Zdrowie psychiczne to powszechne prawo człowieka. Dziś Światowy Dzień Zdrowia Psychicznego (ROZMOWA)

pl.freepik.com

10 października na całym świecie obchodzony jest Światowy Dzień Zdrowia Psychicznego. Ma na celu zwracać uwagę społeczeństwa na problematykę osób chorych psychicznie i ich rodzin, tak aby nie czuły się wykluczone ze społeczeństwa. Dyskryminacja takich osób, szkodliwe stereotypy na ich temat i stygmatyzacja – często uniemożliwiają chorym wejście w zdrowe relacje i integrację ze środowiskiem. Dlatego tegoroczne obchody mają zwrócić uwagę na należne miejsce zdrowia psychicznego w ramach praw człowieka.

Zdrowie psychiczne to wynik całokształtu działań człowieka wpływających na zapewnienie rozwoju osobistego, samorealizacji oraz kontaktów z innymi ludźmi. Raporty Biura Praw Człowieka ONZ z ostatnich lat pokazują, że osoby z chorobami psychicznymi częściej od innych cierpią na zły stan zdrowia fizycznego i krócej żyją.

Podczas niedawnej międzynarodowej konferencji poświęconej wyzwaniom psychiatrii dzieci i młodzieży w Europie, która odbyła się 23 września w Zielonej Górze, eksperci zwrócili uwagę na wielki kryzys relacji społecznych w ogóle. Gościem spotkania była m. in. dr Aleksandra Lewandowska, konsultantka krajowa w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży.

ROZMOWA

Mamy kryzys relacji społecznych – rozmowa z dr Aleksandrą Lewandowską konsultantką krajową w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży

– Z ostatnich raportów dotyczących długości kolejek do psychiatry dziecięcego można wywnioskować, że ze zdrowiem psychicznym dzieci i młodzieży nie dzieje się dobrze. Jest aż tak źle? 

– Jako praktykujący lekarz, odczytuję raport nieco inaczej i winna jestem wytłumaczenia pewnej kwestii. Fakt, z najmłodszymi dzieje się źle, bo przede wszystkim obserwujemy kryzys relacji rodzinnych i społecznych. I niestety, najbardziej cierpią na tym dzieci. Ale nam, jako społeczeństwu, brakuje podstawowej wiedzy odnośnie podziału kompetencji i umiejętności odróżnienia pracy psychologa, pedagoga, terapeuty czy psychiatry. Po prostu: nie wiemy do kogo się udać. W tym zakresie przydałyby się kampanie społeczne, które uświadomiłyby z jakim problemem, kiedy, i do kogo pójść, bo nawet nauczyciele mają problem z odróżnieniem tego. Co więcej, bardzo często rodzice, a mają do tego prawo, zapisują do lekarza swoje dzieci, które nie wymagają nawet konsultacji lekarskich! Wracając do stricte psychiatrii dziecięcej: polski system kształcenia lekarzy psychiatrów dziecięcych i psychiatrów dorosłych jest innym systemem, niż w USA, Niemczech czy Szwajcarii. My (psychiatrzy) nie jesteśmy psychoterapeutami, jesteśmy lekarzami. Nasza rola, owszem, również jest wspierająca i opiekuńcza, ale kiedy naprawdę powinien wkroczyć lekarz? Gdy potrzebna jest farmakoterapia. Tymczasem odsetek pacjentów dziecięco-młodzieżowych, wymagających farmakoterapii, proszę mi wierzyć, jest niewielki.  

– Czyli powinniśmy oddzielić choroby psychiczne od problemów natury psychicznej?

– Do nas zwraca się niewielki odsetek nastolatków, u których diagnozujemy zaburzenia psychiczne i jest konieczność zastosowania leków. W psychiatrii wieku rozwojowego, standardy i pierwszy etap rozpoczęcia współpracy, to są oddziaływania psychospołeczne. Oczywiście są zaburzenia psychiczne, jak choroba dwubiegunowa, schizofrenia, gdzie bezwzględne jest leczenie farmakologiczne, czy także nasilone objawy zaburzeń depresyjnych. Ale te ostatnie często narastają w czasie, bo pierwsze sygnały, że z dzieckiem dzieje się coś niedobrego, „umykają” dorosłym. Skutkuje to później trudniejszym leczeniem i wyjściem z kryzysu psychicznego. Obserwujemy w codziennej praktyce klinicznej, że za większość problemów natury psychicznej odpowiadają jednak czynniki środowiskowe. O tym mówią nam same dzieci: one w swoich rodzinach często czują się bardzo samotne, niezrozumiane, a dodatkowo przeciążone bodźcami. Trafiające do nas dzieci nie mają na przykład zdrowej konstrukcji spędzania czasu wolnego: często sięgają po elektronikę, która, niestety, też jest dodatkowym bodźcem. Stąd dzieci cierpią na przewlekłe zmęczenie, są niedospane. Powtarzać będę do znudzenia: mamy kryzys w relacjach rodzinnych i społecznych. I tym trzeba się zająć.

– Jak zatem ocenia pani obecny stan psychiatrii dziecięcej w Polsce?

–  Problem został w końcu zauważony i nazwany. Nowy model opieki, który od trzech lat jest wdrażany, daje nową perspektywę dla lekarzy w odniesieniu do współpracy wielu środowisk, która w psychiatrii wieku rozwojowego jest niezwykle potrzebna, jest wręcz priorytetem. Czyli ważna jest współpraca z systemem oświaty i resortem polityki społecznej. I tu, już się wiele dzieje. Ten ciężar, który powinien być skoncentrowany na oddziaływaniach psychospołecznych, jest zlokalizowany w ośrodkach opieki środowiskowej właśnie po to, by jak najwcześniej dziecko czy nastolatek, zostali zdiagnozowani, jeśli występują problemy natury psychicznej. Ponadto, zależało nam, by nie tylko dziecko otrzymało pomoc, ale cały system, w którym funkcjonuje, a przede wszystkim rodzina, szkoła czy przedszkole. To są zmiany, na które my, jako środowisko lekarskie, czekaliśmy wiele lat! Już 19 lat temu, gdy zaczynałam swoją specjalizację, zwracano uwagę na te potrzeby…

– Model leczenia jest wypracowany, samorządowcy walczą o dofinansowanie dziecięcej psychiatrii… Czego jeszcze potrzebuje wasze środowisko, by w końcu zażegnać kryzys? 

– Na pewno chcemy zawalczyć o integrację naszego lekarskiego środowiska, szczególnie z lekarzami pediatrami, a nawet położnikami, bo kwestia pewnych trudności, które pojawiają się u dziecka, często jest związana z tym, co się dzieje z rodzicem. Jeśli jest mama w depresji poporodowej czy kobieta w ciąży, która przejawia pewne zaburzenia natury psychicznej, to musi być ten specjalista, który ma wiedzę i wie, gdzie kobietę pokierować. Nie zawsze musi to być psychiatra, to może być psycholog. Ale ta współpraca jest bardzo ważna i niezbędna.

Po drugie: odkąd zostałam powołana na stanowisko konsultanta krajowego, zależy mi na współpracy z ministerstwem edukacji. Uważam, że w szkołach, w podstawie programowej powinien znaleźć się przedmiot, któremu nadamy znaczenie, i który zajmie się zdrowiem szeroko pojętym. Bo zdrowia somatycznego nie można oddzielić od psychicznego. Ale żeby taki przedmiot wprowadzić, to musi być odchudzona obecna podstawa programowa. Dziś, w polskiej oświacie, głównie jest wzmacniania struktura poznawcza, emocjonalna w ogóle. To duży błąd. Do tego, od nastolatków mamy sygnał, że czują się przeciążone. Mówią nam: dorośli mają wybór, czy dłużej posiedzą w pracy czy pracują na dwa etaty. A dzieciom nikt tego wyboru nie daje. One „tylko” się muszą się dostosować.

Po trzecie: edukacja rodziców i osób dorosłych w ogóle. Tu, przy okazji, wspomnę o takim pokutującym przekazie transgeneracyjnym: te nasze pytania do dziecka: „jaką ocenę dostałeś?”, te nasze chwalenie się, że dziecko ma same piątki i szóstki czy, że idzie do najlepszej szkoły… Jeśli nadal będziemy postrzegać wartość drugiego człowieka, poczynając od dziecka, poprzez pryzmat jego ocen w szkole, a potem stan posiadania, to z tego kryzysu relacji trudno będzie wyjść. Pamiętajmy, że każdy z nas jest wartością samą w sobie. Wszystko zależy od tego co my widzimy, i co chcemy zobaczyć.

– Światełko w tunelu widać, system jest wdrażany i doskonalony. A co może rodzic: tu i teraz, by zapobiec kryzysom psychicznym u swojej pociechy?

– Co do systemu: efekt, jaki będzie, zobaczymy. Ale już widać, że w te wakacje było mniejsze obłożenie dzieci w oddziałach szpitalnych stacjonarnych, co w perspektywie przełoży się na mniejszą konieczność hospitalizacji pacjentów. Ale, żeby tak się zadziało, to powtórzę: same zmiany nie mogą mieć miejsca tylko w ochronie zdrowia. Równolegle muszą się one dziać w systemie oświaty, systemie polityki społecznej. Czyli: zwracamy uwagę na profilaktykę, i jeszcze raz profilaktykę!  Natomiast, recepta dla każdej rodziny, ale i każdego z nas? Tu profilaktyką, czyli zapobieganiem stanom depresyjnym, jest koncentrowanie się na uważności. Inaczej mówiąc: wychowywanie poprzez świadomość budowania relacji z dzieckiem. Zwróćmy uwagę na to, czego moje dziecko potrzebuje, albo z jakimi trudnościami się mierzy. Nie zrobi się tego, jako mama lub tata, jeśli nic się nie wie o swoim dziecku. Jeśli nie zadbałam/em o tę uważność, to przeoczę te pierwsze, nawet mocno wyraźne problemy psychiczne u latorośli. Pozwólmy też dziecku uczyć się emocji. Skoro może się śmiać i radować, to ma też prawo być smutne lub złe. A co najważniejsze, spędzajmy z nimi konstruktywnie wolny czas. Może właśnie warto przerwać czytanie i pójść z dzieckiem na rower? 

– Dziękuję za rozmowę

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content