Dawid Lewandowski błyszczał w Cottbus. W tle sędziowski skandal

Pędzący peleton kolarzy
Dawid Lewandowski wygrywa ostatni etap wyścigu Internacionale Cottbuser Juniores Fot. Radosław Sorbian
Dawid Lewandowski z LKS POM Strzelce Krajeńskie wywalczył drugie miejsce w wyścigu Internacionale Cottbuser Juniores UCI 2.1. Ba, wygrałby całą imprezę, gdyby nie sędziowie, którzy ukarali chłopaka po jeździe indywidualnej na czas. I tu możemy mówić wprost o skandalu.

Czteroetapowy wyścig w Cottbus zakończył się w niedzielę (7 kwietnia). Dawid Lewandowski rozpoczął rywalizację od drugiego miejsca na pierwszym etapie. Przegrał minimalnie z Michałem Strzeleckim, czyli aktualnym mistrzem Polski. Nazajutrz była jazda indywidualna na czas, po której sędziowie wyrządzili olbrzymią krzywdę kolarzowi LKS POM Strzelce Krajeńskie.

Sędzia główny miał kaca moralnego

– Na mecie okazało się, że Dawid jest pierwszy, przejechał dystans w najkrótszym czasie. Radość! Niestety, później sędziowie zepchnęli go na piąte miejsce, ponieważ dostał 20 sekund kary. Rzekomo za to, że za blisko jechał samochód techniczny z trenerem – relacjonuje Piotr Ignaczak, trener LKS POM.

Co w tej sprawie mówią przepisy? – Limit jest 25 metrów, nie można się zbliżyć na mniejszą odległość. Ale tutaj nie ma żadnej linijki, sędzia w oczach też nie ma miary i nie wiem, w jaki sposób oni czegoś takiego się dopatrzyli. Jeżeli jechał 23 metry albo 22, a nie 26, to nie są w stanie tego zrobić. Nie ma żadnego filmu, żadnego zdjęcia ani żadnych dokumentów. To jest rozgoryczenie – nie ukrywa trener Ignaczak.

– Polski zespół złożył protest. Nawet słyszałem, że sędzia główny miał kaca moralnego, czyli przyznał się, że rzeczywiście może źle zrobili. Przede wszystkim dlatego, że chodziło o zwycięzcę. Nie o dziesiąte czy 15. miejsce, tylko o kogoś, kto wygrywa etap i w konsekwencji prawdopodobnie cały wyścig, bo czasówka o tym decydowała, jak się okazało. Ale decyzja sędziów była nieodwołalna – dodał trener Ignaczak.

Jeden z największych sukcesów Dawida

Tego samego dnia po południu mieliśmy kolejny etap – kryterium po mieście. Lewandowski zajął 21. lokatę, przyjechał w głównej grupie, więc bez straty czasowej.

Ostatni etap liczył 110 km. – Zakończył się zwycięstwem naszego zawodnika. Cała drużyna podporządkowała się pod to, żeby Dawid mógł wygrać. Wiedzieli, że jest mocny. Wiedzieli, że też został skrzywdzony, że ambicja zawodnika jest podrażniona. Trener tak ustawił zespół, żeby mu pomogli. I naprawdę zrobili to idealnie, jak mówią wszyscy, którzy tam byli. Dwóch ostatnich zawodników wyprowadziło Dawida na idealną pozycję i wystarczyło tylko wykończyć. Ale żeby tak można było zrobić i wygrać etap na tym poziomie, to trzeba naprawdę „mieć pod nogą” – podkreśla trener Ignaczak.

– Myślę, że to jeden z największych sukcesów Dawida w karierze. Oczywiście, medale mistrzostw Polski, ale tutaj mamy bardzo mocny międzynarodowy wyścig i zwycięstwo etapowe, drugie miejsce w klasyfikacji generalnej. Jak wiemy, po dodaniu tych 20 sekund – gdyby nie to, Dawid miałby żółtą koszulkę i wróciłby do domu ze zwycięstwem – zauważa trener Ignaczak.

Teraz czas zmierzyć się z górami

Tegoroczne wyniki Lewandowskiego na szosie pokazują, że plan na ten sezon na razie sprawdza się idealnie. A przypomnijmy, że zawodnik wraz z trenerem zdecydowali, że odpuszczają przełajowe mistrzostwa świata na rzecz przygotowań do wyścigów szosowych. Zaowocowało to dobrą postawą naszego kolarza w Belgii (pisaliśmy o tym TUTAJ i TUTAJ), a teraz w Niemczech.

– Za trzy tygodnie Dawid wystartuje w kolejnym wyścigu z kalendarza Międzynarodowej Unii Kolarskiej. Tym razem w Czechach, z dwoma bardzo ciężkimi etapami po górach. Tam też będą najlepsi na świecie juniorzy, tak że kolejna konfrontacja. Jeżeli wszystko będzie dobrze ze zdrowiem, to myślę, że Dawid podbudowany, z nadziejami pojedzie na kolejny wyścig – zapowiada trener Ignaczak.

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content