Kolejne raporty dotyczące odrzańskiej katastrofy wcale nie poprawiają obrazu tej katastrofy. Naukowcy piszą o śmierci dziesiątek milionów stworzeń, a kontrolerzy Najwyższej Izby Kontroli o niewydolności i bezradności państwa w sytuacji kryzysowej. I trudno rozstrzygnąć, która diagnoza jest bardziej przygnębiająca.
„Kryzys ekologiczny na Odrze pokazał, że organy państwa nie były przygotowane do przeciwdziałania zagrożeniom spowodowanym zanieczyszczeniem rzek. To efekt wieloletnich zaniechań, błędnych działań, a także niewystarczających rozwiązań prawnych” — Taką ocenę sformułowała NIK w komentarzu do wydanego właśnie raportu pokontrolnego.
Bezradni jak dzieci
Nawiasem mówiąc z każdym zdaniem brzmi to coraz gorzej. „Wynikało to z dotychczasowych zaniechań organów odpowiedzialnych za dobrostan środowiska wodnego, będący istotnym ogniwem bezpieczeństwa narodowego, a także z niewystarczających rozwiązań prawnych dla skutecznej ochrony wód powierzchniowych przed ich zanieczyszczaniem”.
Mankamenty można wymieniać – od braku monitoringu, przepływu informacji, przez brak przepisów regulujących zasady zrzutu ścieków do rzek po niewłaściwie sformułowane prawo. Państwo nie zadbało ani o bezpieczeństwo obywateli, ani o uprzedzenie o problemach sąsiadów. Jak piszą kontrolujący odrzański kryzys „obnażył brak należytej troski państwa o dobry stan wód”. “Jest to efekt dotychczasowych, wieloletnich zaniechań organów państwa, błędnych działań, a także niewystarczających rozwiązań prawnych”.
I dalej: „Rządowe Centrum Bezpieczeństwa dopiero 12 sierpnia 2022 r., z co najmniej kilkunastodniowym opóźnieniem, skierowało alerty ostrzegawcze do ludności o zagrożeniu. Również wojewodowie z opóźnieniem wprowadzili pierwsze zakazy korzystania z Odry”
Fot. Grzegorz Walkowski
Powiało grozą
Ponad rok po pierwszych doniesieniach o martwych rybach w rzece swoją analizę w prestiżowym magazynie naukowym „Science of The Total Environment” opublikowali naukowcy , którzy sprawdzili, jakie spustoszenie spowodowała katastrofa na Dolnej Odrze. Wniosek jest jeden – to największa katastrofa tego typu w Europie. Zginęło prawie 150 mln ślimaków wodnych (czyli 85 proc. populacji) i 65 mln małży z rodziny skójkowatych – to 88 proc. populacji. Wyłowiono 3,3 mln martwych ryb. To wyniki niezależnych badań ekspertów
– Widzieliśmy w trakcie katastrofy brzegi usłane zwłokami. Ten widok ciągnął się kilometrami, więc spodziewaliśmy się, że zginęły miliony. Mimo tego wyniki nas zaskoczyły: ponad 200 mln martwych organizmów to liczba, która chyba na każdym robi wrażenie. Do tej pory podawało się, ile ton martwych ryb wyłowiono – tony, mam wrażenie, nie dają takiego wyobrażenia jak miliony osobników. Umniejszają skalę” – mówi w rozmowie z OKO.press Łukasz Ławicki, przyrodnik i jeden z autorów badań.
Przez katastrofę ucierpiała populacja szczeżui pospolitej, rodzimego gatunku małża, który jest świetnym filtratorem wody w rzece. Bez niego Odrze będzie jeszcze trudniej radzić sobie z zanieczyszczeniami. Eksperci oszacowali, że w Dolnej Odrze zginęło aż 95 proc. populacji tego małża. Bardziej odporna na katastrofę okazała się inwazyjna szczeżuja chińska, której populacja zmalała o zaledwie 15 proc.
I pamiętajmy. To dane tylko dla dolnego odcinka Odry… Najbardziej niepokojące jest to, że ostatnio jest jakby ciszej nad odrzańską katastrofą. Nie powinniśmy pozwolić o niej zapomnieć.