Zakola i meandry. Trzydzieści srebrników (FELIETON)

Mężczyzna przy stoliku
Dostał zaproszenie na bankiecik szefostwa. Poznał tam ludzi z centrali. Poczuł, że zaczął się jego czas – pisze Andrzej Flügel
Pan Bogdan, obserwując niektóre kariery, i to nie tylko na szczeblu centralnym, ale też lokalnym, dziwi się, co się dzieje z niektórymi ludźmi – pisze Andrzej Flügel w felietonie „Zakola i meandry”.

Zobaczcie. Pracował sobie jakiś człeczyna. Obojętnie, czy był dziennikarzem, inspektorem czegoś tam, urzędnikiem średniego, a nawet niskiego szczebla, mundurowym, brygadzistą, jakimś kierownikiem. Przez lata robił swoje. Nikt nie miał do niego jakichś większych pretensji. Przełożeni oceniali go dobrze, uznawali za solidnego pracownika, nagradzali. Z drugiej strony nasz człowiek nie miał specjalnie parcia na robienie kariery, kończenia jakichś kursów, robienia doktoratów czy zdobywania dodatkowych uprawnień, chyba że byłby to wymóg na jego dotychczasowym stanowisku. Słowem pracował spokojnie. Doceniali go szefowie, ale też lubili pracownicy i podwładni, jeśli ich miał. Był fajny. Z daleka wołał dzień dobry, pomagał młodszym kolegom, działał bezkonfliktowo. Nie udawał kogoś, kim nie jest. Po pracy potrafił spotkać się w gronie kolegów, zrobić imprezkę, wyskoczyć na piwo, obejrzeć wspólnie mecz. Słowem w każdym wymiarze był to fajny facet.

I przyszła nowa władza. Na nieszczęście jego firma albo urząd dostała się pod wpływy partii rządzącej. Dostał propozycję awansu. Skorzystał z niej. Niemal w mgnieniu oka wszystko obróciło się o 180 stopni. Zaraz pierwszego dnia po awansie zaczął patrzeć na wszystkich z góry, z ludźmi, z którymi pracował latami i był po imieniu, przeszedł na „pan”. Polecenia wydawał autorytatywnym, nieznoszącym sprzeciwu głosem. Skończyły się rozmowy, spotkania po pracy, nie mówiąc o imprezach. Dostał zaproszenie, ale na bankiecik szefostwa. Poznał tam ludzi z centrali. Poczuł, że zaczął się jego czas. Zaczął spełniać wszelkie, nawet fatalne polecenia szefostwa. Chwalił władzę zawsze i wszędzie. Zwolnić starego kolegę, któremu nie podoba się to, co dzieje się za oknem? Nie ma problemu! Zrobić jakieś świństwo oczekiwane przez szefów? Trudno. Jak mus, to mus. Podkablować kogoś, kto jest nieprawomyślny? OK, po co gada głupoty. Popierać wszelkie, nawet idiotyczne decyzje? Pisać artykuły walące w oponentów bez uwzględnienia drugiej strony? Cóż, cel uświęca środki…

Ilu takich dotąd zdawałoby się normalnych ludzi sprzedało się za te przysłowiowe 30 srebrników?

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content