Kreml wydał 500 mln rubli, czyli ponad 26 mln zł, na grę wideo, w której jesteśmy tymi złymi. „Smuta” nawiązuje do czasów ekonomicznej i politycznej zapaści w carstwie rosyjskim, gdy propolscy bojarzy na tron zaprosili Władysława IV. Wówczas sporo mieszaliśmy w rosyjskiej polityce, toteż z zaproszenia chętnie skorzystaliśmy. Stąd w grze Polacy to sadystyczni gnębiciele narodu rosyjskiego, a punktem kulminacyjnym rozgrywki jest wygnanie ich z Kremla.
Cóż, przez kilka dekad ta historia była głęboko zagrzebana, koncentrowaliśmy się raczej na Grunwaldzie. Nie brnąc w szczegóły, w 1610 oddziały hetmana Stanisława Żółkiewskiego, wykorzystując wewnętrzne konflikty w Rosji, zajęły Moskwę. Car został uwięziony i w niewoli wyzionął ducha. W marcu 1611 przeciw Polakom zaczęło się zbierać pospolite ruszenie, ale pierwszy zryw stłumiliśmy w sierpniu 1612. Drugiemu nie daliśmy już rady. Odsiecz Chodkiewicza nie dotarła na czas i skapitulowaliśmy 7 listopada 1612. Łupów nie było, a z tej wojny Rzeczpospolita wyszła z długami i zniszczeniami, których dokonała głównie własna armia.
Cóż, Rosjanie realizują swoją narodową politykę historyczną. Oczywiście polski historyk powie, że wcześniej zamordowano 500 polskich gości wesela cara. Rosyjski, że Polacy wyruszyli po łupy i był to element polityki kolonialnej, tylko miast na okrętach, jak Hiszpanie czy Brytyjczycy, ruszyliśmy rabować na koniach i z taborami.
W obecnej wojnie wszyscy uczestnicy konfliktu ochoczo strzelają do siebie z historii, burząc pomniki, minując i zadymiając dzieje. Weźmy Kaliningrad, który dla nas i Łotyszy, a wkrótce również Litwinów ma być tylko Królewcem. W odwecie dostaliśmy już cios z Breslau i Danzing.
Przeszłość pełna jest min-pułapek, a my i nasza polityka historyczna nie sprawdzamy się w roli sapera… Bum!
