Pałac w Zaborze, czyli rzecz o złocie, morderstwie i o gorącej, błękitnej miłości

DCIM100MEDIADJI_0088.JPG
Nasze zabytki, zwłaszcza pałace mają do opowiedzenia pasjonujące historie. O pałacu w Zaborze można napisać co najmniej trylogię i byłaby to opowieść o złocie, morderstwie, krwawym pojedynku i dziwnej miłości, która dziś zajęłaby kilka wydań rozmaitych „Pudelków”. A sam pałac obejrzyjmy na fotografiach Grzegorza Walkowskiego.

Ale zacznijmy od samej rezydencji. Pałac w Zaborze jest elementem zespołu, w skład którego wchodzi m.in.: pięć barokowych oficyn oraz park. Pałac sta­nowi dominujący i najstarszy element założenia. Otoczony jest dobrze zachowaną suchą fosą, nad którą przerzucone są od strony podwórza i ogrodu murowane mosty.

Wieś po raz pierwszy pojawia się w źródłach w 1306 roku jako Sabir. W roku 1453 Zabór należał do rodziny von Tschammer, a w drugiej połowie XVI wieku w nieznanych okolicznościach dobra rycerskie Zabór stały się własnością rodziny von Dyhern, i w ich rękach pozostawały aż do połowy XVII wieku. I tutaj mamy już kryminał. Christoph von Dyhern zginął dnia 22 marca 1608 r. z rąk barona Carla von Zedlitz. Jego śmierć nastąpiła w Zaborze, w jego własnej siedzibie mieszkalnej (cytując: zum Sabor in seinem Haus), co potwierdza inskrypcja na płaszczu dzwonu z kościoła w Milsku, ufundowanego przez syna zmarłego oraz jego ojczyma, Balzera von Unruh.

Archiwum Uniwersytetu Wrocławskiego

Krew i złoto

Mniej więcej pół wieku później majątek kupił Maksymilian baron von Montani. Po jego śmierci, w latach 1663-1665 dobra administrowane były przez zarządcę królewskiego Jerzego Ernesta Pfistera. Następnie nabył je Joachim Fryderyk von Blumenthal, główny komisarz wojenny przy dworze cesarskim, który w 1670 roku sprzedał Zabór swemu szwagrowi – Henrykowi Janowi von Dünnewald. To z inicjatywy tego ostatniego w 1677 roku rozpoczęto budowę pałacu na miejscu wcześniejszej siedziby, którą zniszczył pożar.

Jak chce legenda rezydencję zbudowano kosztem wziętego do niewoli tureckiego paszy, który pozostawał więźniem grafa do czasu złożenia przez rodzinę okupu w złocie. „Kredyt” był spory, tyle kilogramów złota ile ważył jeniec. Niektóre źródła podają, że wydarzenia te miały miejsce po obronie Wiednia w 1683 roku. W literaturze przedmiotu utrwalił się pogląd, że von Dünnewald wzniósł pałac na miejscu starszej, drewnianej siedziby, która została spalona.

Rys. Dunckler, Archiwum

Na ostrzu szpady

W wieku XVIII władał tutaj Fryderyk August Cosel – nieślubny syn króla Augusta II Mocnego i jego faworyty Anny Konstancji Hoym, żony saskiego ministra skarbu, zwanej hrabiną Cosel. Tej znanej z kart powieści Kraszewskiego. August II uznał swego syna. Młodzieniec został generałem piechoty z pokaźną pensją. W 1744 roku za sumę 216.000 guldenów reńskich kupił Zabór od czeskiego szlachcica Franciszka Antoniego Pachty.

Młody August odziedziczył charakter po tatusiu znanym z romansów, krewkości i skłonności do awantur. Co zresztą wywoływało zgorszenie w Zaborze i okolicy. Jednak najgorszą sławę przyniosły mu pojedynki, w których się specjalizował. Sądzono, że miarka się przebrała w 1747, gdy w Zaborze odbył pojedynek z markizem Duniver o trofeum myśliwskie. Panowie posprzeczali się o trofeum myśliwskie. Wygrał Cosel, markiz zmarł w wyniku odniesionych ran. Na prośbę przyrodniego brata, króla polskiego Augusta III, Fryderyk August miał skończyć z tym „hobby”. Nie skończył. Jednak „nosił wilk razy kilka…”. Pod koniec 1767 hrabia został raniony szpadą w wątrobę w trakcie pojedynku z sąsiadem von Goltzem. W wyniku odniesionej rany Fryderyk August był przykuty do łóżka. Zmarł trzy lata później.

Pałac w Zaborze w zasadniczym zrębie jest budowlą XVII-wieczną, prezentującą typ wcze­snobarokowych rezydencji francuskich. Na jego obecny kształt duży wpływ miała przebudowa po pożarze w 1745 roku, kiedy to dostawiono wieże, a elewację ozdobiono sztukate­rią. W polu trójkątnego frontonu fasady umieszczono dekorację z kartuszem na tle pano­plii, a reprezentacyjne wnętrza otrzymały wystrój rokokowy.

Fot. Grzegorz Walkowski

W fasadzie pałacu znajdziemy fronton z płaskorzeźbioną dekoracją z kartuszem – z inicjałami Fryderyka Augusta Cosel na tle panoplii.

Cesarskie życie

Trzecia historia związana jest z cesarzową. Oto rezydowała tutaj Hermina Reuss-Hohenzollern, druga żona cesarza Wilhelma II (1859–1941), tytułowana cesarzową Niemiec i królową Prus. Nawiasem mówiąc praw do tytułów nie posiadała, gdyż Wilhelm II w chwili ślubu nie był już cesarzem niemieckim i królem pruskim. Ale po kolei…

Hermine, która urodziła się w Turyngii, bywała w Trzebiechowie, gdzie mieszkał jej opiekun prawny, wuj Heinricha XXVI von Reuss. Wyszła za mąż za sąsiada wuja Johann Georg Schönaich-Carolath, który władał w pobliskim Zaborze… I jeszcze jeden szczegół – pan na Zaborze był zagorzałym monarchistą, a ostatni z Hohenzollernów cesarz Wilhelm II zagorzałym… kobieciarzem. Stąd na berlińskim dworze cesarz panią na Zaborze. Na tyle skutecznie, że podobno piąte z dzieci Herminy i Johanna – Henrietta – było tak naprawdę owocem jej związku z cesarzem. Schönaich-Carolath nie był ani ślepy, ani głupi. Jednak miłość do monarchy była silniejsza niż poczucie honoru.

W 1920 roku Hermina niespodziewanie, została wdową. W tym czasie Wilhelm był już byłym cesarzem – abdykował dwa lata wcześniej i wyjechał do Holandii. I wówczas… schorowana cesarzowa Augusta Wiktoria, na łożu śmierci, nakazała mężowi ponowny ożenek. I zasugerowała, że wdowa z Zaboru, księżna Carolath byłaby najlepszym wyborem. Ona także doskonale wiedziała o romansie męża. Był rok 1921.

Fot. Grzegorz Walkowski
Trudna miłość

Wówczas w prasie, jak byśmy to dziś powiedzieli bulwarowej, pojawiły się plotki o romansie i zaręczynach. Jednak narzeczeni strzegli swojej prywatności. Szczęśliwcem któremu udało się sforsować mur milczenia okazał się korespondent „International News Service”, który najpierw przeprowadził z Herminą wywiad w uzdrowisku w Wildbad, a później pojawił się, w dramatycznych okolicznościach, w Zaborze. Przyleciał samolotem, który rozbił się podczas lądowania. Jak chce inna wersja wydarzeń podobno katastrofa została sfingowana tylko po to, aby dotrzeć przed oblicze księżnej, która opiekowała się rannym żurnalistą… Jak opowiadał mi przed laty miejscowy regionalista dziennikarz wylądował w okolicy leśniczówki.

W październiku 1922 roku, w holenderskim miasteczku Doorn, Hermina została małżonką byłego cesarza. Zielonogórski historyk, Jerzy Piotr Majchrzak, przewertował gazety z tamtej epoki. W prasie zielonogórskiej ukazały się rozmowy z mieszkańcami okolicy, w których dziennikarze wydobyć próbowali rozmaite pikantne szczegóły pierwszego małżeństwa nowej żony cesarza. A w holenderskim piśmie dla kobiet ukazał się artykuł przedstawiający Wilhelma II jako ogrodnika i drwala, a Herminę jako idealną żonę kultywująca pamięć po swojej poprzedniczce. Jednak dzieci Wilhelma II nie przepadały za macochą i odmawiały tytułowania jej “cesarzową”, dodając, że przecież wyszła za mąż za byłego cesarza.

Do Zaboru powróciła w czerwcu 1941 roku, już po śmierci Wilhelma. Jej trzej synowie, oficerowie Wehrmachtu, służyli na froncie wschodnim. Samotna i chora niemal nie opuszczała pałacu. W połowie lutego na dziedziniec przed rezydencją wjechali radzieccy żołnierze.. Ze względu na osobę gospodyni żandarmeria nie dopuściła do grabieży i gwałtów. Najpierw trafiła do sulechowskiego szpitala, a później zamieszkała w willi na przedmieściach Frankfurtu nad Odrą. Zmarła 12 sierpnia 1947 roku. Miała 60 lat…

Według innych relacji, głównie niemieckich, cesarzowa dostała się do rosyjskiego obozu jenieckiego, gdzie umarła z wycieńczenia. Po latach pochowano ją w Poczdamie w rodzinnym grobie Hohenzollernów.

Fot. Grzegorz Walkowski
Taaakie sumy

Jeśli już przyglądamy się pałacowi odszukajmy sgraffito z początku XVII wieku. Odsłonięto je podczas niedawnego remontu. Tak, tak, to te „wzorki” wokół okien. Technika sgraffita ściennego polegała na nakładaniu kolejnych, kolorowych warstw tynku i na zeskrobywaniu fragmentów warstw wierzchnich w czasie, kiedy jeszcze nie zaschły. Poprzez odsłanianie warstw wcześniej nałożonych powstaje wielobarwny wzór. Przypomina to nieco robienie wielkanocnych pisanek (…). Sgraffito z Zaboru, oprócz wartości artystycznej i historycznej, ma także znaczenie faktograficzne. Powstało bowiem na początku XVII wieku, a to co najmniej o kilkadziesiąt lat przesunęło oficjalną datę powstania pałacu w Zaborze w obecnej formie.

Mamy jeszcze kilka opowieści, chociażby o gigantycznych sumach w pobliskim jeziorze, czy Sali Kryształowej, ale to już zupełnie inna historia…

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content