„Dudawanie” Dudy, „kubicowanie” Kubickiego (FELIETON)

Grafika: Pixabay
Prezydent Andrzej Duda wymyślił nową matematykę, zgodnie z którą 248 równa się 194. Ten osobliwy algorytm zyskał już miano „dudawania”. Ale Zielona Góra też ma swojego geniusza. Prezydent Janusz Kubicki wymyślił nową politykę: kiedy rządził PiS, to kibicował Kaczyńskiemu, a kiedy wybory wygrała demokratyczna opozycja, to zaczął „kubicować” Platformie Obywatelskiej. Sęk w tym, że takie kubicowanie jest tyle warte, ile dudawanie Dudy. Nijak się nie zgadza.

Obaj prezydenci: Duda i Kubicki są do siebie bardzo podobni. Obaj traktują prawdę jak groźnego warczącego psa, którego trzeba omijać z daleka. I dlatego obaj boją się spojrzeć prawdzie w oczy. A żeby ominąć prawdę szerokim łukiem, uprawiają groteskę, której nie powstydziłby się Jaś Fasola.

Oto Andrzej Duda, wystraszony wynikami wyborów, popadł w coś, co psychologowie nazywają „wyparciem”. Zaczął udawać, że to niemożliwe, żeby opozycja wygrała. Co najwyżej może być remis. I taki remis ogłosił, mówiąc, że są dwie siły polityczne, które „twierdzą, że mają większość”. Dudzie wystarczyło, by Morawiecki mu powiedział, że PiS ma większość w Sejmie. Więc posłusznie postawił znak równości między sumą mandatów opozycji demokratycznej, która wygrała wybory, a sejmowymi niedobitkami Kaczyńskiego. Tak jakby nikt mu nie wytłumaczył, że suma miejsc w Sejmie wynosi 460 i ani jednego więcej.

W nieco inny rodzaj „wyparcia” uciekł prezydent Janusz Kubicki. Wprawdzie nie udaje, że PiS wygrał wybory, ale za to udaje, że PiS już mu się nie podoba, a Platforma Obywatelska jest fajna. Jeszcze niedawno publicznie obściskiwał się z Łukaszem Mejzą, a tu nagle szumnie obwieścił, że pisowskiego posła Mejzę będzie ścigał za nielegalne plakaty w mieście. Jeszcze niedawno chamsko atakował radnych Platformy Obywatelskiej na sesji, wymyślał niestworzone zarzuty ocierając się o zniesławienie, jeszcze niedawno próbował na Platformę Obywatelską zrzucać winę za pożar toksycznych odpadów w Przylepie, do którego się przyczynił poprzez zaniechanie. A tu nagle po wyborach radni Kubickiego zaczęli wypuszczać słodkie bączki w kierunku znienawidzonej Platformy Obywatelskiej. Prezydent ma przecież wierną drużynę, która za szefem zawsze potrafi zadąć w trąby lub przywalić w bęben.

Oto radny Filip Gryko zaczął komplementować nowego marszałka z Platformy Obywatelskiej Marcina Jabłońskiego i mówić, że cyt. „wszyscy czujemy wiatr zmian”. Szkoda tylko, że kiedy wiatry przywiewały smród łamania konstytucji, wymiatały niezależne sądy i wolne media, to łatwiej im było nadstawiać żagle i płynąć z tym wiatrem. Oto radny Filip Czeszyk stwierdził, że po ośmiu latach cyt. „skończyła się ciemna noc w Polsce”. Tyle tylko, że w czasie tej ciemnej nocy Kubicki i jego radni byli w koalicji z PiS i ściemniali ile się dało, najwidoczniej licząc, że ciemny lud to kupi. Dopiero po klęsce PiS nadeszło cudowne oświecenie.

Dlaczego tak się dzieje? Odpowiedzi nieopatrznie udzielił kolejny radny Kubickiego Andrzej Brachmański – wzorcowy symetrysta, który swój niezaprzeczalny dorobek na rzecz powstania województwa lubuskiego sprzed 25 lat, zastąpił dziś prostą filozofią, że PiS zły, Platforma zła, tylko Janusz Kubicki dobry. Oto w swoim felietonie, zainspirowanym esejem prof. Andrzeja Romanowskiego, szukał odpowiedzi na pytanie, „dlaczego PiS, mimo tylu afer i tylu dowodów niedołęstwa, utrzymuje tak wysokie poparcie”. I odpowiedział z rozbrajającą szczerością: „Bo Polacy PiS lubią. Tu i ówdzie nawet kochają, i to z domieszką szaleństwa”.

Nawet jeśli to trafna konstatacja, pogłębiona analizą prof. Romanowskiego, to jednak brakuje w niej stwierdzenia, że to jest właśnie klasyczny populizm. Trzeba dawać ludziom to, co kochają, nawet jeśli to im szkodzi. Trzeba im mówić to, co chcą usłyszeć, nawet jeśli od tego ogłuchną. Ludziom podobają się szafoty? Dajmy im szafoty. Wolą jednak gilotyny? Dajmy im gilotyny! Ludzie chcą znać winnych przed ogłoszeniem wyroku? Wskazujmy winnych, nie przejmując się wyrokami! Ludzie lubią być oszukiwani? Oszukujmy ich! Przecież Janusz Kubicki wielokrotnie w mediach społecznościowych opowiadał się za karą śmierci, licząc najpewniej na poklask radykałów. Przecież nie kto inny, a Kubicki uciekał od odpowiedzialności za pożar w Przylepie, wskazywał winnych poza sobą i piętnował wszystkich dookoła, nie zważając na wyrok sądu…

Przed takim właśnie populizmem przestrzegał prof. Adam Strzembosz, pisząc na łamach Gazety Wyborczej, że władza nie jest od tego, by porywać za sobą najgorszych, tylko najlepszych. Do tego potrzeba jednak umiejętności odróżnienia jednych od drugich.

A nie udawania, że fajni są tylko ci, co rządzą.

Poprzedni felieton – TUTAJ

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content