Prosty mechanizm ogłupiania (FELIETON)

Grafika: Pixabay
Gdyby ogłosić ranking najgłupszych pytań referendalnych świata, PiS mógłby odtrąbić swoje zwycięstwo w światowej rywalizacji. Największe szanse miałoby pierwsze pytanie pisowskiego pseudo-referendum:Czy popierasz wyprzedaż majątku państwowego podmiotom zagranicznym, prowadzącą do utraty kontroli Polek i Polaków nad strategicznymi sektorami gospodarki?”

Ludzie mówią, że na głupotę nie ma lekarstwa. To fakt. Ale zapominają, że głupota to antidotum na wszelkie bolączki, bo działa jak środek znieczulający. Głupota jest wygodna, bo paraliżuje myślenie, wyłącza trudną refleksję. Pisowskie pseudo-referendum jest tego przykładem.

Mechanizm ogłupiania działa tak: najpierw człowiek nie dowierza, że ktoś mógł wymyślić tak głupie pytanie. Poczciwy człowiek przeżywa szok poznawczy: – Niemożliwe, że to się dzieje! Ale potem, kiedy  uświadomi sobie brutalną prawdę, że jednak ktoś to wymyślił, napisał i zatwierdził w atmosferze powagi instytucji państwa, to człowiek przestaje się czemukolwiek dziwić. Zdziwienie jest pozytywnym odruchem, bo wyzwala krytyczne myślenie. A brak zdziwienia to postawa pasywna, prowadzi do intelektualnej drętwoty. Wówczas głupotę można eskalować w nieskończoność, bo przecież – jak ludzie mówią – głupota nie zna granic.

Człowiekowi, który niczemu się nie dziwi, można wmówić nawet to, że pytanie referendalne o „wyprzedaż majątku narodowego” jest absolutnie obiektywne i niczego nie sugeruje. To tak samo, jakby Putin ogłosił w Rosji referendum z pytaniem: „Czy popierasz powołanie niezależnej komisji do zbadania okoliczności katastrofy samolotu Jewgenija Prigożyna, która doprowadzi do ustalenia, że katastrofa była skutkiem sabotażu ze strony ukraińskiego reżimu w Kijowie?”. Tyle tylko, że reżim Putina na takie referendum nie wpadł, a Kaczyński i jego referendum z pytaniem o wyprzedaż majątku państwowego jest jak najbardziej rzeczywiste i odbędzie się 15 października. Na tym polega dramat.

Czytelnikom poniżej 25 roku życia należy się krótkie wyjaśnienie. Otóż zarzut wyprzedaży majątku narodowego towarzyszył populistom od 1990 r. czyli od początku transformacji ustrojowej i gospodarczej. Wszyscy  którzy kontestowali przemiany wolnorynkowe w Polsce i chcieli recydywy komunizmu, zarzucali kolejnym rządom wyprzedaż majątku państwowego. Ale mało kto dziś pamięta, że w 1994 r. wprowadzono Program Powszechnej Prywatyzacji, czyli rządowy program przekształcenia największych przedsiębiorstw państwowych, przy udziale 27 mln obywateli Polski, czyli całej pełnoletniej populacji naszego kraju.

W wyniku tego programu każdy dorosły obywatel dostawał (w formie pieczątki w dowodzie osobistym) cząstkę udziałów w państwowych przedsiębiorstwach (tzw. powszechne świadectwa udziałowe) i mógł z tymi udziałami zrobić co chce: zainwestować, pomnożyć je poprzez wykup większej ilości udziałów, lub sprzedać. Bogatsi je nabywali, a ubożsi sprzedawali, choć przy okazji dochodziło do afer i nadużyć. Jak to w życiu.

Udziały trafiały na wolny rynek i mogły je nabywać inne podmioty, także zagraniczne. Polska wówczas aspirowała do Unii Europejskiej, której fundamentem jest przecież swobodny przepływ kapitału, handlu i usług. Tak więc pierwotnymi udziałowcami przedsiębiorstw państwowych byli wszyscy Polacy. Wykonanie Programu Powszechnej Prywatyzacji pozostawiało wiele do życzenia, ale założenia programu były logiczne i sprawiedliwe. Ale o tym Kaczyński dziś nie powie.

Kaczyński nie powie też, że zagraniczne firmy mogą mieć polskich udziałowców, tak samo jak polskie mają zagranicznych. Kaczyński nie powie, że Polska jest częścią globalnego rynku i słowo „zagraniczne” nie oznacza „wrogie”. Kaczyński nie powie, że bogactwo i dobrobyt biorą się z pracy i operatywności, a nie z kraju pochodzenia, w jakim zarejestrowana jest firma…

A przede wszystkim Kaczyński nie powie, że to właśnie jego rządy doprowadziły do utraty kontroli Polek i Polaków nad strategicznymi sektorami gospodarki – głównie w energetyce i surowcach oraz w mass-mediach. Dlatego, że znalazły się w rękach jednej partii, reprezentującej zaledwie 8 mln obywateli w 38-milionowym kraju.

I zagraniczne podmioty nie mają tu nic do rzeczy. To sprzężenie partyjnych molochów energetycznych z partyjnymi mediami stworzyło ten prosty, przytłaczający mechanizm ogłupiania, który sprawia, że poczciwy człowiek przestaje się dziwić pytaniom pisowskiego pseudo-referendum.

Poprzedni felieton:

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content