Kara dla Łukasza Mejzy za niezgodne z prawem oplakatowanie Zielonej Góry

Inny zabieg wyborczy Łukasza Mejzy. Podczas swoich konferencji udawał, że przemawia do tłumu dziennikarzy / Fot. Paweł Wańczko
Na finiszu październikowej kampanii wyborczej na ulicach Zielonej Góry pojawiła się ogromna liczba nielegalnych materiałów wyborczych promujących posła Mejzę. Według wyliczeń, kontrowersyjny parlamentarzysta powinien teraz zapłacić 78,5 tys. zł kary.

O nocnym “ataku” Mejzy informowaliśmy jako jedni z pierwszych. Zielonogórskie służby zaczęły ściągać plakaty i banery już po godzinie 9.00.

– Dziś w nocy w Zielonej Górze bez ŻADNEJ ZGODY, NIELEGALNIE, BEZ POSZANOWANIA PRZEPISÓW PRAWA zostały rozwieszone reklamy wyborcze jednego kandydata. To ten od „leczenia dzieci” – Łukasz Mejza, lepiej by zrobił gdyby pieniądze przeznaczył na leczenie dzieci a nie na banery. Ktoś kto nie szanuje przestrzeni miejskiej nie szanuje też mieszkańców – denerwował się na Facebooku prezydent Janusz Kubicki (pisownia oryginalna).

Dziś wiemy już ile dokładnie materiałów wyborczych udało się zdjąć z zielonogórskich ulic. Kubicki poinformował portal onet.pl, że było to 1187 (sic!) banerów o wymiarach 1 m na 0,7 m oraz 13 banerów o wymiarach 1 m x 3 m.

Kubicki podkreśla, że rozmiar plakatów ma w tym kontekście duże znaczenie, ponieważ to od niego zależy wysokość kary za wykorzystanie terenów miasta bez pozwolenia. Ten “wysyp” materiałów agitacyjnych polityka zirytował zielonogórzan, którzy gremialnie interweniowali w magistracie.

Decyzja jest już prawomocna. Niebawem ruszy egzekucja administracyjna. Można powiedzieć, że Mejza jest już plakatowym “recydywistą”. Przed poprzednimi wyborami Mejza umieszczał nielegalne bilbordy w Gorzowie co kosztowało go 50 tys. zł.

Z wyliczeniami prezydenta nie zgadza się jednak radny miasta z Platformy Obywatelskiej Dariusz Jacek Legutowski, którego zdaniem kwota kary została zaniżona o około 30 proc. Sprawę wyjaśnił w poście zamieszczonym w mediach społecznościowych:

Głośno było także, już w kontekście ubiegłorocznych wyborów, o tym, że jak donosiła WP, grubo ponad setka fałszywych kont i stron na Facebooku sztucznie podbijała internetowe zasięgi lubuskiego parlamentarzysty PiS. Wirtualna Polska zajęła się sprawą po interwencji Patryka Nowakowskiego, zielonogórskiego aktywisty, który przez całą kampanię patrzył Mejzie na ręce. Pisaliśmy o tym TUTAJ.

Mejza prowadził wyjątkowo agresywną kampanię nie tylko w Internecie, ale też w telewizji. Poseł był często promowany zarówno na antenie gorzowskiego oddziału TVP, jak i ogólnopolskiej stacji TVP Info. Pisaliśmy o tym TUTAJ.

Działania posła Mejzy budziły kontrowersje nawet w szeregach PiS. Ale były skuteczne. Boleśnie przekonała się o tym Elżbieta Płonka, której nie udało się zdobyć mandatu na kolejną kadencję. Mejza wyprzedził ją o zaledwie 880 głosów. Po artykule WP na temat sztucznie pompowanej internetowej aktywności Mejzy, komentowała: – Nie możemy pozwolić na taki rodzaj prowadzenia polityki i kampanii, bo to będzie koniec wiarygodności i prawdomówności, a wybory nie będą prawdziwie demokratyczne. Nie możemy tej sprawy przemilczeć. Myślę, że Komisja Etyki powinna się tym zająć. Ktoś w PiS też powinien z panem posłem porozmawiać w cztery oczy.

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content