Podobieństwa się odpychają (FELIETON)

Fot. Pixabay
Podczas wizyty Donalda Tuska w Lipich Górach pod Strzelcami Krajeńskimi, dziennikarka TVP zadała mu pytanie: – Czy żałuje Pan swoich bliskich politycznych relacji z Władimirem Putinem? Dla zachowania obiektywizmu, zapewne podczas wizyty Jarosława Kaczyńskiego, TVP zapyta szefa PiS: – Czy wstydzi się Pan podobieństw Pana polityki do polityki Putina?

Żeby ułatwić telewizji publicznej zadanie, podpowiadamy o jakie podobieństwa chodzi. A chodzi tutaj o dużo więcej podobieństw, niż tylko zawłaszczenie sądownictwa i wolnych mediów…

Podobieństwo pierwsze: zemsta na poprzednikach. Politykę Putina napędza zemsta za rozpad Związku Radzieckiego, a politykę Kaczyńskiego napędza zemsta za Okrągły Stół i za katastrofę smoleńską. Obaj mają podobne motywacje, wyrosłe na poczuciu krzywdy i chęci wyrównania rachunków. Putin i Kaczyński przedstawiają swoich poprzedników i oponentów jako sprawców całego zła, jako zdrajców i kanalie a w najlepszym razie jako nieudaczników, którzy doprowadzili kraj do ruiny. Nawet jeśli rzeczywistość temu przeczy. Putin szybko pozbył się Jelcyna i jego świty, a potem odszedł od prozachodniego kursu i wrócił do radzieckiej imperialnej narracji. Kaczyński od siedmiu lat usiłuje wyeliminować Tuska i liberałów, odejść od proeuropejskiego kursu, na rzecz narodowo-populistycznej retoryki, nacechowanej tradycjonalizmem, konserwatyzmem, niekiedy wprost autorytaryzmem.

Podobieństwo drugie: umiłowanie ceremonii. Putin kocha defilady i ceremonie, a swoje aktywności planuje pod dyktando rocznic, zwłaszcza militarnych (dzień zwycięstwa w wojnie ojczyźnianej, dzień kombatanta itp.). Kaczyński tak samo – wrócił do władzy na „miesięcznicach” smoleńskich i na tzw. przywracaniu godności żołnierzom wyklętym. Zarówno dla Putina jak i Kaczyńskiego kluczowym pojęciem jest duma narodowa, patriotyzm (rozumiany de facto jako szowinizm) i mocarstwowa symbolika, związana z celebrowaniem bitew i wojen. Obaj pielęgnują politykę historyczną. Obaj są nietolerancyjni dla obyczajowości odmiennej niż ich własna. Obaj przykładają ogromną wagę do religii i są zwolennikami „sojuszu tronu i ołtarza” oraz surowego karania za tzw. obrazę uczuć religijnych. Rosja Putina zesłała do łagru członkinie zespołu Pussy Riot, które zatańczyły w cerkwi, a w Polsce Kaczyńskiego przed sądem karnym stanęły artystki z Płocka za wizerunek Matki Boskiej w tęczowej aureoli.

Podobieństwo trzecie: centralizacja władzy. Putin w 2000 r. zaczął swoje reformy od ograniczenia władzy gubernatorów krajów wchodzących w skład Federacji Rosyjskiej i ich lokalnych parlamentów, by scentralizować i wzmocnić władzę na Kremlu. Kaczyński systematycznie od siedmiu lat ogranicza kompetencje samorządów, niezależnych od władzy centralnej, przekazując coraz więcej uprawnień swoim nominatom w osobach wojewodów i ministrów. Putin obsadził wiernymi i absolutnie podporządkowanymi ludźmi wszystkie instytucje i strategiczne firmy państwowe, z Gazpromem na czele. Kaczyński zaczął urzędowanie od likwidacji – pod pozorem oszczędności – korpusu służby cywilnej, by kluczowe stanowiska w administracji państwowej można było obsadzać nie według kompetencji czy wykształcenia, ale według kryterium lojalności. Również strategiczne firmy państwowe, z Orlenem na czele, obsadzone zostały ludźmi przychylnymi lub wprost wywodzącymi się z obozu władzy.

Podobieństwo czwarte: tępa nieustępliwość. To najbardziej dotkliwa sprawa. Chodzi o forsowanie swojej polityki kosztem wyrzeczeń, a czasem cierpień własnego społeczeństwa. Putin najechał Ukrainę, Rosja obłożona jest najostrzejszymi w historii sankcjami, Rosjanie klepią biedę z powodu izolacji i ostracyzmu, ale Putin upiera się przy swej szaleńczej polityce, nie zważając na konsekwencje. Podobny upór towarzyszy Kaczyńskiemu przy sporze z Komisją Europejską o praworządność. Polska Kaczyńskiego płaci ogromne kary za nieprzestrzeganie wyroków europejskiego trybunału, a Polacy nie dostają należnych im funduszy europejskich na odbudowę gospodarki po pandemii. Obywatele ubożeją, ale Kaczyński ani myśli ustąpić i brnie na zderzenie z Zachodem, w przeświadczeniu, że tylko on ma rację.

Porównywać podobieństwa można jeszcze długo. Na szczęście podobieństwa się odpychają i Kaczyński z Putinem nie chcą mieć ze sobą nic wspólnego. Nie padają sobie w ramiona, jak kiedyś Chruszczow z Gomułką.

Ale to nie znaczy, że trzeba porzucić wszelką refleksję i poprzestać na pokazowych gestach, serwowanych przez władców. Wręcz przeciwnie. Trzeba brać na serio to, co prof. Marcin Matczak powiedział niedawno w wywiadzie dla Radia Zet: cyt. „Państwo Putina to koniec procesu, który rozpoczyna się w Polsce. Jesteśmy na początkowym etapie, na którym władza może wszystko. (…) Analizowałem to, co stało się w Rosji i nawet jeśli w latach 90-tych zaczęto tam stosować rozwiązania o charakterze demokratycznym, to one zostały od razu zablokowane przez Putina. Od tego momentu zaczęła się droga do autorytaryzmu, czyli sytuacji, kiedy władzy wolno wszystko. Kłamać, wprowadzić stan wyjątkowy, później stan wojenny, a później iść i zabijać, a także wysyłać innych, żeby zabijali. Dla mnie to jest koniec przerażającego procesu, który zaczyna się od braku szacunku dla podstawowych wartości takich jak praworządność.”

Poprzedni felieton:

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content