Zakola i meandry. Coś jest nie tak… (FELIETON)

Mężczyzna przy stoliku
Andrzej Flügel: Prezydent? Widać wyraźnie, że wkłada kij w szprychy i zamierza robić to do końca kadencji
Przez ostatnie osiem lat rządzący wespół z szefostwem policji zrobili wszystko, by rozwalić to, co z takim trudem zbudowano po upadku komuny i zmiany milicji w policję – pisze Andrzej Flügel w felietonie „Zakola i meandry”.

Pan Bogdan, kiedy usłyszał, że uzbrojony bandzior śmiertelnie postrzelił w czasie konwojowania do aresztu dwóch mundurowych, pomyślał sobie, że to kolejny dowód na to, że z naszą policją jest coś nie tak. Nie trzeba być czytelnikiem kryminałów ani fanem dreszczowców, żeby wiedzieć, że człowieka aresztowanego przed skuciem kajdankami najpierw się przeszukuje. Oczywiście, można mnożyć pytania i zacząć na przykład od tego, jak to się stało, że ów bandyta, w jakiś sposób ograniczony kajdankami, zdołał wyjąć broń i postrzelić obu funkcjonariuszy. Są dwie odpowiedzi: albo obezwładniająca rutyna, która czasem, szczególnie w tej robocie, gasi światło ostrzegawcze i prowadzi do tragedii, albo dramatyczne braki w wyszkoleniu, dające taki straszny efekt.

Pan Bogdan uważa, że przez ostatnie osiem lat rządzący wespół z szefostwem policji zrobili wszystko, by rozwalić to, co z takim trudem zbudowano po upadku komuny i zmiany milicji w policję. Kiedy już wydawało się, że jesteśmy na dobrej drodze, by – podobnie jak w krajach starej demokracji – obywatele nie widzieli w mundurowych tylko tych, którzy wlepiają mandaty i czepiają się czasem z błahych powodów, przyszedł PiS i postanowił, że służba mundurowa stanie się ich zbrojnym ramieniem.

I mieliśmy obstawy partyjnych spotkań, pilnowanie domu wodza, obstawę z zamykaniem ulic przy miesięcznicach. Do tego agresja wobec protestujących, walenie pałami, bicie kobiet. Nadgorliwość przy ściganiu wszelkich przejawów niezadowolenia z władz, dochodząca aż do absurdu, z zarekwirowaniem kredek dzieciom malującym na chodniku obrazki, które w ocenie patrolu były przeciwko rządzącym. Co najgorsze, te wszystkie zachowania nie dość, że nie spotkały się z jakąś dezaprobatą, to były jeszcze akceptowane przez szefostwo. Wiadomo, że do służb mundurowych może przedostać się jakiś nadgorliwiec, który lubi bić pałą i upokarzać ludzi, ale takich gości się po prostu eliminuje. U nas byli nagradzani i umacniali się w bezkarności.

Tylko kto miał ich powstrzymać? Komendant główny, który odpalił granatnik w gabinecie i stwierdził z wielką dawką wazeliny, że najlepsze, co dostała policja, to pan minister? Wzrosło poczucie bezkarności, zadowolenia z siebie. Do tego upadło szkolenie, poluzowano warunki przyjęcia do tej jakże wymagającej formacji. Efekty mamy, jakie mamy…

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content