Zakola i meandry. Mowa-trawa (FELIETON)

Mężczyzna przy stoliku
Andrzej Flügel: Politycy przed wyborami europejskimi wszystko podleją nam swoim sosem obietnic
Powyborcze oświadczenia partyjnych liderów można w ciemno obstalować i panowie byli przewidywalni do bólu. Można było odnieść wrażenie, że wszyscy ściemniali i tyle – pisze Andrzej Flügel w felietonie „Zakola i meandry”.

Pan Bogdan z wielką ciekawością obejrzał w telewizji wieczór wyborczy, a w szczególności to, co mają do powiedzenia liderzy partyjni zaraz po ogłoszeniu prognozowanych wyborów samorządowych.

Nikt go nie zaskoczył. Ich oświadczenia można w ciemno obstalować i panowie byli przewidywalni do bólu. Szef do niedawna partii rządzącej, na szczęście dziś opozycyjnej, gratulował sobie i innym zwycięstwa, nie wspominając oczywiście ani słowem, że ta minimalna wygrana niewiele jego formacji daje, bo przecież z jego ekipą prawie nikt (poza Konfederacją) nie chce tworzyć koalicji. Tradycyjnie dołożył politycznym adwersarzom i na koniec obiecał, że zwyciężą w przyszłości. Lider największej partii rządzącej też nie odkrył Ameryki. Cieszył się, że wygrali w największych miastach i ciągle zbliżają się do rywali. Przedstawiciele trzeciej siły w parlamencie mówili, że bez nich koalicja przegrałaby z PiS, cieszyli się ze swoich kilkunastu procent. Konfederacja mówiła, jak ciężko jest zaistnieć w wyborach samorządowych partii, która do tej pory nie miała komitetów w całym kraju, a oni mimo trudności zaistnieli. Lider lewicy, która poniosła w tych wyborach klęskę, sympatykom jego formacji kazał cieszyć się z trzeciego miejsca, jakie ich przedstawicielka zajęła w Warszawie. W sumie pan Bogdan odniósł wrażenie, że wszyscy ściemniali i tyle.

Ale stosować „mowę-trawę” to można, tylko na szczeblu centralnym i w telewizji. Na dole jest robota, są sprawy, które trzeba rozwiązywać, czasem zostawiając na boku interes partyjny. Wszyscy kandydaci stale to podkreślają. Obiecują, że tak właśnie zrobią, kiedy tylko zostaną wybrani. Ile z tych deklaracji znajdzie odzwierciedlenie w rzeczywistości? Trudno powiedzieć.

Bo przecież bywa i tak, że władza uzyskana gdzieś tam w mieście, gminie, miasteczku czy powiecie z biegiem czasu deprawuje. Wielką pokusą jest sięganie po lokalne frukty w postaci etatów w spółkach miejskich, wygrywania przetargów, dojścia do układów dających niemałe możliwości i czort wie czego jeszcze z frazesami o demokracji i działaniu dla społeczeństwa na ustach oczywiście.

Miejmy nadzieję, że chociaż niektórzy tak robiący przez ostatnie lata zostali rozliczeni przy urnie wyborczej. Choć biorąc pod uwagę frekwencję i to, że w wielu miejscach był jeden kandydat, należy jednak powątpiewać…

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content