Czas poświęceń według prezesa (FELIETON)

Musimy mieć wielką armię. Nadchodzi czas poświęceń – mówił prezes PiS i wicepremier Jarosław Kaczyński po uchwaleniu Ustawy o obronie ojczyzny, skądinąd dobrej i potrzebnej. Zapewne miał na myśli polski budżet i polską gospodarkę. Ale chyba zapomniał, że czas poświęceń trwa od dawna i ponoszą go miliony obywateli, przytłoczeni inflacją i polityką.

Żeby było jasne: Ustawa o obronie ojczyzny jest dobrym i potrzebnym dziś dokumentem, który – co trzeba podkreślić – Senat poparł jednogłośnie i bez poprawek, ponad podziałami politycznymi, a prezydent szybko podpisał. Szkopuł w tym, żeby nie popadać w skrajności, nie wyważać otwartych drzwi, ani – używając wojskowej analogii – nie strzelać z armaty do muchy.

A rządzący naszym krajem mają niestety ku temu skłonności.

Jarosław Kaczyński należy do tej kategorii polityków, którzy nie wierzą w siłę gospodarki. Dla populistów wszelkiej maści, gospodarka to przedmiot, a nie podmiot polityki. Przedmiot, który można regulować cenami urzędowymi, reglamentacją towarów, interwencją państwowych instytucji, a niekiedy wprost upaństwowieniem całych sektorów. Taki model gospodarki stosowany jest w wielu krajach autorytarnych, także w Rosji.

Jak pokazuje tzw. Polski Ład, gospodarka i przedsiębiorczość to dla rządu PiS jedynie kategoria, z której można czerpać wpływy podatkowe, by transferować je na definiowane przez siebie zadania państwa, w tym na armię. Tymczasem w racjonalnych wolnorynkowych systemach politycznych, gospodarka jest podmiotem działania państwa. Państwo wspiera przedsiębiorczość, broni swobody działalności gospodarczej, upraszcza systemy podatkowe, ingeruje tylko w przypadku przestępstw i patologii, pozwala bogacić się obywatelom, bo wie, że to przyczynia się do bogactwa państwa i pozwala tworzyć profesjonalne służby państwowe, w tym profesjonalną armię.

Takie systemy na dłuższą metę wygrywają wszelkie wojny. A z taką wojną mamy do czynienia obecnie, w starciu putinowskiej Rosji z wolnym światem. Jak mówi Francis Fukuyama w wywiadzie dla La Reppublica – Putin napadając na Ukrainę, walczy tak naprawdę z wolnorynkowym liberalnym światem, którego nienawidzi. A proeuropejskie aspiracje Kijowa – są dla Putina tylko pretekstem.

Wolny świat dysponuje sprawnymi mechanizmami powiązań gospodarczych, a Putin dysponuje tylko armią i uzbrojeniem. Armią z poboru, bez motywacji, bez woli walki i z uzbrojeniem rodem z poprzedniej epoki. Ale przede wszystkim Putin nie ma nic do zaoferowania, nawet gdyby wygrał militarnie. Tymczasem wolny świat ma do zaoferowania wolność: tę polityczną i tę gospodarczą. Dlatego wolny świat ostatecznie wygra, a Rosja przegra.

Jak pokazują sankcje nałożone na Rosję – gospodarka może wygrać z wojskiem i pokonać reżim Putina, spychając go do defensywy, bez angażowania armii NATO i bez uzbrojenia kosztującego 2,2 proc. krajowego PKB. Wystarczy tylko trochę czasu i cierpliwości. Zdaniem wielu analityków sankcje sprawiają, że Rosja już jest bankrutem, nawet jeśli Putin i jego trolle będą coś innego wmawiać sobie i obywatelom Rosji. Ostatni raz Rosja zbankrutowała ekonomicznie w 1998 r., a rok później Borys Jelcyn przekazał władzę Putinowi, by ten przez kolejnych 20 lat mamił wolny świat, że Rosja jest krajem szanującym prawa ekonomii. Teraz ten cykl się zamyka kolejnym bankructwem, który wydaje się być przesądzony.

Jeśli więc wolnemu światu wystarczy cierpliwości, być może niepotrzebne będzie posyłanie ludzi na kolejną wojnę, która tli się w głowach przywódców, myślących starymi XX-wiecznymi kategoriami. Wojny nie toczą się tylko między armiami, ale głównie między gospodarkami. I o tej gospodarczej konkurencji nie możemy zapominać. Nie stawiać tylko na liczbę wojsk, myśliwców i rakiet, ale na liczbę mądrych, kreatywnych i przedsiębiorczych ludzi. A takim ludziom daleko jest do populizmu.

Jarosław Kaczyński uprzedza, że „nadchodzi czas poświęceń”. Najwidoczniej nie wie, że czas poświęceń i wyrzeczeń już trwa i ponoszą go zwykli Polacy, którzy bezinteresownie pomagają ukraińskim uchodźcom wojennym, ponoszą go konsumenci drożejących towarów i usług, ponoszą go przedsiębiorcy przytłoczeni Polskim Ładem…

Być może te poświęcenia nie musiałyby być tak wielkie, gdyby prezes rządzącej partii trochę bardziej docenił gospodarkę, przedsiębiorczość i aktywność obywateli swojego kraju. I gdyby trochę bardziej szanował wolność (niezależne sądownictwo, wolne media), której przecież ma bronić nowa wielka armia.

Poprzedni felieton:

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content