Piotr Ignaczak: Wyścig “Szlakami Jury” pokazał, jak ważna jest drużyna (ROZMOWA)

Trzej uśmiechnięci młodzi ludzie
Trener Piotr Ignaczak w towarzystwie Dawida Lewandowskiego (z lewej) i Bartosza Wentlanda Fot. LKS POM Strzelce Krajeńskie/Facebook
To jest zupełnie inna jazda – atakować a bronić. Jeden człowiek, czyli lider, nie jest w stanie sobie sam poradzić. Jeżeli Dawid byłby sam, prawdopodobnie straciłby koszulkę lidera – mówi Piotr Ignaczak, trener kolarzy LKS POM Strzelce Krajeńskie i młodzieżowej reprezentacji województwa lubuskiego.

Piękny sukces odniósł 17-letni Dawid Lewandowski z LKS POM Strzelce Krajeńskie. Wygrał zakończony w niedzielę (14 maja) XX Międzynarodowy Wyścig Kolarski “Szlakami Jury” – relację i zdjęcia znajdziesz TUTAJ. Na duże słowa uznania zasłużyła cała nasza drużyna, startująca pod szyldem “Lubuskie warte zachodu” i wspierana finansowo przez lubuski samorząd.

Dawid był trzeci w piątkowym prologu. W sobotę zaś zajął trzecie miejsce w jeździe indywidualnej na czas, a następnie wygrał niemal 93-kilometrowy etap. W ten sposób został liderem wyścigu. Trener Piotr Ignaczak w niedzielę rano zrelacjonował nam to, co działo się w pierwszych dwóch dniach “Szlakami Jury”. – Jeżeli obędzie się bez defektów, bez żadnych kraks, to myślę, że Dawid powinien sobie poradzić – mówił przed decydującym etapem.

Rozmowa z Piotrem Ignaczakiem

Po dwóch dniach zmagań Dawid był liderem i miał 33 sekundy przewagi. Jak wyglądał niedzielny etap?

Był bardzo nerwowy. Kilka razy koszulka była już nam odebrana, później znowu do nas wracała. Ucieczki, które się tworzyły, były już ponadminutowe. Raz zawodnik, który skończył cały wyścig na trzecim miejscu, a w klasyfikacji generalnej miał półtorej minuty straty, już był dwie minuty przed peletonem. Nasi kolarze robili wszystko, dwoili się i troili. Nawet sam lider, czyli Dawid Lewandowski, wychodził na naprawdę mocne zmiany, żeby to zniwelować. Koniec końców się udało, można powiedzieć, że na styk. Co prawda myśleliśmy, że będzie mniejsza różnica – na koniec było 30 sekund przewagi nad drugim. Ale było niebezpiecznie. Całe szczęście, udało się dowieźć koszulkę do mety i Dawid został zwycięzcą całego wyścigu, klasyfikacji generalnej, czyli najważniejszej, jaka jest do wygrania.

Myśleliście, żeby spróbować upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, czyli wygrać także klasyfikację punktową, czy w grę wchodziła tylko żółta koszulka lidera?

Tylko żółta koszulka lidera. A jeżeli przyjechałby cały peleton, wtedy Dawid próbowałby jechać na finisz, co mogłoby poskutkować zwycięstwem również w klasyfikacji punktowej. Ale ta klasyfikacja nie jest tak ważna, tak prestiżowa, jak zwycięstwo w całym wyścigu. Wyszło tak, że Dawid tyle dał z siebie podczas całego wyścigu, że nie miał już na koniec możliwości, żeby jeszcze powalczyć na finisz. Ale koniec końców udało się wygrać w najważniejszej klasyfikacji. To też było dla Dawida nowe doświadczenie, bo pierwszy raz był w żółtej koszulce, był liderem i to jest zupełnie inna jazda – atakować a bronić. Ale cały czas się tego uczymy.

Fajnie, że chłopcy z reprezentacji zebrali się na tyle, żeby pomagać, bo naprawdę w niektórych momentach już było groźnie, a nikt inny nie chciał zbytnio współpracować. To zawsze jest tak, że masz żółtą koszulkę, jesteś liderem, to sobie radź, a my patrzymy, co się dzieje. I atakują jeden po drugim. Jeden raz się uda dogonić, drugi, trzeci, ale za czwartym, piątym, szóstym brakuje po prostu sił.

Jeśli mówimy o reprezentacji, to kawał dobrej roboty wykonał także Bartosz Wentland z Trasy Zielona Góra.

Po pierwsze: na drugim etapie Bartek zabrał się w odjazd, który dojechał do mety, i tak naprawdę to on zainicjował tę ucieczkę. To już jest pierwszy plus, że potrafił się znaleźć w takim odjeździe. Koniec końców czwarte miejsce, również bardzo wysokie, i też pracował po to, żeby właśnie ta przewaga była jak największa. A na kolejnym etapie już tak ustawiliśmy drużynę, że skoro Dawid jest liderem, to musimy zrobić wszystko, żeby dowieźć tę koszulkę. I Bartek kilkukrotnie oddawał bardzo mocne zmiany, dzięki czemu niwelował różnice. Potem spadał gdzieś na koniec peletonu, bo było ciężko, ale trzymał się. Patrzymy – za chwilę znowu jest na czele, znowu ciągnie i to tempo jest cały czas nadawane.

To jest bardzo ważne, bo jeżeli grupa się rozjedzie, a ucieczka już pojechała, to w ciągu chwili, w ciągu kilku kilometrów może dojść do półtorej, dwóch, trzech minut przewagi. Jeden człowiek, czyli lider, nie jest w stanie sobie sam poradzić, dlatego Bartek naprawdę bardzo, bardzo dużą robotę wykonał. Można powiedzieć, że największą spośród naszych chłopaków, oprócz Dawida, żeby tę koszulkę dowieźć. Ale właśnie takie jest kolarstwo i tak to powinno wyglądać. To też pokazało, jak ważna jest drużyna. Jeżeli Dawid byłby sam, prawdopodobnie tę koszulkę by stracił.

Kluczowy był drugi etap – po prologu i jeździe indywidualnej na czas?

Okazało się, że tak, ponieważ uzyskana przewaga wystarczyła do tego, żeby w klasyfikacji generalnej dowieźć to. Gdyby było tak, że Dawid nawet wygrałby etap, ale cały peleton za chwilę by przyjechał za nim, to pewnie by tę koszulkę stracił. A to, że było około 40 sekund na mecie, plus jeszcze to, co ugrali na jeździe indywidualnej na czas, pozwoliło uzyskać taką przewagę, żeby w końcowej fazie okazać się zwycięzcą. A kontrola wyścigu jest naprawdę trudna, bo nikt nie chce pomagać, wszyscy się patrzą na lidera – jesteś najlepszy, masz żółtą koszulkę, to sobie po prostu radź. Ale sobie poradziliśmy, z czego jesteśmy bardzo zadowoleni. To jeden z największych sukcesów naszego zawodnika w ostatnich sezonach. Wyścig był mocny, międzynarodowy, jeden z najmocniejszych w Polsce, po ciężkich górach, w terenie naprawdę wymagającym. Ale to tylko potwierdza wysoką klasę zawodnika.

To teraz czas na podbój Europy! W kalendarzu Dawida na najbliższe dni jest wyścig z cyklu Pucharu Narodów UCI we Francji.

Tak. Trzeba wykorzystać dobrą passę, dobrą nogę. Wyścig we Francji już był planowany wcześniej, także to nie jest tak, że teraz Dawid wygrał i od razu tam jedzie. Wiedzieliśmy o tym wcześniej. Ale fajnie, że teraz tak wyszło. Na pewno zawodnik też jest podbudowany wynikiem, bo nie ukrywajmy – było zawsze wysoko, piąte, siódme, trzecie miejsce, ale tu jest kropka nad i. Dla niego to też kolejna duża impreza na koncie, przejechana i jeszcze wygrana. Dlatego myślę, że teraz też inaczej podejdzie do wyścigów międzynarodowych, z większą pewnością, bardziej uwierzy w siebie i będziemy obserwować, jak to wyjdzie. Ale jestem pewien, że jeżeli nie będzie żadnych niespodzianek, kraks czy defektów, to będzie bardzo dobrze na tym wyścigu we Francji, bo jest mocny.

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content