Nafciarz nie powinien rządzić gazeciarzem a gazeciarz pracować dla nafciarza. Tak samo jak urząd ochrony konkurencji nie powinien chronić monopolisty, a monopolista udawać obrońcy konkurencji. Bo to szkodzi konsumentom. To oczywiste. Ale nie dla rządu PiS.
Inflacja 12,3 proc. Drożyzna największa od ćwierćwiecza. Premier Morawiecki, jego rząd i jego partia twierdzą, że to skutek rosnących cen energii i surowców energetycznych. Tak zwana putinflacja. Choć to tylko półprawda, mająca zamydlić rzeczywiste powody drożyzny, warto podążyć tokiem rozumowania premiera. By go zrozumieć, trzeba wejść w meandry jego krętactw.
Polski sektor energetyczny zdominowany jest przez państwowe molochy, takie jak PKN Orlen czy PGE SA. Orlen wyrasta na największego dostawcę surowców, a PGE – największego producenta energii elektrycznej. Obie firmy należą do państwa, energia drożeje, a zatem inflacja staje się ukrytym podatkiem. Podatkiem, który trafia do kasy państwa. Bo zawsze kiedy jakiś towar drożeje, to jego producenci notują zyski dla swoich właścicieli.
Dzięki drożejącej energii, do państwowych molochów energetycznych trafiają zyski, lecz nie są to zyski wynikające z coraz wyższej jakości towarów wytwarzanych przez te firmy ani z udoskonalonych usług, lecz z tego, że ich klienci płacą więcej za to samo, co wcześniej. Paliwo, które przed putinowską wojną kosztowało 5,6 zł, a dziś kosztuje 7,9 zł za litr – nie jest paliwem wyższej jakości. Jest tylko droższe z powodu ceny ropy na rynkach światowych, akcyzy państwowej i marży nakładanej przez producenta czy dostawcę.
Premier Morawiecki zarzucił Norwegom, że jako główni producenci paliw w Europie, żerują na wysokich cenach tychże paliw, spowodowanych agresją Rosji na Ukrainę, zamiast się swymi zyskami podzielić. Te same słowa powinien premier skierować – z większą siłą sprawczą i bez błazenady – do własnych spółek energetycznych. To one powinny podzielić się swoim zyskiem, zamiast – nawiązując do słów premiera – żerować na Polakach, udręczonych wysokimi cenami.
Premier tego jednak nie robi. Minister Sasin zarzeka się w Sejmie, że „Orlen zminimalizował swoje marże”. Tymczasem niezależne portale donoszą, że marże Orlenu na paliwach w pierwszym kwartale br. były rekordowe (najbardziej wzrosły marże na oleju napędowym). A co robią spółki energetyczne? Na co przeznaczają swoje zyski? Na przykład pod szyldem „Polskich Elektrowni” wydają miliony na billboardy w całej Polsce i reklamy w mediach narodowych, finansując oszczerczą antyunijną kampanię „żarówkową”. Kampanię, która winą za drożyznę w Polsce próbowała obarczyć Unię Europejską. Czyli pieniądze „Polskich Elektrowni” idą na forsowanie fałszywej narracji, która ma odwrócić uwagę od prawdziwych winowajców drożyzny.
Ktoś spyta: gdzie są instytucje państwa, które powinny stać na straży interesu konsumentów, chronić obywateli przed łupieniem przez rząd? Czy nie powinien się tym zająć Urząd Regulacji Energetyki i Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów? Obie instytucje, powołane jeszcze w wolnej Polsce u zarania transformacji ustrojowej, z definicji zajmują się ochroną konsumentów i kształtowaniem polityki antymonopolowej. Mają regulować rynek w interesie klientów, a nie w interesie państwowych monopolistów.
Czy tak się dzieje? – Nie ma równości pomiędzy rządem a obywatelami, nie jesteśmy chronieni przed monopolami dostawców paliw i energii – mówił były poseł i członek Trybunału Stanu Witold Pahl podczas Kongresu Programowego Platformy Obywatelskiej w Zielonej Górze. – W sytuacji wymagającej interwencji, UOKiK mógłby wystąpić do Sądu Antymonopolowego. Niestety ani ze strony UOKiK ani URE nie widać takich działań, które by weryfikowały zasadność podwyżek. Nikt się nie pyta pana Obajtka, dlaczego marże rosną, naszym kosztem.
Ponad rok temu też nikt nie pytał pana Obajtka dlaczego Orlen kupuje gazety regionalne skupione w spółce Polska Press. Nikt nie pytał dlaczego państwowy moloch zawłaszcza przekaz informacyjny. Czy dlatego, by gazety regionalne trąbiły tak samo jak media rządowe i narodowe? Dlaczego nafciarze mają rządzić gazeciarzami, a gazeciarze pracować dla nafciarzy? Przecież nafciarza z gazeciarzem łączy tylko tyle, że ropa naftowa to składnik farby drukarskiej. Dlaczego więc gazet regionalnych nie przejęły np. Lasy Państwowe, skoro celuloza i papier powstają z drzew? Pytań nie brakowało.
Co więcej, kiedy Orlen kupował gazety regionalne, UOKiK też nie widział powodów, by się temu sprzeciwić. Powody dostrzegł dopiero prof. Adam Bodnar, były rzecznik praw obywatelskich, który zaskarżył do sądu zgodę UOKiK na transakcję Orlenu, uznając, że to przejaw monopolizowania mediów przez państwo i ewidentne zagrożenie dla wolności słowa w Polsce. Jak to się skończyło? Ano tak, że PiS dzięki większości sejmowej, pozbył się prof. Bodnara z funkcji rzecznika praw obywatelskich, a gazety regionalne trąbią w najlepsze ku chwale rządu i PiS.
Po co obywatelom państwo? Po to, by ich chronić? Czy po to, by ich łupić? W normalnym państwie odpowiedź byłaby oczywista. Ale w państwie postawionym przez PiS na głowie, pozostaje jeszcze jedno pytanie: – Czy państwo jest po to, by obywateli łupić i na dodatek okłamywać, że ich chroni?