Do 5 maja z Przylepu wywieziono 1900 ton odpadów. To, co zostało, to głównie elementy spalonych pojemników i resztki hali. Zielonogórski magistrat chce też posprzątać sąsiednie nieruchomości, gdzie wciąż zalegają trociny i woda popożarowa. Wstępna zgoda już jest. Tymczasem badania wód i gruntu nie wykazują żadnych przekroczeń.
Pierwsza konferencja prasowa nowego prezydenta Zielonej Góry (nie licząc tej, na której przedstawiał swoich zastępców), zorganizowana w sali na ostatnim piętrze magistratu, dotyczyła aktualnej sytuacji na pogorzelisku w Przylepie.
Prezydent Marcin Pabierowski wraz z wiceprezydentem Pawłem Tonderem przedstawili garść faktów na temat stanu faktycznego i planowanych w niedalekiej przyszłości działań.
– Nasze działania, które podjęliśmy niezwłocznie po objęciu funkcji, to inwentaryzacja oraz sprawdzenie stanu zaawansowania wywózki odpadów, jakości zabezpieczenia terenu i rozmowy z osobami, które w bezpośrednim sąsiedztwie prowadziły działalność gospodarczą – zaczął Pabierowski.
Przypomniał też, że podpisana jest umowa między miastem a Narodowym Funduszem Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej jeśli chodzi o dofinansowanie prac likwidacyjnych w Przylepie. Wybrana pod koniec sierpnia ubiegłego roku firma wciąż działa na miejscu pogorzeliska. Termin uprzątnięcia to 365 dni od podpisania umowy.
– Do 5 maja wywieziono ok. 1900 ton odpadów. Pozostało, według naszych szacunków, ok. 500 ton. Chciałbym zdementować informacje, które pojawiały się w kampanii byłego prezydenta, że tam już nic nie ma i wszystko wywieziono – mówił Pabierowski. – To są głównie spalone elementy beczek, pozostałości po rozbiórce hali. To są też trociny, które chłonęły wody popożarowe – wyliczał.
Poruszył też kwestię skażenia środowiska i bezpieczeństwa mieszkańców. – W celu monitoringu jakości wód podziemnych w okolicach spalonej hali wykonana została sieć piezometrów. To jest sześć par otworów, które są rozlokowane od miejsca pożaru aż do tamy na Gęśniku. Dziś są podjęte działania, by ten odcinek był dodatkowo monitorowany. Otwory mają głębokości od 5 do 12 metrów. To pozwoli na sprawdzenie na jakości gruntu – wyjaśniał prezydent Zielonej Góry.
4 kwietnia przebadano też studnie przydomowe na terenie Przylepu. – Na dziś standardy są zachowane, zagrożenia nie ma – podkreślał Pabierowski i obiecał przekazywać wyniki badań na bieżąco, na kolejnych konferencjach.
Nowy szef miasta zaznaczył też, że równolegle prowadzony będzie audyt dotyczący działań poprzedniej ekipy rządzącej miastem, w kwestii reagowania na pożar w Przylepie. – Dziś musimy się skoncentrować na wywiezieniu odpadów – mówił Pabierowski.
Pojawił się też istotny wątek uprzątnięcia sąsiednich nieruchomości, na które w wyniku pożaru i akcji gaśniczej, również przedostały się resztki odpadów.
– Zainteresowaliśmy się kompleksowo całym terenem i stwierdziliśmy, że w drugiej części hali zalega jeszcze bardzo dużo trocin i tego, co pospadało ze składowiska. Są tam też kanały wypełnione wodą, trocinami i całym tym popożarowym szlamem – tłumaczył wiceprezydent Tonder. – To wszystko nie jest objęte umowami, które mamy zawarte z funduszem jak i generalnym wykonawcą, który prowadzi wywóz odpadów. Dlatego też nasze działania, poza dopilnowaniem i maksymalnym przyspieszeniem wywozu odpadów z części, gdzie było składowisko, to również starania o rozszerzenie umowy w funduszem o dodatkową nieruchomość, o pozyskanie dodatkowych środków finansowych, inwentaryzację tego, co jest na tej drugiej nieruchomości – wyjaśniał.
– Spotkaliśmy się już z jej właścicielem, dostaliśmy ustną zgodę na wejście na ten teren, ale oczywiście będziemy w tej sprawie prowadzić korespondencję. Chcemy zinwentaryzować to, co tam jest i prawdopodobnie będziemy przygotowywać przetarg na wybór kolejnego wykonawcy, bo umowa z obecnym niestety nie pozwala nam na zawarcie aneksu – dodał.
