, jeśli rząd będzie nadal spychał ich problemy. – Jak mamy sprzedać zboża i inne produkty z korzyścią dla nas, żebyśmy mieli jakiś zysk, skoro zalewa nas fala z Ukrainy. Oni nawet nie muszą spełniać tych wszystkich unijnych atestów. A my mamy zapchane stodoły, bo albo nie możemy sprzedać, albo oddajemy za grosze – mówił.

Rolnik z okolic Dobiegniewa dodaje: – Jak Unia Europejska nakłada takie przepisy, których nie da się spełnić i naciska, by ograniczyć np. pestycydy, to niech od nas skupują! Albo niech przeznaczą fundusze na wsparcie rolnictwa, bo ten ich ład to nas dobije.

Po 8:00 zamknięty był most graniczny w Kostrzynie. Około 80 ciągników zablokowało odcinek między Rondem Twierdza a przejściem granicznym. Wjazd do miasta od strony Słubic i Górzycy był zablokowany.

Nie ma tu miejsca na politykę

Do Zielonej Góry rolnicy wjechali w południe. Po przejeździe głównymi arteriami miasta, po godzinie 13.00 kolumna ok. 200 ciągników rolniczych zablokowała na kilkadziesiąt minut ul. Bohaterów Westerplatte, a na pl. Bohaterów odbyła się konferencja prasowa.

– Walczymy o polską żywność, o polskie stoły. Jak długo będziemy walczyć? Jak widać po naszej determinacji, ta walka nie będzie mieć końca, dopóki nie wywalczymy tego, co chcemy uzyskać. Zielony Ład i import żywności zza wschodniej granicy. Bo my nie mamy dziś na stołach bułek tylko z ukraińską pszenicą, ale także rosyjską – mówił Rafał Nieżurbida, przewodniczący protestu rolników Ziemi Lubuskiej.

– Nie ma tu miejsca na politykę i na różnice między rolnikami. Wszyscy rolnicy walczą o to samo. Tej jedności nikt nigdy nie popsuje – komentował.

Głos zabrał też m.in. prezes Lubuskiej Izby Rolniczej Andrzej Kałek. – Sprzeciwiamy się stanowczo sprowadzaniu zbóż zza wschodniej granicy. Te zboża wytwarzane są poza wszelkimi unijnymi, rygorystycznymi normami. Często używane są tam środku u nas wycofane od kilku czy kilkunastu lat, ze względu na swoją szkodliwość – przestrzegał, jednocześnie podkreślając swój sprzeciw w kwestii Zielonego Ładu. – On doprowadzi polskie gospodarstwa do bankructwa. Jeśli zabraknie polskich rolników, zabraknie dobrej, polskiej żywności – mówił.

– Kolejnym z postulatów jest zmniejszenie biurokracji. Dziś polski rolnik zamiast zająć się produkcją, często siedzi po kilka godzin dziennie przy dokumentach wypełniając nikomu niepotrzebne tabelki – wymieniał Kałek, a listę postulatów przekazał na ręce wicemarszałka Zbigniewa Kołodzieja.

– Od dwóch miesięcy pełnię funkcję wicemarszałka i jestem pierwszym rolnikiem, który dostąpił tego zaszczytu – mówił Kołodziej. – Tematy, które zostały tu poruszone są mi bliskie. Dalej prowadzę gospodarstwo rolne będąc urzędnikiem i chcę pomóc jak tylko jest to możliwe, w tej trudnej sytuacji. Całkowicie utożsamiam się z tym problemami, które was dotyczą.

Nieżurbida zwrócił się też do zwykłych mieszkańców: – Nie chodzi o to, żeby wam utrudnić życie. Zapewniam w stosunku do zagrożenia, jakie niesie spożywanie tego, co jedzie ze wschodu, to dzisiejsza długa droga do domu jest żadnym problemem.

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content