Konwulsje państwa PiS (FELIETON)

Grafika: Pixabay
Pisowskie pseudoreferendum, zbojkotowane przez połowę głosujących w wyborach, okazało się najbardziej spektakularną konwulsją państwa PiS. Nawet bardziej spektakularną niż stetryczały Kaczyński szarpiący się z „wrogim” wieńcem pod pomnikiem smoleńskim.

15 października członkowie komisji wyborczych miliony razy wpisywali przy nazwiskach wyborców dwa słowa: „bez referendum”. Robili to na żądanie tłumów wyborców, którzy w ten sposób, po raz ostatni w państwie PiS, wyrazili dezaprobatę dla ordynarnej manipulacji faktami. Połowa głosujących w lokalu wyborczym odmówiła przyjęcia karty referendalnej (frekwencja wyborcza wyniosła prawie 75 proc., a frekwencja referendum zaledwie 40 proc.).

Ci ludzie wiedzieli, że nie istnieje problem „prywatyzacji majątku państwowego”, ale za to istnieje problem upartyjnionego przez PiS majątku państwowego. Wiedzieli, że problem imigrantów szturmujących polskie granice jest rozdmuchany i wyolbrzymiony przez władze i że nie ma „przymusowej relokacji uchodźców” rzekomo narzuconej przez „biurokrację europejską”. Wiedzieli, że nikt nie chce „likwidacji muru na granicy z Białorusią”, ale wszyscy chcieliby, żeby ta sztandarowa pisowska inwestycja wreszcie zaczęła zatrzymywać niebezpiecznych ludzi, zamiast przysparzać krzywdy kobietom, starcom i dzieciom, z krajów objętych wojnami. Wiedzieli wreszcie, że nikt nie chce „podwyższenia wieku emerytalnego”, bo to temat dawno zamknięty, rozwiązany i nieistniejący.

Połowa głosujących wyborców przyszła do lokalu wyborczego po to, by wyrwać się z pisowskiego Matrixa – świata urojonych lęków, uprzedzeń i psychoz, do którego usiłowali wtłoczyć ich rządzący, poprzez sterowanie konfliktem i strachem. Jednym słowem: połowa głosujących była świadoma i asertywna. A to bardziej cieszy, niż zwycięstwo opozycji.

Po raz pierwszy w nowożytnej historii Polski (i oby ostatni!) rządzący użyli najważniejszego instrumentu konsultacji społecznych, by wykorzystać go do mamienia wyborców i zakłamywania faktów. Do czego byliby w stanie jeszcze się posunąć, gdyby to im się udało? Jakich jeszcze instrumentów by użyli do siania dezinformacji? Czy za pomocą swoich pseudotrybunałów uznaliby wybory parlamentarne za formę niedozwolonej agitacji i zakazali ich przeprowadzania?

Przecież posunęli się nawet do tego, że „publiczna” TVP przed obowiązkową emisją orędzia marszałka Senatu, ostrzegała przed… agitacją wyborczą. Przecież pisowskie kuratorium oświaty zarzucało agitację wyborczą gorzowskiemu liceum, które zorganizowało wśród młodzieży prawybory, w ramach edukacji obywatelskiej… Przecież w trakcie pseudodebaty Rachonia w TVP, nie pozwolili Tuskowi nawet powiedzieć „dzień dobry” telewidzom… Przykłady można mnożyć.

Na szczęście swoją masową odmową przyjęcia karty referendalnej Polacy sprawili, że wyniki referendum trafiły tam gdzie powinny – do śmietnika. Po wyborach „problemy” referendalne cudownie zniknęły. Gorzej, że w ich miejsce zaczynają ujawniać się problemy realne, które PiS skrzętnie ukrywał, gdyż sam je wywołał.

Pierwszy z brzegu: koniec cudu nad orlenowską pompą. Oto przed wyborami – wbrew rosnącym cenom paliw na światowych rynkach i słabnącej złotówce – na stacjach Orlenu paliwa taniały, nawet poniżej 6 zł za litr. Wbrew ekonomicznej logice, państwowy koncern naftowy sztucznie zaniżał ceny, by nie denerwować wyborców. O tym, że tąpnięcie jest nieuchronne było już widać i czuć na kilka dni przed wyborami: mnożyły się sfingowane „awarie” dystrybutorów, bo ropa i benzyna były już nieosiągalne. Wówczas kolesiowskie państwo PiS działało jak potrafiło: oto do dystrybutorów Obajtka podjeżdżały wojskowe cysterny Błaszczaka, by uzupełnić niedobory paliwa, wyprzedanego po nierynkowych cenach. „Nasze strategiczne rezerwy paliw przeznaczone są na czas wojny, a nie do wygrywania wyborów” – napisał wówczas gen. Mirosław Różański, kandydujący do Senatu.

Kolejny przykład: oto lider partii rządzącej i wicepremier Jarosław Kaczyński, przedstawiany od ośmiu lat jako genialny strateg i mąż stanu, objawił się wyborcom jako stetryczały szaleniec. Pod pomnikiem smoleńskim, na oczach ludzi zaczął niszczyć jeden z wieńców, bo nie spodobał mu się napis…

Tylko czekać, jak zaczną sypać się kolejne mity stworzone w państwie PiS. Wyborcy, którzy głosowali w referendum i wierzyli w państwo PiS, zderzą się z rzeczywistością pełną rozczarowań.

Ale rzeczywistość nie znika, kiedy zamykamy oczy.

Poprzedni felieton: TUTAJ

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content