Ostatnie wydarzenia pokazują, że mamy państwo z tektury. Wszystko niby jest, niby funkcjonuje, są przepisy i procedury, ale jak się temu bardziej przyjrzeć, to trzeszczy, wali się i zanurza w niekompetencjach ludzi odpowiedzialnych – pisze Andrzej Flügel w felietonie „Zakola i meandry”.
Pan Bogdan, kiedy podczas konwencji, podobnej jako żywo do zjazdu PZPR, usłyszał o nowych propozycjach partii rządzącej, a raczej o kolejnej próbie podkupienia wyborców, pomyślał, że dzisiejszą naszą sytuację można przyrównać do tonącego Titanica, kiedy niektórzy jeszcze chętnie zamawialiby obiad, tyle że kuchnia była już zanurzona…
Ostatnie wydarzenia pokazują, że mamy państwo z tektury. Wszystko niby jest, niby funkcjonuje normalnie, są przepisy i procedury, ale jak się temu bardziej przyjrzeć, to trzeszczy, wali się i zanurza w niekompetencjach ludzi odpowiedzialnych.
No bo jak inaczej podsumować fakt, że premier w kwietniu dowiedział się, że w grudniu wpadła do nas rosyjska rakieta? Co sądzić o ministrze obrony, który mówi, że o tym fakcie nie powiedzieli mu generałowie, a z kolei ci twierdzą, że mówili? Jak spokojnie przejść nad faktem dawania ogromnych sum w ramach różnych grantów swoim, czyli stowarzyszeniom powstałym na kilka dni przed decyzjami? A minister oświaty owładnięty wojną ideologiczną? Czy ktoś taki mógłby stać na czele podobnego resortu w krajach normalnej demokracji? Dodatkowo pan minister straszy naukowców odcięciem kasy, jeśli efekty ich badań są niezgodne z jego zapatrywaniem na historię. Wyłazi z niego stara stalinowska zasada, że jeśli coś się nie zgadza z faktami, to tym gorzej dla faktów.
I w takiej rzeczywistości żyjemy. Partia rządząca, mimo tylu numerów, przekrętów jej ludzi, błędów, dramatycznej, hejterskiej wręcz propagandy, fatalnych decyzji i czort wie czego jeszcze, cały czas ma poparcie sporej części ludzi. Kiedyś pewna posłanka prawicy po porażce wyborczej stwierdziła, że mamy przypadkowe społeczeństwo. Spowodowała wówczas spore oburzenie komentatorów. Dziś można pomyśleć, że owa posłanka mogła mieć jednak rację…
Pan Bogdan ostatnio niemal codziennie jest bombardowany jakimiś zaniechaniami władzy, dziwnymi tłumaczeniami, zachwalaniem swoich rzekomych dokonań albo obietnicami, czyli już tak wcześnie podawaną kiełbasą wyborczą.
Kiedy słyszał tę całą lawinę, znów przypomniał mu się tonący Titanic. Otóż pewien lord spokojnie pijący w salonie whisky, kiedy dowiedział się, że ich statek zderzył się z górą lodową, powiedział: Owszem, zamawiałem lód, ale nie w takich ilościach!