Oliver Vidin: Nie gramy za pieniądze, ale mamy atmosferę

Mężczyzna w garniturze, pijący wodę z butelki
Już pięć miesięcy jesteśmy razem, musimy znać nasze zagrywki - podkreśla trener Oliver Vidin
– Zasłużyliśmy na zwycięstwo – uważa trener Oliver Vidin. – Czułem wdzięczność, że mogłem uczestniczyć w tym widowisku – przyznaje kapitan Przemysław Żołnierewicz. To komentarze po meczu Enea Zastal BC Zielona Góra – Anwil Włocławek.

Przypomnijmy, w niedzielę (15 stycznia) Zastal we własnej hali wygrał z Anwilem 88:84 (relację i zdjęcia znajdziesz TUTAJ). Do przerwy goście z Włocławka prowadzili 46:37, ale druga część spotkania należała do gospodarzy. Mieliśmy więcej asyst: 24 – 23 i przechwytów: 9 – 4, a także mniej strat: 9 – 15. Byliśmy lepsi w punktach zdobytych ze strat: 18 – 5 i szybkiego ataku: 18 – 7. Ponadto znacznie częściej stawaliśmy na linii rzutów wolnych: 21/27 (77,8 proc.) – 10/13 (76,9 proc.).

Co się działo w szatni? Dobrze, że tego nie słyszeliśmy…

– Myślę, że zasłużyliśmy na zwycięstwo – stwierdził Oliver Vidin, trener naszych koszykarzy. – W drugiej połowie wyszliśmy na boisko po rozmowie, która nie była zbyt grzeczna, ale niekiedy musi tak być. Myślę, że w drugiej połowie graliśmy tak, jak powinniśmy grać. W pierwszej byliśmy za miękcy i pozwalaliśmy, żeby przeciwnik robił, co chciał. Mieli otwarte rzuty, nieotwarte trafiali i poczuli się pewni siebie. Myśmy czekali, żeby mecz sam zaczął się układać, a przecież sam nigdy się nie ułoży… Gramy trzy minuty bardzo dobrze, a później pada nam energia i koncentracja.

Co stało się w szatni, że na drugą połowę wyszedł już zgoła inny Zastal?

– W przerwie musieli dostać wpier… – mówił bez ogródek trener Vidin. – Ja tego nie lubię, ale czasami tak się zdenerwuję, że… Szczęście, że jesteśmy w Polsce, bo w Serbii to jeszcze pół szatni by nie było… Nie znoszę, nie mogę zrozumieć, że grasz raz na tydzień, wychodzisz na mecz i w obronie grasz dwa metry od przeciwnika. Trenujesz agresywnie cały tydzień i przychodzi mecz, a ty grasz dwa metry od niego! To po co robiłeś to cały tydzień? Już pięć miesięcy jesteśmy razem, musimy znać nasze zagrywki. Teraz jak ktoś nie wie, gdzie ma być i co ma robić, to będzie miał ciężko. Nie możesz zapamiętać, gdzie masz być, gdzie zrobić zasłonę, gdzie się otworzyć, to się do tego nie nadajesz.

Przy okazji trener Vidin wspomniał o “motywacji bez pieniędzy”. – Nie dostaliśmy kasy, ale motywacja jest. Nie gramy za pieniądze, ale mamy zaj… atmosferę – uśmiechnął się.

Zastal potrzebował tego zwycięstwa

– Zaczęliśmy za miękko – ocenił Przemysław Żołnierewicz, kapitan Zastalu. – Ale pamiętajmy, to jest koszykówka, mecz trwa 40 minut, a nie 20. Ja byłem od początku spokojny, że jeszcze uda się nam wyciągnąć.

Przemysław Żołnierewicz (z piłką) z Zastalu Zielona Góra kontra Marcin Woroniecki z Anwilu Włocławek

– Po kilku porażkach z rzędu bardzo cieszy takie zwycięstwo – podkreślił Żołnierewicz. – Wyszarpaliśmy je dosłownie. Myślę, że szczególnie w drugiej połowie Anwilowi było bardzo ciężko zdobyć otwarte pozycje czy po prostu jakiekolwiek punkty. Graliśmy agresywnie, odcinaliśmy podanie, widziałem, że oni się wahali z decyzjami. Zrobiliśmy więc to, o co chodziło, czyli wytrąciliśmy ich kompletnie z rytmu i to cieszy. Zdawaliśmy też sobie sprawę, że oni są bez pierwszego rozgrywającego i mózgu drużyny [chodzi o Kamila Łączyńskiego – red.], dlatego agresywna obrona i wybicie z rytmu było kluczowe.

– Naprawdę potrzebowaliśmy tego zwycięstwa – przekonywał kapitan Zastalu. – Ja szczególnie w końcówce meczu, kiedy widziałem, że wygraliśmy, czułem wdzięczność, że mogłem uczestniczyć w tym widowisku, bo to fantastyczne emocje. Właśnie w takich meczach, gdzie przegrywa się niemal od początku, a wyciąga się końcówkę.

Wziąłem to na siebie, jak w “1 z 10”

Dodajmy, że Żołnierewicz zaliczył świetny występ. Na swoim koncie zapisał 29 punktów, 4 zbiórki, 6 asyst i 4 przechwyty. Trafił 4/6 rzutów za dwa (66,7 proc.) i 5/8 za trzy (62,5 proc.). Przemysław Frasunkiewicz, trener Anwilu, powiedział nawet, że tego dnia nasz kapitan był wart milion złotych.

– Myślę, że odpowiedzialność za wynik nie polega na tym, żeby wziąć piłkę w ręce i rzucić 10 punktów, ale wybrać właśnie tego, który czuje się najlepiej – skomentował Żołnierewicz. – Ja w drugiej połowie naprawdę miałem dobrą skuteczność, miałem łatwość w mijaniu przeciwnika i kreowaniu kolegów, więc po prostu wziąłem to na siebie, jak w “1 z 10”. Natomiast gdyby to nie był mój dzień, to dałbym komuś innemu, kto się dobrze czuje, i to on kreowałby ostatnie akcje.

– Moim zdaniem to jest – daj Boże! – ostatni sezon “Żołnierza” w tej lidze – odpukał w niemalowane trener Vidin. – Bo on już pracuje na siebie tak, żeby w następnym roku być gdzieś indziej. Będę pogniewany na niego, jak go zobaczę w tej lidze w następnym roku.

Do hali CRS wracają: Matczak, Mazurczak, Meier i Szymański

Najbliższy mecz Zastal rozegra w czwartek (19 stycznia). W hali CRS w Zielonej Górze zmierzy się z Kingiem Szczecin, któremu na wyjeździe uległ 64:69. Początek spotkania o godz. 17.30.

Dodajmy, że w składzie Kinga jest wychowanek naszego klubu Filip Matczak. Są także: Andrzej Mazurczak, Tony Meier i Konrad Szymański, którzy poprzedni sezon spędzili w Zastalu.

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content