Wielu ludzi szybko przestawiło wajchę. Mówią, że zawsze byli za zmianami, a władza, która niedawno upadła, od początku im się nie podobała – pisze Andrzej Flügel w felietonie „Zakola i meandry”.
Pan Bogdan, podobnie jak wielu z tych, którzy z utęsknieniem czekali na upadek poprzedniej władzy, uważa, że nowy rząd musi działać zgodnie z prawem, ale zdecydowanie i bez wahania. Trzeba się uczyć na błędach, czyli mieć w pamięci łagodne i nieco opieszałe rozliczenie tej samej ekipy, która w latach 2005-2007 urządziła nam uwerturę tego, co mieliśmy przez dwie kadencje, kiedy zdominowała w naszym kraju wszystko.
Wówczas nowy rząd podszedł do sprawy z jakąś dziwną rezerwą, w efekcie czego nie potrafiono rozliczyć ludzi odpowiedzialnych za niegodziwości. Trzeba przyznać jednak, że tamte dwuletnie działania pisowskiej władzy w porównaniu z tym, co wyrabiała przez ostatnie osiem lat, to było niczym ukąszenie komara w porównaniu z atakiem rekina ludojada. Nie było tak totalnego łamania konstytucji, opanowywania wszelkich instytucji, zawłaszczania mediów i burzenia dobrych obyczajów, jak teraz. Jak się okazało, tamte dwa lata to był poligon doświadczalny, wstęp i pierwsza próba, by z normalnego, demokratycznego kraju uczynić satrapię.
Na szczęście, po ośmiu latach pisowskiej nocy ludzie pokazali im czerwoną kartkę. Jednak oni jakby przeczuwając, że po takim przeginaniu z ich strony mogą stracić władzę, zabezpieczyli się na różne sposoby. I właśnie to, w jaki sposób, nie narażając się na zarzut łamania prawa, usunąć albo obejść te zabezpieczenia, spędza sen z powiek tym, którzy znów chcą żyć w normalnym kraju.
Pan Bogdan obserwuje to z wielką ciekawością i niecierpliwością. Widzi, jak wielu ludzi szybko przestawiło wajchę i jak się okazuje, zawsze byli za zmianami, a władza, która niedawno upadła, od początku im się nie podobała. Kolaborowali z nią, bo co mieli robić? Żyć przecież trzeba, ma się rodziny, kredyty itd. Pan Bogdan nie ma o to wielkich pretensji, bo sam żył w poprzednim ustroju i oprócz narzekania w gronie przyjaciół i opowiadania dowcipów przy flaszce specjalnie się nie wychylał.
Wkurzali go kombatanci – tacy, którzy wchodzili władzy wiadomo gdzie, a po zmianie przedstawiali siebie jako ludzi od zawsze walczących z reżimem. Wprawdzie po cichu, wewnętrznie, ale zawsze. Teraz znów objawiają się tacy, którzy bez mrugnięcia okiem wykonywali wszystko, co zleciła im władza, trzymali z nią, korzystali z profitów, a dziś mówią, że jej nienawidzili i czekali z utęsknieniem na zmianę. Wystrzegajcie się takich ludzi!