Po rozum do głowy, nie do Kaczyńskiego (FELIETON)

Obietnice wyborcze w wykonaniu populistów są jak piec hutniczy w drewnianej szopie: niby można się przy nim ogrzać, ale łatwo przegrać i spłonąć wraz z dobytkiem. Kaczyński ogłosił 800 plus i spadły mu sondaże. Niech jeszcze ogłosi wyjście z Unii Europejskiej, wypłatę świadczeń socjalnych w rublach, budowę muru na granicy z Niemcami i przekop tunelu pod mierzeją do Królewca, a na pewno mu urośnie…

Kaczyński i PiS specjalizują się w prostych transferach publicznych pieniędzy. To im wychodzi najlepiej: zabrać tym, którzy na nich nie głosują, a dać tym, którzy w podzięce oddadzą swój głos. Nawet tego nie ukrywają, jak marszałek Sejmu Elżbieta Witek, która w 2021 r. w Otyniu zaapelowała do grupy przeciwników rządu, by “honorowo” zrezygnowali z brania pieniędzy od rządu PiS. – Jakbym się nie zgadzała z decyzjami rządu, to nigdy od takiego rządu nic bym nie wzięła – powiedziała. Problem w tym, że rząd nie ma swoich pieniędzy, tylko pieniądze podatników, więc jednym musi zabrać, by innym dać. A w takiej sytuacji bardzo łatwo zaburzyć równowagę finansów publicznych, prowadząc wszystkich – zarówno zwolenników jak i przeciwników PiS – na równię pochyłą inflacji i w przepaść długu publicznego.

Do tego punktu doszliśmy jakieś dwa lata temu, kiedy inflacja wystrzeliła. Tyle, że wtedy prorządowa propaganda całą winę za zły stan gospodarki mogła zrzucić na pandemię COVID19, a potem na „putinflację” czyli na ceny surowców energetycznych, spowodowane agresją Putina na Ukrainę. Łatwo było odwrócić uwagę od własnej nieudolności. Pisowskiej propagandzie udało się to do tego stopnia, że rząd mógł bezkarnie (bo bez spadku sondaży) odrzucać europejskie miliardy na odbudowę gospodarki po pandemii, twierdząc, że nie potrzebujemy tych pieniędzy i sami sobie poradzimy.

Łatwo jest przelewać z pustego w próżne, ale trudno jest udawać, że od tego przybywa obfitości. Do tego punktu doszliśmy teraz. Program 500 plus, wskutek inflacji, spowodowanej niefrasobliwością Kaczyńskiego i Glapińskiego, już po kilku latach można było nazwać 300 plus, bo mniej więcej tyle było warte 500 zł z czasów, kiedy program wprowadzano. Dlatego teraz hucznie ogłoszone 800 plus nie jest żadnym zwiększeniem świadczenia, tylko nieudolną rekompensatą za utratę wartości przyznawanych pieniędzy. Na dodatek Kaczyński zaczyna lawirować, proponując wprowadzenie go od 1 stycznia przyszłego roku, czyli już po wyborach, szantażując niejako swój socjalny elektorat.

Pieniędzy mogłoby przybywać dzięki przemyślanym inwestycjom w gospodarkę i edukację, bo dostatek rodzi się z pracy, a nie z obietnic. Ale na tym polu rząd PiS kompletnie poległ. Gdzie są miliony elektrycznych samochodów Morawieckiego, które miały być polską specjalnością? Gdzie są miliony tanich mieszkań na wynajem w ramach programu Mieszkanie Plus? Tego nie wiemy. Wiemy tylko gdzie są kolejki do lekarzy specjalistów. Wiemy gdzie państwowe molochy zrzucają nieczystości do polskich rzek. Wiemy gdzie są sterty powalonych drzew w ramach rabunkowej gospodarki leśnej. Wiemy gdzie jest przekopana Mierzeja Wiślana, tylko nie wiemy dlaczego nic tam nie pływa. Wiemy gdzie ma być Centralny Port Komunikacyjny, tylko nie wiemy dlaczego są tam ugory. Wiemy gdzie są elewatory zalane tanim ukraińskim zbożem, które trafiło do Polski zamiast do Afryki, tylko nie wiemy dlaczego chleb nie tanieje…

Wszystko ma swoją cenę, a zwłaszcza czcze obietnice bez pokrycia. Sondaże pokazują, że PiS, mimo że wciąż jest liderem poparcia, to nawet z Konfederacją nie miałby szans na rządy po październikowych wyborach. Tych strat sondażowych partia Kaczyńskiego nie będzie w stanie już odbudować żadnymi konstruktywnymi propozycjami, bo nie jest do tego zdolna ani organizacyjnie ani intelektualnie. Pozostaje jej atakowanie oponentów i brnięcie w coraz bardziej absurdalne obietnice.

Zmęczenie natłokiem głupot, nawet najbardziej atrakcyjnych, pojawia się zawsze po przekroczeniu progu wrażliwości na absurd. Cechą populistów Kaczyńskiego jest to, że mają niskie mniemanie o swoich wyborcach. Myślą, że próg wrażliwości wyborców na absurdy jest zawieszony na pułapie przelotowym odrzutowca, więc wszystko co poniżej, jest dopuszczalne. Dlatego mogą obiecywać darmowe autostrady, przynajmniej dopóty, dopóki trzeba będzie zapłacić za ich naprawy i konserwacje.

Kaczyński myśli, że wyborcy nie mają rozumu, dlatego można eskalować bzdury, byle były w kuszących opakowaniach. Ale nie przyjmuje do wiadomości, że wyborcy mają instynkt samozachowawczy. Nawet ci wyborcy, którzy kiedyś stracili głowę dla Kaczyńskiego, dzisiaj wiedzą, że po rozum trzeba iść do głowy, a nie do Kaczyńskiego.

Poprzedni felieton:

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Ostatni sejmik tej kadencji (FOTO)

Ważniejszymi punktami ostatniego posiedzenie lubuskiego sejmiku kończącej się kadencji było z pewnością odwołanie i powołanie skarbnika województwa. Alicja Woźniak i Tomasz Wojciechowski, za zgodą rady,

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content